Krakowski Festiwal Filmowy: Łozińscy w pół drogi
W ramach trwającego Krakowskiego Festiwalu Filmowego o Złotego Lajkonika rywalizują ojciec i syn: Marcel i Paweł Łozińscy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że obaj zaprezentowali właściwie... ten sam film!
Punkt wyjścia był następujący. Ceniony dokumentalista Marcel Łoziński (autor nominowanego do Oscara obrazu "89 mm od Europy") i jego nie mniej utytułowany syn Paweł (Złoty Lajkonik w 2000 roku za film "Taka historia") postanowili wybrać się wspólnie w samochodową wycieczkę do Francji. Podróż zaplanowana została nie jako wycieczka krajoznawcza, lecz próba zaleczenia rodzinnych traum; wspólna wyprawa przez Słowację, Austrię, aż do Francji, gdzie spoczywają prochy matki Marcela Łozińskiego - miała stać się dla obu reżyserów rodzajem filmowej autoterapii. Zamiast jednego wspólnego filmu - jak pierwotnie planowali - z materiałów, które nakręcili w trakcie podróży, każdy z nich zmontował własne dzieło.
Podwójne seans "Ojca i syna" (reż. P. Łoziński) oraz "Ojca i syna w podróży" (reż. M. Łoziński) przypomina jednak doświadczenie towarzyszące występującej w książeczkach dla dzieci obrazkowej zabawie "znajdź różnice". Obydwa dokumenty, w większości wykorzystujące identyczny materiał źródłowy, różnią się między sobą wyłącznie detalami.
Nie wiem, na czym polegał artystyczny konflikt między ojcem i synem, seans "Ojca i syna w podróży" (film Marcela Łozińskiego obejrzałem jako pierwszy) udowodnił jednak, że obaj panowie są dość silnymi osobowościami. Już otwierające film Marcela ujęcie, rodzaj prologu, w którym Paweł wyrzuca swojemu ojcu odejście od rodziny, wprowadza nas w tematykę dokumentu. "Ojciec i syn w podróży" konwencję kina drogi wykorzystuje bowiem tylko celem doświadczenia rodzinnego katharsis. Syn będzie oskarżał ojca o grzechy przeszłości, ojciec będzie starał się zmazać poczucie winy.
Pokonując z ojcem i synem kolejne kilometry będziemy świadkami nie tylko kolejnych przystanków na mapie ich zaimprowizowanej podróży - a to kemping w Austrii, a to postój na stacji benzynowej, czy krótki spacer po słowackim miasteczku - lecz przede wszystkim dopuszczeni zostaniemy do sekretów rodzinnej historii. Z intymnych rozmów, które prowadzą między sobą ojciec i syn, nie tylko dowiemy się o szczegółach ich biografii (poruszające są zwłaszcza opowieści Marcela o swym dzieciństwie), lecz przede wszystkim poczujemy zapach wzajemnych resentymentów: Paweł wyrzuca ojcu "nieudany eksperyment", jakim była próba partnerskiego wychowania syna; nie może również wybaczyć ojcu stylu, w jakim odszedł od rodziny. Całość, zarejestrowana małymi kamerami (każdy z Łozińskich kręci na własną rękę), skonfrontowana jest z rodzinnymi archiwaliami: dziennikowi z podróży towarzyszą wmontowane w strukturę filmu nagrania z prywatnego archiwum Łozińskich.
O wiele większe wrażenie robi film Marcela, dłuższy o 20 minut daje pełniejszy wgląd w relację między ojcem i synem. Zabawne, że oglądając go mógłbym przysiąc, że sygnowany został nazwiskiem Pawła. To właśnie syn występuje tu jako siła napędowa, rodzaj narratora, który popycha akcję do przodu. Zadając ojcu kolejne niewygodne pytania kilkukrotnie obnaża Marcela, który - nie potrafiąc ukryć gniewu - ordynuje wyłączenie kamery i wyruszenie w dalszą podróż. "Gdzie tu konflikt?" - pyta w pewnym momencie Marcel, jakby wyczuwając, że aby wspólna podróż z synem stałą się czymś więcej niż tylko rodzinną wycieczką, aby stała się materiałem na film, musi, jak uczą tego w szkołach filmowych, wystąpić zderzenie dwóch życiowych postaw. Paweł od początku wykazuje jednak pewien sceptycyzm wobec całego przedsięwzięcia, w pewnym momencie otwarcie przyznaje się, że stracił wiarę w cały projekt i zastanawia się nad celowością dalszej podróży.
Oglądając film Pawła ma się wrażenie uczestnictwa w tej samej (także kinematograficznej) podróży. W filmie syna znajdują się ledwie dwie sceny, których nie znajdziemy w filmie Łozińskiego-seniora. W pierwszej Paweł wyrzuca tacie niedojrzałość podając jako przykład momenty, kiedy Marcel podrzucał mu do opieki dziecko z kolejnego związku (fajne są w tym filmie/ tych filmach wszystkie momenty, w których ojciec i syn zamieniają się rolami, np. scena, w której Paweł strofuje tatę, że nie umył zębów przed snem). Drugi fragment, którego na próżno szukać w wersji Marcela, to scena w miejscu, gdzie pochowana została matka reżysera, kiedy Marcel tłumaczy synowi, co ma zrobić z prochami ojca, kiedy go już zabraknie. Bawiąc się do końca w zabawę "znajdź różnice" odnotujmy jeszcze, że Paweł używa innego podkładu muzycznego do archiwalnych nagrań - o ile w wersji Marcela pobrzmiewa w tle jedynie nostalgiczny fortepian, Paweł wykorzystuje do muzycznej ilustracji fragment francuskiego szansonu.
Wracając do kwestii ambicjonalnych. W jednej z kluczowych scen obydwu filmów Paweł przyznaje się do pewnego rodzaju artystycznego kompleksu, który odczuwa jako syn znanego ojca. "Ciągle w biografii zaznaczają mi, że jestem synem Marcela Łozińskiego" - mówi narzekając na ciągłe porównania z twórczością słynnego ojca. "Może mi kiedyś będą pisać, że byłem ojcem Pawła Łozińskiego?" - kokieteryjnie odpowiada Marcel. Jedno jest pewne, swymi nowymi filmami panowie dali nam bezpośredni impuls do porównywania ich twórczości!
Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!