Reklama

Łódź: Kablówki i podatek na polskie filmy

Kablowe sieci telewizyjne w regionie łódzkim pytają abonentów, czy skłonni są płacić za produkcję filmów w Polsce. Zakłada to projekt ustawy o kinematografii, nad którym za tydzień mają głosować posłowie - pisze "Dziennik Łódzki".

Kablówki chcą wiedzieć wcześniej: stać nas na podwyżkę czy nie.

"Docieramy do naszych abonentów różnymi drogami, wykorzystujemy rachunki, lokalne programy i pocztę elektroniczną" - wyjaśnia Krzysztof Stefaniak, rzecznik "Vectry", drugiego co do wielkości operatora sieci kablowej w kraj.

"Posłów natomiast odpytujemy, jak mają zamiar głosować" - dodaje.

Projekt ustawy o kinematografii przewiduje powołanie Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, który ma być finansowany między innymi z podatku od kablówek. W praktyce oznaczałoby to podwyższenie abonamentu. Ministerstwo Kultury zapewnia, że tylko o kilka złotych w skali roku - czytamy w "Dzienniku Łódzkim".

Reklama

Krzysztof Stefaniak twierdzi, że operatorzy, obsługujący ponad 5 milionów Polaków, nie są przeciwni samemu projektowi, ale...

"Nikt z nami niczego nie konsultował, poza tym posłowie zostali wprowadzeni w błąd przez ministerstwo, sugerujące, że takie same zasady finansowania obowiązują w Unii" - dodaje rzecznik.

"Nie godzimy się też, by jedna grupa przedsiębiorców, czyli my, była opodatkowana na rzecz innej grupy, czyli producentów filmowych" - mówi gazecie.

W Łodzi oraz w Kutnie Telewizja Kablowa TOYA nie wysyła ankiet, ale w programach prezentuje planszę z informacją o ustawie.

Abonenci różnie podchodzą do pomysłu resortu kultury. Barbara Walczak z Kutna uważa, że opłaty i tak są wysokie (35 zł za tzw. "pakiet średni"), dlatego operatorzy powinni odprowadzać podatek z tej właśnie kwoty, nie przerzucając odpowiedzialności na abonentów - pisze "Dziennik Łódzki".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: dziennik | posłowie | filmy | ustawy | podatek | Łódź
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy