"Listy do M. 3" obejrzało już ponad 3 miliony widzów
"Listy do M. 3" Tomasza Koneckiego przekroczyły barierę 3 milionów widzów. Ostatni polski film, jakiemu się to udało, to "Quo Vadis" Jerzego Kawalerowicza z 2001 roku.
Trzecia część popularnej serii komedii romantyczno-świątecznych dołączyła do elitarnego grona przełomowych tytułów, których milionowy wynik zaczyna się od magicznej "trójki", czyli: "Avatara" Jamesa Camerona, "Pasji" Mela Gibsona oraz drugiej i trzeciej części popularnej animacji "Shrek".
"Listy do M." to cykl komedii produkcji TVN, świątecznych w klimacie i pełnych gwiazd, które podbiły serca widzów i znalazły się w czołówce najchętniej oglądanych polskich produkcji ostatnich lat. Pierwszą część filmu "Listy do M.", w kinach w 2011 roku obejrzało ponad 2,5 miliona Polaków, a "Listy do M.2" w 2015 roku zdobyły blisko 3-milionową publiczność.
"Listy do M. 3" opowiadają historię kilku osób, którym w jeden magiczny dzień przydarzają się wyjątkowe chwile. Bohaterowie przekonają się o potędze miłości, rodziny, wybaczenia i wiary w to, że ten niezwykły świąteczny czas pełen jest niespodzianek.
Do obsady dołączyli: Magdalena Różczka, Borys Szyc, Danuta Stenka, Iza Kuna, Filip Pławiak, Katarzyna Zawadzka, Andrzej Grabowski, Zbigniew Zamachowski, Stanisława Celińska, Marcin Kwaśny i Grażyna Szapołowska. Na ekranie zobaczymy ponownie m.in. Wojciecha Malajkata, Agnieszkę Dygant, Piotra Adamczyka oraz Tomasza Karolaka jako niegrzecznego Mikołaja Mela.
Film "Listy do M. 3" powstał na podstawie scenariusza Marcina Baczyńskiego i Mariusza Kuczewskiego. Reżyserem jest Tomasz Konecki, autorem zdjęć Marian Prokop. W gronie twórców znalazły się także kostiumograf Dorota Roqueplo oraz scenografka Joanna Kaczyńska. Kierownikiem produkcji jest Przemysław Malec, producentką tytułu jest Marta Grela-Gorostiza.
Recenzent Interii nie oszczędził jednak filmu Koneckiego.
Trudno oczekiwać od komedii romantycznej - tym bardziej tej, której akcja ma miejsce w Wigilię - skomplikowanych portretów psychologicznych i stuprocentowej wiarygodności. Należy się jednak spodziewać dobrego humoru, kilku wzruszeń i serca - a tego tutaj zabrakło. I ani gromada znanych aktorów w obsadzie, ani równie znane piosenki na ścieżce dźwiękowej za te absencje nie zadośćuczynią" - pisał Jakub Izdebski.