Leon Niemczyk: Leon Zawodowiec
W filmie i telewizji zagrał łącznie ponad 350 ról. Pojawiał się w rolach głównych i małych epizodach. W czasie swojej kariery współpracował z najważniejszymi polskimi reżyserami: Jerzym Kawalerowiczem, Kazimierzem Kutzem, Andrzejem Munkiem. 15 grudnia 2018 roku Leon Niemczyk obchodziłby 95. urodziny.
Niemczyk urodził się w Warszawie w 1923 roku. Podczas drugiej wojny światowej brał udział w Powstaniu Warszawskim. Później uciekł na zachód, gdzie służył pod rozkazami generała Pattona. Po wojnie wrócił do Polski, ale szybko próbował nielegalnie opuścić kraj. Został złapany i pół roku spędził w warszawskim areszcie na Koszykowej. O całą sytuację obwiniał swojego brata Ludwika, który z aresztu wyszedł dopiero w 1951 roku. Ten myślał z kolei, że to Leon poszedł na współpracę. Nie utrzymywali kontaktu. Dopiero po śmierci Ludwika w 2013 roku okazało się, że obaj się mylili.
Po wyjściu zaczął grać, wpierw w grupach nieprofesjonalnych, a później zawodowo. W 1953 roku osiadł w Łodzi, gdzie związał się z Teatrem Powszechnym. Do filmu trafił, gdy podczas z jednego przedstawień teatralnych został zauważony przez członka ekipy "Celulozy" Jerzego Kawalerowicza. Zagrał epizod, po którym przyszły kolejne role. Z czasem stawały się one coraz bardziej znaczące. W "Eroice" (1957) Andrzeja Munka wcielił się w węgierskiego oficera, który w alkoholowym upojeniu obiecuje pomoc swej armii dla warszawskich powstańców. W "Bazie ludzi umarłych" (1958) Czesława Petelskiego zagrał wyrazistą rolę jednego z przymusowych pracowników przy transporcie drewna.
Na pierwszym planie zadebiutował w 1959 roku w "Pociągu" Jerzego Kawalerowicza. Wcielił się w lekarza nie potrafiącego się odnaleźć po śmierci nastoletniej pacjentki. W pociągu trafia do jednego przedziału sypialnianego z równie zagubioną dziewczyną. Jednocześnie okazuje się, że jednym z pasażerów jest sprawca brutalnej zbrodni... Niemczyk zagrał postać nieoczywistą. Widzowie do ostatnich scen nie są pewni, czy to czasem nie on gra poszukiwanego zabójcę.
Jedną z najważniejszych ról w jego karierze okazał się występ w "Nożu w wodzie" (1961) Romana Polańskiego. Niemczyk znów stworzył postać niejednoznaczną, pozornie dominującą fizycznie i agresywną w razie podważenia jego roli. Aktor obdarzył jednak swego bohatera pęknięciami w wizerunku prawdziwego mężczyzny. "Nóż w wodzie" stał się pierwszym polskim filmem nominowanym do Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny.
Obok aktorstwa najważniejsze w jego życiu były kobiety. Niemczyk utrzymywał, że miał sześć żon. Nie uważał się jednak za idealnego partnera. Później żartował, że jego żony miały łącznie piętnastu mężów i pewnie z każdym z nich było im lepiej niż z nim. Szczególnie dramatyczny był przebieg jego związku z Dianą - Kubanką, z którą pobrał się po trzech tygodniach znajomości. Spotkał ją podczas pracy przy filmie "Zejścia do piekła" Zbigniewa Kuźmińskiego. Oboje nie wyobrażali sobie jednak związku na odległość, a jej nie udało się opuścić kraju. Rozwiedli się listownie kilka tygodniu później.
Przez lata był jednym z najbardziej zapracowanych polskich aktorów. Grał wszędzie i wszystko. Fabuły, seriale, telenowele, etiudy, teatr telewizji; rola główna, drugi plan, epizod - nie wybrzydzał. Spytany o powód stwierdził, że nie jest przecież amerykańskim gwiazdorem, który może przebierać w rolach. Każdą kreację traktował tak samo profesjonalnie. "Mówiliśmy na niego Leon Zawodowiec" - mówił reżyser Filip Bajon, wspominając podejście Niemczyka do swej pracy.
Pod koniec życia udało mu się zagrać jedną z najlepszych ról w karierze w "Po sezonie" Janusza Majewskiego. Wcielił się w tajemniczego mężczyznę, który zaczyna fascynować trzy kobiety, z jakimi przyszło mu spędzić kilka dni w opuszczonym pensjonacie. Za tę rolę otrzymał swoją pierwszą nominację do nagrody Orzeł za najlepszą rolę męską. Gdy podczas rozdania nagród wyczytano jego nazwisko, obecni na ceremonii przywitali je owacją na stojąco.
Wiadomość o chorobie, która zresztą pokonała go rok po postawieniu diagnozy, skomentował krótko: "W moim wieku podobno nowotwór jest już niegroźny. Zresztą mam już 83 lata, to ile mi jeszcze zostało?". Wbrew zaleceniom lekarzy nie przestał pracować. Jedną z ostatnich ról zagrał w kręconym w Polsce "Inland Empire" Davida Lyncha. Wystąpił także w pierwszym sezonie serialu "Ranczo", gdzie wcielił się w postać Jana Japycza, stałego bywalca ławeczki przed sklepem spożywczym. Po śmierci jego postać została zastąpiona przez granego przez Franciszka Pieczkę Stanisława.
W ostatnich latach życia związał się z partnerką młodszą od niego o ponad pół wieku. Pomagała mu ona w ostatnich miesiącach życia. Zmarł 29 listopada 2006 roku. Spoczął w Łodzi, na Starym Cmentarzu. Podczas jego ostatniej drogi, zgodnie z jego życzeniem, zagrano piosenkę "My Way" Franka Sinatry.