Kurt Russell: Sprawdza się w duetach
Jako dziecko pojawił się na ekranie u boku Elvisa Presleya, by po latach kilkukrotnie wcielać się w niego w filmach. Grał u wielu wybitnych twórców, w obrazach, które przeszły do historii kina. Od 33 lat pozostaje w związku z tą samą kobietą, co w Hollywood jest prawdziwym ewenementem. 17 marca Kurt Russell, bo o nim mowa, kończy 65 lat.
Kurt jest synem aktora Binga Russella, dzięki czemu już jako dziesięciolatek zagrał w kilku serialach i filmach telewizyjnych, głównie wytwórni Disneya. Pierwszy raz na dużym ekranie można go było zobaczyć w 1963 roku i był to debiut, który pamięta się do końca życia. W filmie Normana Tauroga "Co się wydarzyło na Targach Światowych" mały Kurt wystąpił bowiem u boku samego Elvisa Presley'a (Russell wcielił się w chłopca, który... kopie gwiazdora). Zdarzenie to wywarło ogromne wrażenie na młodzieńcu, który w ciągu kolejnych lat swojej kariery kilka razy będzie przyjmował role w różny sposób związane z niezapomnianym królem rock and rolla, w ten sposób oddając muzykowi swoisty hołd. Dokładnie 16 lat po spotkaniu z legendarnym piosenkarzem, to właśnie w niego wcielił się w produkcji, która rozpoczęła jego wielką karierę. Za rolę w biograficznym filmie stacji ABC zatytułowanym "Elvis" dostał zresztą nominację do nagrody Emmy.
W 1994 roku na ekrany kin trafił nagrodzony sześcioma Oscarami "Forrest Gump" Roberta Zemeckisa, film, w którym w jednym z epizodów pojawia się postać Elvisa Presleya. Russell oczywiście nie zagrał początkującego muzyka - był już na to za stary - podłożył natomiast głos, fenomenalnie imitując wymowę i akcent króla rocka. Ostatnia jak dotąd styczność Russella z postacią piosenkarza miała miejsce w filmie "3000 mil do Graceland" (2001), w którym zagrał on członka grupy przestępców, która w przebraniach Presleya, organizuje skok na kasyno w Las Vegas podczas dorocznego Święta Elvisa. Obraz Demiana Lichtensteina, mimo udziału wielu gwiazd (oprócz Russella zagrali w nim także m.in. Kevin Costner, Christian Slater i Courtney Cox), okazał się jednak niewypałem, miał fatalne recenzje i był nominowany aż do pięciu Złotych Malin.
Wspomniany "Elvis" może nie przyniósł ogromnej sławy Russellowi, ale z pewnością uczynił go rozpoznawalnym. Na planie tego filmu młody aktor spotkał również niezwykle znaczącego w jego dalszej karierze reżysera, Johna Carpentera. To właśnie ten twórca uczynił go gwiazdą kilku kolejnych swoich dzieł, które w niedługim czasie zyskały status kultowych. Ich drugim wspólnym filmem była "Ucieczka z Nowego Jorku" (1981), w której aktor wcielił się w rolę Snake'a Plisskena, byłego komandosa i odsiadującego wyrok skazańca, który ma za zadanie uwolnić z rąk kryminalistów prezydenta USA. Pełen akcji obraz, rozgrywający się w futurystycznej rzeczywistości, osiągnął niebywały sukces i piętnaście lat później doczekał się sequela, "Ucieczki z Los Angeles".
Zanim jednak doszło do jego powstania, aktor wystąpił w jednym z najsłynniejszych dzieł Carpentera, horrorze z pogranicza science fiction, "Coś" (1982). Film był remake'iem obrazu z 1951 roku i opowiadał o obcej formie życia, która przypadkiem zostaje zbudzona do życia. Russell grał członka placówki badawczej na Antarktydzie, który musi stawić czoła "obcemu". Cztery lata później artysta wystąpił w kolejnym filmie amerykańskiego reżysera - "Wielkiej drace w chińskiej dzielnicy". Tym razem wcielił się w kierowcę ciężarówki, który przypadkiem wplątuje się w mistyczną aferę z chińskim czarownikiem w roli głównej.
Kurt Russell zawsze świetnie czuł się w kinie akcji, zakorzenionym w klasycznych gatunkach filmowych. Oprócz wspomnianych dzieł Carpentera, zagrał też w kilku innych obrazach reprezentujących science fiction, m.in.: "Gwiezdnych wrotach" (1994) Rolanda Emmericha czy "Galaktycznym wojowniku" (1998) Paula W.S. Andersona. W obu wcielał się w zawodowego żołnierza, który dzięki sprawności fizycznej i znakomitemu wyszkoleniu stawia czoła niebezpiecznym przeciwnikom. Oczywiście aktor próbował swoich sił także w produkcjach nieco bardziej osadzonych w rzeczywistości. W 1993 roku zagrał główną rolę w westernie "Tombstone" George'a P. Cosmatosa. Wcielił się w Wyatta Earpa, który wraz z braćmi (Bill Paxton, Sam Elliot) i słynnym rewolwerowcem-gruźlikiem Doc'iem Holliday'em (Val Kilmer), musi bronić miasto przed groźnym gangiem Clantonów.
Po roku 2000 kariera Russella nieco przygasła, reżyserzy o nim zapomnieli i dostawał coraz mniej atrakcyjne propozycje. Na pierwsze strony powrócił jednak za sprawą dwóch filmów: katastroficznego "Posejdona" (2006) Wolfganga Petersena oraz thrillera "Grindhouse: Death Proof" (2007) Quentina Tarantino. Zapadający w pamięć był zwłaszcza występ w tym drugim filmie, łączącym typowy horror z kinem akcji pełnym samochodowych pościgów. Aktor wcielił się w nim w Mike'a, mężczyznę, który lubi ryzyko, niebezpieczeństwo i ostrą jazdę, ale przede wszystkim kocha zabijać, zwłaszcza seksowne młode dziewczyny. Przynajmniej do momentu, gdy nie narazi się na zemstę ze strony kilku z nich.
W 2015 roku Russell ponownie został "odkurzony" przez Tarantino. Aktor wcielił się w łowcę nagród Johna Rutha w "Nienawistnej ósemce", opowieści o kilkorgu nieznajomych zmierzających do Red Rock, których gwałtowna nawałnica zmusza do spędzenia razem kilku godzin w zajeździe na górskiej przełęczy. W tym samym roku oglądaliśmy gwiazdora w niezwykle kasowych Szybkich i wściekłych 7", a jego postać spotkała się z tak dobrym przyjęciem, ze najprawdopodobniej zobaczymy ją także w kolejnej odsłonie tego popularnego cyklu.
Wszystkie wspomniane produkcje były ważne dla rozwoju kariery Russella, ale legendą kina stał się on raczej za sprawą filmów, w których wraz z innymi gwiazdami tworzył zapadające w pamięć ekranowe duety. Ważne były zwłaszcza dwa pierwsze, gdy przed kamerą stanął wraz z Melem Gibsonem i Sylvestrem Stallone'em. Z Australijczykiem spotkał się na planie obrazu "Tequila Sunrise" (1988) Roberta Towne'a, w którym grał szefa wydziału do spraw narkotyków, a jednocześnie przyjaciela z dzieciństwa byłego handlarza "białą śmiercią" (Gibson). Ze Stallone'em zagrał natomiast w filmie "Tango i Cash" (1989) Andrieja Konczałowskiego i Alberta Magnoli, legendarnej dziś produkcji o dwójce policjantów, którzy zostają oskarżeni o zabójstwo agenta FBI i trafiają do więzienia. Uciekają jednak z niego, aby na wolności udowodnić swoją niewinność.
Inne pamiętne duety, które przeszły do historii kina, Russell stworzył też w obrazach "Ognisty podmuch" (1991) Rona Howarda, w którym wraz z grającym jego brata Williamem Baldwinem musiał znaleźć specjalistę od podpaleń, a także "Krytyczna decyzja" (1996) Stuarta Bairda, gdzie wcielał się w agenta amerykańskiego wywiadu, który wraz z doświadczonym wojskowym (Steven Seagal) musi odbić samolot z rąk terrorystów.
Co ciekawe, Russell znany jest nie tylko ze swoich kinowych wcieleń, ale także... długoletniego związku, który w pełnym głośnych rozstań Hollywood jest prawdziwym ewenementem. Od 1983 roku aktor tworzy szczęśliwą parę z inną gwiazdą kina, Goldie Hawn, z którą wspólnie wychował jej córkę, Kate Hudson, również znaną aktorkę. Jak widać duety nie tylko w życiu zawodowym przyniosły mu szczęście.