Lew Rywin agentem SB?
Znany producent filmowy Lew Rywin współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa PRL. Używał pseudonimu Eden - wynika z akt IPN, o czym pisze "Rzeczpospolita".
Plotki o agenturalnej przeszłości znanego producenta pojawiały się od wielu lat.
"Państwo na pewno myślą, że Rywin jest ze służb (...) To nieprawda!" - mówił w 2003 roku w rozmowie z "Rzeczpospolitą" płk. LWP Mirosław Wojciechowski, człowiek, dzięki któremu Lew Rywin zrobił w latach 80. karierę.
Jednak wbrew jego zapewnieniom, Rywin był w latach 1982 -1986 tajnym współpracownikiem ps. Eden. Po raz pierwszy próbowano go zwerbować w 1977 roku, gdy wyjeżdżał do USA.
"Oświadczył, że jest zbyt nerwowy i nie zgadza się na współpracę (...)" - napisali funkcjonariusze MSW. Po powrocie chwalił się jednak esbekom, że przywiózł do kraju dokumentację firmy produkującej elementy budowlane, w której pracował.
Rywin wrócił do Polski latem 1979 roku z powodu pielgrzymki papieża Jana Pawła II. Nie chodziło jednak o sprawy duchowe, ale zawodowe. Został zatrudniony przez związaną z wywiadem agencję Interpress jako tłumacz amerykańskich ekip relacjonujących wizytę. Zachowały się dokumenty, z których wynika, że współpracował wtedy z II Departamentem MSW (kontrwywiad) i donosił na pracowników amerykańskich stacji telewizyjnych. Został nawet przeszkolony na urządzeniach łącznościowych SB.
Na czym polegała jego praca? Informował o nastrojach wśród korespondentów NBC, CBS News i organizacji ich pracy. Werbunek nastąpił dopiero 20 listopada 1982 roku.
"Odstąpiono od pobierania zobowiązania na piśmie, tw wyraził ustnie zgodę na współpracę obierając sobie ps. Eden" - napisał por. Piotr Szeliński z II Departamentu MSW.
Pierwszym zadaniem "Edena" było streszczenie rozmów podczas przyjęcia w Ambasadzie Finlandii. W teczce nie ma jednak raportów z jego działań.
We wrześniu 1983 roku przeszedł do Komitetu ds. Radia i Telewizji, gdzie ściągnął go jego dotychczasowy szef płk. Wojciechowski. To dzięki niemu w styczniu 1984 roku Rywin, mimo braku kwalifikacji, został dyrektorem agencji Poltel, mającej zarabiać dewizy dla Radiokomitetu - zaznacza "Rzeczpospolita".