Krzysztof Kolberger nie żyje
W wieku 60 lat zmarł Krzysztof Kolberger. Od wielu lat zmagał się z chorobą nowotworową.
Kolberger urodził się 13 sierpnia 1950 roku w Gdańsku. Był absolwentem warszawskiej PWST, debiutował na deskach Teatru Śląskiego w Katowicach. W latach 1973-82 i 1999-2004 występował w Teatrze Narodowym. Był też aktorem Teatru Współczesnego i Teatru Ateneum w Warszawie. Był też wybitnym recytatorem poezji, zajmował się również reżyserią teatralną.
W pamięci widzów pozostały jego role w "Dziadach", "Wacława dziejach" i "Weselu".
Jako reżyser wystawił "Krakowiaków i górali" (Opera Wrocławska, później Teatr Wielki w Warszawie), "Nędzę uszczęśliwioną" (również Teatr Wielki), "Żołnierza królowej Madagaskaru" (Opera Szczecińska) oraz "Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków".
- Zetknęłam się z Krzysztofem na gruncie zawodowym kilka razy. Szczególnie miło wspominam jednak naszą pierwszą współpracę, swój udział w sztuce "Królewna Śnieżka i krasnoludki". Zachorowała Maryla Rodowicz i zostałam poproszona o jej zastępstwo - i tak zostałam krasnoludkiem Gburkiem. A obok: Zbigniew Wodecki, Danuta Rinn, Krystyna Sienkiewicz, Jan Kobuszewski. Było rodzinnie i wesoło, ale taki był właśnie Krzysztof. On cały czas uśmiechał się do życia. Był człowiekiem delikatnym, taką poetycką duszą - wspomina w rozmowie z PAP Stanisława Celińska.
Kolberger wystąpił w ponad 70 filmach. Jedną ze swoich pierwszych ról zagrał w "Mazepie" Gustawa Holoubka z 1975 r. Wśród kolejnych były m.in. role w "Kontrakcie" Krzysztofa Zanussiego (1980), "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny" Janusza Majewskiego (1982), "Jeśli sie odnajdziemy" Romana Załuskiego (1982), "Na straży swej stać będę" Kazimierza Kutza (1983), "Przyspieszeniu" Zbigniewa Rebzdy (1984) i "Dziewczętach z Nowolipek" Barbary Sass (1985).
Filmografia aktora zawiera również następujące tytuły: "Hotel klasy lux" (reż. Ryszard Ber), dyptyk: "Dziewczęta z Nowolipek - Rajska jabłoń" (w reż. Barbary Sass), "Dwa księżyce" (reż. Andrzej Barański). Telewidzowie pamiętają Krzysztofa Kolbergera z ról w głośnych spektaklach Teatru Telewizji, takich jak "Lucy Crown", "Romeo i Julia", "Popiół i diament", "Don Carlos", "Kobieta zawiedziona" a także z seriali "Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy", "Rzeka kłamstwa", "Modrzejewska" i "Ekstradycja".
- O śmierci Krzysztofa powiedziała mi żona, właściwie obudziła mnie tą informacją. Potem usiadłem przed telewizorem i przeczytałem tytuły filmów, w których zagrał. Prawie 40 lat pracy, które podaje się w takiej pigułce, jest to niewspółmierne, ale rozumiem, że nie da się wymienić wszystkiego, co osiągnął - powiedział w rozmowie z PAP aktor Jerzy Bończak, który po raz pierwszy spotkał się z Kolbergerem na planie "Mazepy".
- Krzysztof Kolberger grał główną rolę w moim filmie "Na straży swej stać będę" - wspomina w rozmowie z PAP reżyser Kazimierz Kutz. - To był film, który mówił o okresie okupacji niemieckiej na Śląsku. Wówczas miałem okazję zetknąć się z nim w bezpośredniej pracy i poznać go bliżej; sam Kolberger zresztą później uważał, że to była jego najlepsza rola. Podczas wspólnej pracy wytworzyła się między nami głębsza więź, bo dla niego to było ważne doświadczenie, z kolei ja poznałem kogoś niezwykle ciekawego z tego pokolenia - wyznał reżyser.
- Mnie się wydaje, że wyróżniał się przez ostatnie lata jego choroby jakimś niesłychanym heroizmem w stosunku do własnego losu, jakąś taką dziwną, silną męskością. Był - moim zdaniem - człowiekiem bardzo prawym i bardzo uporządkowanym wewnętrznie. Posiadał bardzo głęboką duchowość i taką swoją - intymną, bo on tego publicznie nie demonstrował - filozofię życia, pełną harmonii, z dala od spraw tego świata - zauważył Kutz.
- Patrzyłem na niego z wielkim podziwem i szacunkiem. Moim zdaniem umarł ktoś bardzo prawy - dodał artysta.
- Kiedy kończyliśmy naszą pracę w filmie, to on mi dał w prezencie taki sygnet męski, o którym nie dalej jak wczoraj rozmyślałem; myślałem, że dobrze jest, kiedy człowiek spotyka na swojej drodze ważnych ludzi i coś materialnego się od nich dostaje (...). I dziś odszukałem ten sygnet i symbolicznie go włożyłem na palec i muszę powiedzieć, że idealnie pasuje. Myślę o Krzysztofie Kolbergerze i ten sygnet w ten sposób stał się mi jeszcze bardziej bliski - zakończył Kutz.
W ostatnich rolach kinowych najczęściej obsadzany był jako ksiądz. W takim charakterze pojawił się w: "Katyniu" (2007) Andrzeja Wajdy, "Mniejszym złu" (2009) Janusza Morgensterna oraz obrazie "Popiełuszko. Wolność jest w nas" (2009) Rafała Wieczyńskiego. Ostatnim filmem Kolbergera była "Moja krew" (2009) Marcina Wrony.
W 1981 roku dostał nagrodę dla najlepszego aktora na festiwalu debiutów filmowych w Koszalinie za rolę w "Kontrakcie" Krzysztofa Zanussiego. W 1998 roku był nominowany do Polskich Nagród Filmowych - Orłów - w kategorii "najlepsza rola męska" za występ w "Kronikach domowych" Leszka Wosiewicza.
- Współpracowałem z nim jako aktorem przy kilku projektach, ale bardziej niż jako aktora będę pamiętać go jako człowieka. Jego wielka batalia, jaką prowadził przez tyle lat ze swoją chorobą, i sposób, w jaki odnosił się do ludzi, sam będąc człowiekiem potrzebującym pomocy - to było imponujące i za to go będziemy pamiętali - wspomniał w rozmowie z PAP reżyser "Kontraktu".
Wśród najważniejszych pozafilmowych wyróżnień Kolbergera znajdują się również m.in. Złoty Mikrofon (2005) - "za wielkie radiowe kreacje w utworach klasyki polskiej i światowej", Super Wiktor Specjalny (2006), tytuł Mistrza Mowy Polskiej (2006), Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (2007), Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis" (2008) i nagroda Teatru Polskiego Radia - Wielki Splendor (2009).
- Współpracowaliśmy przy "Mesjaszu" Hendla. Krzysztof był narratorem poszczególnych części. Urzekał i porywał tą taką swoją melodią mówienia. Miał niezwykły talent czytania poezji, ale i proza w jego wykonaniu stawała się poezją. To, co dawał ludziom poprzez swoją interpretację, to był prawdziwy skarb - wspomniał w rozmowie z PAP autor tekstów piosenek Jacek Cygan.
- Występowaliśmy razem w Filharmonii Narodowej w Gdańsku na wieczorze poetyckim. Krzysztof mówił wiersz "W malinowym chruśniaku". To przepiękny erotyk i pochwała życia. Mówił to głosem, w którym chwilami brakowało oddechu, ale tym samym stawało się to dla nas, słuchających go wtedy, dramatycznym uwielbieniem życia - dodaje aktor Olgerd Łukaszewicz.
Według Kolbergera jednym z najważniejszych zadań aktorskich w jego karierze było powierzenie mu przez Telewizję TVN przeczytania testamentu papieża Jana Pawła II w czasie żałoby po jego śmierci w kwietniu 2005 r.
Kolberger podkładał głos pod postać Jana Pawła II w polskiej wersji biograficznego filmu "Jan Paweł II" w reżyserii Johna Kenta Harrisona. Był również narratorem filmu "Tryptyk rzymski", opartego na tekście poematu Jana Pawła II.
Od lat zmagał się z chorobą nowotworową. Dwukrotnie był operowany. Jest jednym z bohaterów książki "Odnaleźć dobro" Marzanny Graff-Oszczepalińskaiej, w której opowiada w formie pamiętnika o swoim osobistym spotkaniu z prawdziwym dobrem tkwiącym w człowieku.
- Choroba zmusiła mnie do zastanowienia się, jaki to wszystko ma sens. [Musiałem podjąć] próbę nadania sensu tym kilkunastu latom, które mnie czekają. Ksiądz Twardowski i Jan Paweł II - to moi nauczyciele w dochodzeniu do momentu, który czeka każdego, momentu przechodzenia na drugą stronę - powiedział w telewizyjnym wywiadzie z Markiem Nowickim.
- Był szalenie zdyscyplinowany w tej walce o życie. Wiedzieliśmy, że za kulisami ma kuchenkę mikrofalową, w której były podgrzewane porcje jedzenia dla niego. Był niezwykle bohaterski w swoim przywiązaniu do życia, kochał swój zawód - wspomina w rozmowie z PAP Olgerd Łukaszewicz.
- Walczył w sposób heroiczny, ale cichy. To nie było w charakterze Krzysztofa, żeby epatować kogokolwiek swoją chorobą. Zrobił to dyskretnie. Jego pojedynek ze śmiercią był pojedynkiem bardzo kameralnym - powiedział w TVN24 Englert, dodając, że stracił "wspaniałego kolegę i świetnego aktora".
- Krzysiek nie mówił o swojej chorobie. Twierdził, że nie ma się nad czym roztkliwiać. Swoje przemyślenia trzymał głęboko w sobie, nie obarczał ludzi swoim nieszczęściem, bólem, przypadłościami. Jeżeli już o tym mówił, było to zupełnie normalne. Po prostu informował, że idzie do szpitala. Starał się o tym nie mówić, to było obok - dodał Zbigniew Wodecki, który spotkał Kolbergera podczas realizacji sztuki "Królewna Snieżka".
O pracy z Krzysztofem Kolbergerem opowiedziała również aktorka Joanna Szczepkowska.
- Dowiedziałem się 5 minut temu. Krzysztof bardzo potrzebował nas, kolegów. Mimo postępującej starał się bywać wszędzie, przychodził tak uśmiechnięty, tak rozświetlony. Było coś wielkiego, świętego w jego chorowaniu. Im był słabszy, tym bardziej potrzebował ludzi i tym był bardziej otwarty i ciepły dla nas. Nigdy nie zapomnę jego uśmiechu. To ktoś szczególny i jako artysta, i jako człowiek znoszący cierpienie - zwierzyła się na antenie TVN24 Szczepkowska.
- Był bardzo twórczym człowiekiem, dużo reżyserował. To było miłe, nie przypominam sobie nigdy złej atmosfery związanej z pracą z nim. To był człowiek, który niezwykle potrzebował bliskości. Cementował przez to nasze środowisko - dodała Szczepkowska.
Krystyna Tkacz zapamiętała ciągle obecny uśmiech na twarzy Krzysztofa Kolbergera:
- Najstraszniejszą rzeczą jest to, że trzeba powiedzieć, że był. Był człowiekiem niezwykłym, wspaniałym kolegą - oddanym, pomocnym, pracowitym. Zawsze można było liczyć na jego wsparcie i kilka dobrych słów, ponieważ zawsze widział jaśniejsze strony życia. Nie pamiętam go innego, jak tylko pogodnego i promiennego. Zawsze był uśmiechnięty. Już samą swoją obecnością dawał pozytywnego kopa, a przy tym był bardzo kulturalny, dyskretny i nieskazitelny. Panował nad tremą, nigdy nie podnosił głosu - powiedziała aktorka.
- Pamiętam, gdy Krzysztof zachorował, to odbyła się w kościele na Sadybie msza św. w jego intencji. Stałem obok Anny Marii Jopek i tak niezwykle mocno ściskaliśmy kciuki. Chcieliśmy, żeby mu się udało. I potem mieliśmy świadomość widząc go w kolejnych latach na scenie i w życiu, że mu się udało. Dlatego ta dzisiejsza wiadomość jest dla mnie tym bardziej bolesna - zakończył w rozmowie z PAP Jacek Cygan.
- To bardzo smutna wiadomość. Krzysztof był z nami; pamiętam, gdy parę lat temu robiliśmy onkologiczny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, był jego ikoną. Był człowiekiem, który zawsze mówił: walczę, walczę z chorobą, walczę z chorobą nieuleczalną - podobnie jak Kamil Durczok - opowiada Jurek Owsiak.
- Krzysztof Kolberger - to był aktor, na którym się wychowałem, którego obserwowałem, którego śledziłem. Jego głos kojarzy chyba każdy w Polsce - związane jest z nim coś bardzo ciepłego. Ale przegrał i to jest też powód, żebyśmy my grali - żebyśmy mówili, że warto, żeby sprzęt był w szpitalach, żeby dzieciaki były diagnozowane; żeby nie odkrywać naszych chorób kiedy jesteśmy dorośli, bo wtedy mamy mniejsze szanse niż gdybyśmy byli diagnozowani, kiedy jesteśmy dziećmi - dodał Owsiak.
- Był z nami; był człowiekiem, który się angażował we wszystkie akcje i wspierał najróżniejsze idee związane z ratowaniem życia i sprawami podobnymi do tych, którymi zajmuje się WOŚP. Powiemy o nim także podczas XIX finału Orkiestry - zapewnił szef WOŚP.