List otwarty do dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej
Grupa młodych twórców filmowych - reżyserzy, scenarzyści i producenci - wystosowali list otwarty do Agnieszki Odorowicz, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, w którym zarzucają instytucji nietransparentny sposób przyznawania dofinansowania na produkcję filmową.
Twórcy wystosowali apel "o demokratyzację w finansowaniu produkcji filmowej". Poniżej publikujemy cały list, który INTERIA.PL otrzymała od jego autorów. Poprosiliśmy rzecznika PISF-u o komentarz w tej sprawie. Stanowisko Instytutu opublikujemy, kiedy tylko je otrzymamy.
"List Młodych"
Apel o demokratyzację w finansowaniu produkcji filmowej przez Polski Instytut Sztuki filmowej. List otwarty do p. Agnieszki Odorowicz, Dyrektora Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej
Szanowna Pani Dyrektor,
Kierowana przez Panią instytucja rozdysponowuje co roku ponad 100 mln. zł na szeroko rozumiana polską produkcję filmową. Są to w 100% środki publiczne. Większość z nich przeznaczana jest na finansowanie produkcji nowych filmów. Fundamentem zasadności i wielkości dofinansowania przyznawanego zgłaszanym projektom jest system ocen formułowanych przez ekspertów PISF-u. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że system ten znajduje się obecnie w stanie wielkiego bałaganu. Wiadomo, że w związku z tym bałaganem część Rady PISF-u namawia Panią do powołania nowego systemu ocen tzw. supereksperckich, w ramach którego wąskie grono baronów polskiego kina przejęłoby decyzyjność w kwestii finansowania przez PISF produkcji nowych filmów. Jako młodzi twórcy i producenci filmowi czujemy się w najwyższym stopniu zaniepokojeni tymi pogłoskami.
Oceny projektów w PISF-ie - jak było na początku?
System ocen eksperckich w PISF-ie został opracowany tak, aby przy zachowaniu jakości merytorycznej tych ocen, wyeliminować koteryjność i konformizm, premiując jednocześnie projekty, co do których przekonana jest zwykła, matematyczna większość oceniających dany projekt ekspertów.
Przypomnijmy sobie, że...
- u zarania PISF-u do oceny zgłaszanych projektów powołano grupę ok. 300 ekspertów wyłonionych spośród szerokiego grona osób działających w krajowej branży filmowej,
- eksperci zostali przydzieleni do oceniania projektów w gatunkach filmowych, w których posiadali doświadczenie zawodowe,
- każdy ekspert dokonywał samodzielnej oceny projektu, której nie musiał z nikim konsultować,
- zachowano wysoki poziom anonimowości ocen; podmiot aplikujący o dotację znał wprawdzie listę ekspertów oceniających jego projekt i mógł poznać treść tych ocen, nie mógł jednak dowiedzieć się, który ekspert jest autorem konkretnej recenzji,
- dofinansowanie przyznawano automatycznie wszystkim projektom, które otrzymywały zwykła matematyczna większość ocen "na tak".
Oceny projektów w PISF-ie - jak jest dzisiaj?
Z upływem lat system ocen eksperckich poddano w PISF-ie liftingowi zabójczemu dla jego demokratycznych i merytorycznych zasad.
1. Grupy ekspertów zostały wymieszane.
W efekcie - np. projekty fabularne oceniają dziś eksperci nie posiadający żadnego doświadczenia zawodowego w gatunku fabuły. Eksperci tacy zaczynają często swoje recenzje od rujnującego reputacje PISF-u zdania "Nie posiadam żadnego doświadczenia zawodowego na gruncie fabuły, mimo to pokuszę się o ocenę przedłożonego projektu".
2. Zniknęła anonimowość ocen.
Obecnie każdy podmiot aplikujący o dotacje wie dokładnie, czyjego autorstwa jest konkretna ocena jego projektu. Drobiazg ten praktycznie zlikwidował w środowisku filmowym zdrową polemikę krytyczną na temat powstających filmów. Wiadomo, że większość ekspertów PISF-u to czynni zawodowo ludzie filmu, dlatego normalnym zjawiskiem stało się asekuranctwo we wzajemnych relacjach: dzisiaj ja oceniam Twój projekt, Ty wiesz dokładnie, jak go oceniłem/łam i jeśli ocena ta nie spodoba Ci się - jutro możesz zechcieć odegrać się na mnie, gdy tylko mój projekt trafi do Twojej oceny.
3. Wprowadzono obowiązek grupowej narady ekspertów przydzielonych do oceny danego projektu - w celu określenia oceny końcowej tego projektu.
W efekcie - zupełnie zlikwidowano zasadę matematycznej większości, a tym samym zdeprecjonowano wartość pojedynczych recenzji, pisanych przez ekspertów samodzielnie i bez żadnej presji. W czasie owych narad coraz częstsze są przypadki, w których pojedynczy ekspert - jako mówca obdarzony większym darem przekonywania, choć niekoniecznie większym doświadczeniem filmowym - jest w stanie przekonać do swojej np. negatywnej oceny pozostałych kolegów pierwotnie nastawionych do projektu pozytywnie. Tego rodzaju rozgrywki wypłukują z systemu ocen eksperckich walor oceny możliwie najbardziej obiektywnej.
Szanowna Pani Dyrektor,
powyższa analiza nie jest niczym odkrywczym i niewątpliwie ją Pani zna. Pojawia się pytanie: czy zastąpienie aktualnie funkcjonującego systemu ocen eksperckich systemem ocen supereksperckich będzie rozwiązaniem, które wpłynie uzdrawiająco na proces sprawiedliwego, sensownego i transparentnego przydzielania dotacji przez PISF? Uważamy, że zdecydowanie nie.
Według forsowanej przez niektórych członków Rady PISF-u koncepcji -począwszy od 2011 r. projekty przynależne do danego gatunku filmowego miałyby być oceniane jedynie przez 3-4 superekspertów posiadających odpowiedni dorobek w tym gatunku filmowym. Podobny system z powodzeniem działa od lat w Danii i Francji - dlaczego nie miałby zadziałać u nas? Niestety, dlatego, że (musimy mieć tego świadomość) Polska nie jest i jeszcze długo nie będzie ani Danią, ani Francją. Współpracujący z Panią liderzy krajowego środowiska filmowego - poprzez swój pośredni lub bezpośredni wpływ na prace PISF-u - doprowadzili w czasie zaledwie paru lat do zupełnego rozregulowania systemu ocen eksperckich - systemu dobrze skonstruowanego merytorycznie i eliminującego kumoterstwo. Łatwo jest wyobrazić sobie rozmiar pajęczyny klanowo-koteryjnej, którą utworzą wokół siebie owi liderzy, gdy tylko otrzymają od Pani mandat do samodzielnego decydowania o dotacjach PISF-u. Tego rodzaju sytuacja przeniesie polską kinematografie w czasy PRL-u. Czy tego właśnie chcemy?
Sadzimy, że zamiast oddawać się w ręce oligarchów - PISF powinien powrócić do swych demokratycznych korzeni. Pieniądze publiczne to hasło, które znaczy dziś coś więcej niż 30, 40 lat temu. Twórcy filmowi - zwłaszcza ci młodzi -mają obecnie niezbywalne prawo do:
- rozwoju artystycznego nie obarczonego koniecznością przymusowej przyjaźni z baronami polskiego kina,
- otrzymywania z PISF-u dotacji na swoje filmy pod warunkiem przejścia sita obiektywnej merytorycznie oceny eksperckiej, ale bez konieczności przeprowadzania zakulisowego lobbingu w swojej sprawie.
Serdecznie namawiamy Panią do pogłębionej refleksji na temat demokratyzacji reguł przydzielania dotacji PISF-u na produkcję nowych filmów. Reguły te zostały już kiedyś dobrze wymyślone - dziś wystarczy tylko przywrócić je do życia.
Wiadomo, że w sztuce nie może być mowy o demokracji. Jeśli jednak chcemy, aby slogan ten nie brzmiał w polskim kinie niczym głos wołającego na puszczy - powinniśmy zadbać o demokratyzację przestrzeni, w której ta sztuka powstaje. Tylko wtedy damy szanse polskiemu kinu na prawdziwy rozwój i różnorodność. Zamykanie naszej kinematografii w getcie kilku umysłów jeszcze bardziej odseparuje polska produkcje filmowa od głównych nurtów kina europejskiego i światowego. Czy tego właśnie chcemy?
Każde z nas całym sercem wiąże swoją przyszłość z twórczością filmową. Dzięki dotacjom PISF-u mogliśmy zrealizować wiele autorskich filmów, które zdobyły liczne nagrody festiwalowe w kraju i za granicą. W osobnej szufladzie trzymamy projekty, które zostały w PISF-ie odrzucone, a w jeszcze innej - projekty, które dopiero mamy zamiar przedstawić do oceny ekspertów PISF-u. Anonimowy charakter naszej wypowiedzi wynika z troski o los tych ostatnich projektów. Niech sytuacja ta będzie dla Pani dodatkowym sygnałem, że źle się dzieje w filmowym państwie polskim.