Lohan w areszcie... domowym
Lindsay Lohan po raz kolejny znalazła się w areszcie domowym. Gwiazda, znana ze swoich zatargów z prawem, dwa tygodnie, które pozostały jej do końca nadzoru kuratorskiego, spędzi zamknięta w swojej posiadłości.
Lohan znów wpadła w kłopoty, potrącając mężczyznę i zbiegając z miejsca wypadku.
Policja z Los Angeles potwierdziła, że w zeszłym tygodniu aktorka uderzyła swoim Porsche w menedżera hollywoodzkiego klubu nocnego, próbując uciec przed czyhającymi na nią fotoreporterami.
Poszkodowany zapowiedział, że zamierza wynająć adwokata i wnieść oskarżenie. Lohan stanowczo zaprzecza natomiast, że taka sytuacja miała miejsce.
"To wszystko to kompletne kłamstwo. Tamtej nocy pojechałam do klubu, bo chciałam złożyć przyjaciółce życzenia z okazji urodzin. Niestety, nie udało mi się tego zrobić, bo wystraszyli mnie paparazzi, którzy byli praktycznie wszędzie. Te fałszywe oskarżenia są absurdalne" - napisała Lindsay na swoim Twitterze.
Tym razem Lohan postanowiła jednak pozostać w domu bez konieczności wydania nakazu przez sąd. Aktorka podjęła taką decyzję na prośbę kuratora i przyjaciół, którzy błagali ją, by na ostatnie dwa tygodnie okresu próbnego całkowicie odcięła się od świata.
Do końca marca, 25-letnia gwiazda będzie opuszczała areszt domowy tylko, aby dokończyć prace społeczne w kostnicy w Los Angeles. Może dzięki temu uniknie kolejnych kłopotów i więzienia, do którego w każdej chwili może trafić.
Lindsay Lohan w areszcie domowym była zamknięta już rok temu za naruszenie postanowień nadzoru sądowego, który ustanowiono nad nią za jazdę po pijanemu w 2007 roku.
Początkowo, za kradzież wartego 2500 dolarów naszyjnika ze sklepu w Venice, skazano ją na cztery miesiące więzienia. Biorąc jednak pod uwagę "niską szkodliwość" tego czynu i przeładowanie więzień w Kalifornii, zdecydowano o zamianie tej kary na domową "odsiadkę".