Reklama

Maciej Stuhr szczerze o ostatnich latach jego ojca. "To czyn nie do obrony"

Maciej Stuhr udzielił wywiadu "Gazecie Wyborczej", w którym opowiedział o swojej relacji z ojcem, zmarłym 9 lipca 2024 roku Jerzym Stuhrem. Aktor emocjonalnie zareagował na pytanie Doroty Wodeckiej o ból po stracie rodzica. Wyjawił także, które wydarzenie związane z ojcem przeżył najbardziej.

"Pani wciąż mnie pyta o ból, a ja nie mogę o nim opowiadać, bo prawie w ogóle go nie czuję. Umarł, bo każdy umiera. I tyle. Koniec. Ból był wtedy, gdy tato spowodował wypadek po wypiciu alkoholu i wygadywał potem głupoty. To był ból" - stwierdził aktor znany z "Pokłosia" i "Powrotu do tamtych dni". 

Maciej Stuhr o wypadku swojego ojca. "Czyn nie do obrony"

Stuhr wyznał, że po wypadku spowodowanym przez ojca byłą w nim wiele uczuć, między innymi wściekłość i wstyd. "Przecież nie duma" - zaznaczył. Dodał, że dzieci nie powinny wstydzić się za swoich rodziców. On jednak miał takie poczucie. Dodał, że jazda pod wpływem to czyn "nie do obrony". Przede wszystkim dlatego, że był to "zaprzeczenie wielu wartościom, które tato głosił długi czas". Według niego "wielu osobom nie kleiło się", że jego ojciec mógł tak postąpić.

Reklama

Maciej Stuhr stwierdził także, że aktywność jego ojca w mediach w dniach po wypadku nie pomagała. "Tato był człowiekiem innej epoki. [...] Nie wiedział, jak działają media, jak wyglądają zasięgi. Udzielał wywiadu do lokalnej gazety, nie wiedząc, że za pół godziny będzie o tym wszędzie, na każdym portalu. [...] Więc się pogrążał" - wyjaśniał. "Ja mu to mówiłem, ale nie mieliśmy tego typu relacji, żeby moje słowa coś miały zmienić. Jerzy Stuhr nie był osobą, której się dało powiedzieć: przestań gadać".

Aktor dodał, że sam odczuł konsekwencje wypadku spowodowanego przez swojego ojca. Na drugi dzień stracił kontrakt reklamowy. "To jest tylko kwestia pieniędzy, nie dotknęła mnie tak bardzo. Wiedziałem od początku, że oburzenie i ostracyzm pójdą szeroką ławą" - dodał.

Maciej Stuhr o ostatnich chwilach z ojcem. Zdradza, co mu powiedział

Stuhr dodał, że musiał długo czekać na pochwały od swojego ojca. Zdradził, że z jego "krytycyzmem" żył pół życia. Wszystko zmieniło się, gdy Jerzy Stuhr przeczytał w jednym z wywiadów syna, że ciąży mu brak pozytywnych reakcji na temat jego pracy. "Właściwie pochwał od taty nie słyszałem do wczesnej starości. Mogę się oczywiście zastanawiać, czy mi to robiło dobrze, czy źle, ale myślę, że summa summarum nie było źle. Miałem zawsze ekstra doping do stawania się lepszym" - przyznał aktor, który w czerwcu tego roku skończy 50 lat. 

Dowiedzieliśmy się także, jak wyglądały ostatnie chwile między Maciejem i Jerzym Stuhrem. "Nie wiem, czy był świadomy mojej obecności, bo już trochę odpływał. Chociaż kiedy chwyciłem go za rękę, zaczepił na mnie przytomny wzrok, którego nie zapomnę do końca życia. W moim sercu zostanie, to jako nasze pożegnanie. Powiedziałem, że go kocham" - wyznał syn legendarnego aktora.

Jerzy Stuhr. "Scena była sensem jego życia"

Wcześniej Maciej Stuhr mówił o ostatnich latach swojego ojca w rozmowie z Jackiem Tomczukiem dla "Newsweeka". Gwiazdor seriali "Belfer" i "Szadź" zdradził, że choroba jego ojca wpływała na jego występy na scenie. Według jego słów aktor znany z "Amatora" i "Wodzireja" "miał już duże wahnięcia formy, były dni lepsze, ale też dużo gorsze, kiedy efekt artystyczny był, niestety, mizerny". Wszyscy zdawali sobie sprawę, że udział w przedstawieniu Jerzego Stuhra był także swego rodzaju pożegnaniem z aktorem.

Przyznał także, że przez chorobę jego ojciec bardzo się zmienił. Winił za to przede wszystkim udar sprzed czterech lat oraz nawrót choroby nowotworowej i wynikającą z niego operację. Wszystko to wpłynęło na możliwości poznawcze i komunikacyjne gwiazdy "Seksmisji". "Rozmowa z nim na jakikolwiek temat była coraz trudniejsza. Przypominał raczej dziecko" - stwierdził.

Dodał, że rozmowy z Jerzym Stuhrem na niektóre tematy — przede wszystkim "ludzkie, głęboko psychologiczne" — zawsze były trudne, a później skazane na porażkę. Według niego sztuka pomagała mu wychodzić z problemów zdrowotnych. "Książka, film, zwłaszcza teatr w ostatnim okresie życia. Scena była sensem jego życia. I ja to rozumiałem" - stwierdził.

Jerzy Stuhr. Jego najważniejsze role

Jerzy Stuhr zmarł 9 lipca 2024 roku. Widzowie pokochali go za niezapomniane kreacje — m.in. role Filipa Mosza w "Amatorze" (1979), Lutka Danielaka w "Wodzireju" (1977) i Maksa w "Seksmisji" (1984). Do historii polskiego kina przeszedł również dzięki filmom: "Kingsajz" (1987), "Kiler" (1997), "Szansa" (1980), "Persona non grata" (2005). Najmłodsi widzowie pamiętają go dzięki serii "Shrek", w której podłożył głos pod Osiołka. 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Maciej Stuhr | Jerzy Stuhr
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy