Reklama

Kultowy film geeków

"Zabawne dialogi, lekka kpina z konwencji, penetrowanie seksualnej strony życia - bez pruderii ale i patosu" - to znaki firmowe Judda Apatowa. Na ekranach naszych kin jest jego najnowsza produkcja "Chłopaki też płaczą".

CHŁOPAKI TEŻ PŁACZĄ"

"Zabawne dialogi, lekka kpina z konwencji, penetrowanie seksualnej strony życia - bez pruderii ale i patosu - to znaki firmowe Apatowa, który jest tu producentem. Jeśli do tego dołożyć odniesienia do popkultury, zwłaszcza szydercza parodię Kryminalnych zagadek, gdzie każdy dialog jest czysta perłą humoru, to mamy klasyczny film kultowy dla tzw. geeków. I tak między nami geekami: główny bohater pisze lalkowy musical o Draculi. Nie udawajcie, że potraficie się temu oprzeć".Katarzyna Nowakowska, "Dziennik"

Reklama

"Film jest łatwo przewidywalny, przydługi i o nieco rozlazłej strukturze, ale ma też swój wdzięk, niezłe dialogi, dobrze napisane postacie, a ponadto jest porządnie zakorzeniony w rzeczywistości emocjonalnej - w końcu każdy z nas był albo wcześniej czy później będzie porzucony przez kobietę.

Piszę z nas, gdyż to, co najbardziej różni go od zwyczajnej komedii romantycznej - gatunku adresowanego głównie do kobiecej widowni - jest jego męska perspektywa: zanurzenie w męskiej wrażliwości i celebrowanie męskiej wiecznej niedojrzałości. A czy spodoba się kobietom? To, jak by powiedział klasyk, doskonałe pytanie..."
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"


"MROCZNY RYCERZ"

"Futurystyczno-umowne Githam City ma wszelkie cechy współczesnej metropolii w typie Nowego Jokru, główny bohater jest jeszcze bardziej neurotyczny i schizofrenicznie rozdarty, a czarny charakter Joker pod błazeńskim makijażem skrywa osobowość psychopatycznego kaznodziei z Siedem wystawiającemu światu rachunek za grzechy. Nolan nakręcił film pomysłowy, pełen brawurowo zainscenizowanych scen i efektownych zwrotów akcji, a zarazem inteligentnie wpisał w widowiskową konwencję całkiem poważne etyczne dylematy".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"

"Mroczny rycerz to naprawdę solidne kino, choć nie tak doskonałe, jak piszą za oceanem. Przydałaby się np. selekcja wątków, co widać zwłaszcza w finale - dwuipółgodzinny film nie może się skończyć. W przeciągniętej części ostatniej puenta goni puentę, a pomysł, by w komiksowej historii dotknąć niewirtualnych, współczesnych lęków na granicy histerii, dziwnie się rozmywa. Prowokację zastępują deklaracje, patos rozlewa się bez umiaru, a miejsce błyskotliwych pytań (Why so serious? Jokera) zajmują podane na tacy w wielkich słowach wykładnie".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"



"FADOS"

"Ktoś mógłby powiedzieć, że Fados jest serią kilkunastu nieskomplikowanych technicznie wideoklipów (takich, jakie TVP produkowała w latach 60. i 70.), ale byłaby to czcza złośliwość. Za tą prostotą kryje się bowiem wyrafinowana gra światła, kolorów i luster, a wszystko to służy jednemu: maksymalnemu wyeksponowaniu muzyki i skoncentrowaniu uwagi widza na jej wykonawcach. (...) Cudowna, przejmująca muzyka. Doprawdy, oprócz bluesa nie ma chyba drugiego stylu, w którym tak pięknie opłakuje się utracone - małą ojczyznę, wielką miłość, cokolwiek".
Paweł Mossakowski, "Gazeta Wyborcza"

"Muzyczny dokument Carolsa Saury poświęcony portugalskiemu stylowi fado zamyka żywą tradycję w zbyt czystej, laboratoryjnej formie. (...) Wspaniałe zdjęcia Vittoria Storaro, świetne, acz proste efekty plastyczne, ascetyczna scenografia ani przez moment nie naruszają równowagi między muzyką a obrazem. a jednak efekt końcowy pozostawia pewien niedosyt. Zachwyca, ale nie angażuje, pozostawia na zewnątrz. (..) Nadmiar sztucznego kiczu nie pozwala widzowi bez reszty poddać się urokowi [tego] widowiska".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"


"MUNYUNRAGABO"

"W przeciwieństwie do głośnych filmów o Ruandzie w Munyurangabo cały sens zamknięty jest w tym, co niewypowiedziane wprost. Dramat wciąż żywej, podskórnej nienawiści między Hutu i Tutsi, dramat tych, którzy przeżyli i wciąż pamiętają uderza w pozornie nieznaczących słowach, spojrzeniach, drobnych gestach. Z jednym wyjątkiem. Pod koniec filmu młody poeta mówi do kamery swój wiersz-apel: o Ruandzie jako wielkim cmentarzu, walczących dzieciach zmuszanych do nienawiści, ale też np. o traktowaniu kobiet jako osób drugiej kategorii. Ryzykowny zabieg pełni tę samą funkcję, jak słynna przemowa fryzjera tyrana w finale Dyktatora Chaplina o budowaniu świata bez chciwości, nienawiści i nietolerancji. Wiersz recytuje zresztą w Munyurangabo autentyczny poeta Edouard B. Uwayo, który jako jedyny mężczyzna w rodzinie ocalał w czasie ruandyjskiej rzezi w 1994 roku: być może właśnie dlatego ten nieco publicystyczny gest nie razi".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"

"Pozorny spokój statycznych kadrów podszyty jest niepokojem nerwowych zdjęć z ręki. W sielskiej przestrzeni co rusz pojawiają się symboliczne pęknięcia. maczeta w ręku chłopca odsyła do tragedii sprzed lat, ale też zwiastuje czające się niebezpieczeństwo ponownego wybuchu. Chung opowiada prosta historię subtelnie, oszczędnie, zadaje pytania o sens zemsty, o pojednanie, ale odpowiedzi zawiesza w próżni niedopowiedzeń, choć kończy zamierzonym dysonansem - wygłoszonym wprost do kamery apelem o pokój. Munyurangabo w całości jest właśnie apelem zamkniętym w małym realizmie, uważnej obserwacji, zwyczajności".
Wojtek Kałużyński, "Dziennik"


"ŁOWCY SMOKÓW"

"Francuska animacja Łowcy smoków pokazuje, że najlepsze filmy tego typu powstają z dala od Europy. ma też jeszcze jedną wadę - to rzecz dla dzieci o naprawdę mocnych nerwach. (...) Tak duży jest tu rozdźwięk między infantylizmem niektórych scen brutalnością innych, że trudno powiedzieć, do dzieci w jakim wieku bajka jest skierowana. (...) Te przywykłe do rejestrów Teletubisiów opuszczą salę z krzykiem".
Magdalena Michalska, "Dziennik"

"Ani specjalnie oryginalna, ani do cna sztampowa produkcja jednym wyróżnia się z pewnością - wizją smoczo-ludzkiego świata, który rządzi się swoimi prawami. W powietrzu fruwają mniejsze lub większe wyspy, spacerować znaczy skakać po pływających w przestrzeni kamieniach i skalnych odłamkach, a by złapać smoka (tym razem niespecjalnie groźnego) trzeba biegać z góry na dół po lewitującej wyspie-kuli z warzywami".
Paweł T.Felis, "Gazeta Wyborcza"

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: życia | chłopaki | geek | znaki | dziennik | Gazeta Wyborcza | filmy | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy