"La Gomera": Policjanci i złodzieje
4 grudnia na ekrany polskich kin trafi "La Gomera" - szalona i nieprzewidywalna komedia kryminalna w reżyserii Corneliu Porumboiu, twórcy głośnego "12:08 na wschód od Bukaresztu". Nowe dzieło jednego z najciekawszych nazwisk rumuńskiego kina brawurowo łączy kryminał, komedię i western, z garścią błyskotliwych nawiązań do filmów noir, żongluje cytatami z arcydzieł Hitchcocka, Hawksa i Forda, odsyła do "Gildy" z Ritą Hayworth.
"La Gomera" to pierwszy film Porumboiu zakwalifikowany do Konkursu Głównego Festiwalu w Cannes, gdzie konkurował z takimi tytułami jak "Parasite", "Portret kobiety w ogniu" czy "Ból i blask". Film zgarnął również aż dziewięć "rumuńskich Oscarów" (Nagrody Rumuńskiej Akademii Filmowej) w najważniejszych kategoriach, w tym dla najlepszego filmu, reżysera, za scenariusz oraz zdjęcia.
Nieprzewidywalna, rozpędzona, stale zmieniająca gatunkowe przebrania "La Gomera" kluczy i myli scenariuszowe tropy, niczym wyjątkowo sprytny zbieg. Kryminalna komedia w reżyserii Corneliu Porumboiu zaskakuje pomysłowością, bawi absurdalnym humorem, a przede wszystkim dowodzi, że każdy, kto traktuje siebie śmiertelnie poważnie, jest po prostu śmieszny.
Mistrz rumuńskiej Nowej Fali zabiera nas więc na wakacje od powagi, i to nie byle gdzie, bo na Gomerę, jedną z Wysp Kanaryjskich. To tu przypływa skorumpowany, ponury gliniarz z Bukaresztu (Vlad Ivanov), by nauczyć się sekretnego lokalnego języka gwizdów, el silbo. Dzięki niemu Cristi może dogadywać się z mafią i planować porwanie, gwiżdżąc na policyjne podsłuchy.
Nauczycielami Rumuna zostają tutejszy gangster i tajemnicza, ciemnowłosa femme fatale (Catrinel Marlon), której nie mogło zabraknąć w opowieści mistrzowsko doprawiającej mieszankę kryminału, komedii, heist movie i westernu garścią błyskotliwych nawiązań do filmów noir. Zresztą to właśnie kobiety pociągają za sznurki tej nietypowej opowieści o policjantach i złodziejach.
"La Gomera" sprytnie buduje komedię o cynicznym policjancie uwikłanym w podwójną (czy tylko?) grę, używając do tego licznych nawiązań. A przy tym kojarzący się z serią "Ocean’s", brawurowo żonglujący cytatami z arcydzieł Hitchcocka, Hawksa i Forda; odsyłający do "Gildy" z Ritą Hayworth, ale i słynnych obrazów Edwarda Hoppera; film Porumboiu jest pochwałą własnego języka. Takiego, którym można opowiadać o świecie bez uciekania się do klisz, i w którym humor obnaża dętą powagę wszelkich struktur i instytucji - czy będzie to przywiązana do rytuałów mafia, uzależniona od biurokracji policja, czy ślepo powielające gatunkowe przykazania Hollywood.
"La Gomera" w kinach od 4 grudnia.