Kożuchowska z Adamczykiem
Małgorzata Kożuchowska i Piotr Adamczyk grają główne role w sztuce "Księżniczka na opak wywrócona". Premiera spektaklu odbyła się w niedzielę, 25 kwietnia, na deskach Teatru Narodowego w Warszawie.
"Księżniczka na opak wywrócona" to imitacja komedii mistrza hiszpańskiego baroku, Calderona de la Barki, autorstwa Jarosława Marii Rymkiewicza. Sztukę wyreżyserował Jan Englert, a w rolach głównych obsadził - Małgorzatę Kożuchowską, Piotra Adamczyka, Ewę Konstancję Bułhak i Grzegorza Małeckiego.
Jest to historia, w której jawa miesza się ze snem, życie ze sztuką, powaga z komizmem, a nad całością unosi duch ironii.
Kiedy ogrodniczka Gileta (Ewa Konstancja Bułhak) zostaje pomyłkowo wzięta za księżniczkę, rzeczywistość zaczyna się przenikać z marzeniem sennym. Sen zaś niejednokrotnie w sposób aluzyjny nawiązuje do teorii ojca psychoanalizy - Zygmunta Freuda.
"Spektakl jest o miłości do teatru, jest groteską na teatr. To opowieść o tym jak kostium może stworzyć człowieka, jak czasami zwykła przebieranka zaczyna wpływać na zmianę losów naszego życia" - wyjaśnia Małgorzata Kożuchowska, która gra księżniczkę Dianę.
"Na początku sztuki księżniczka oddaje swoją suknię służącej. Przebiera się, aby walczyć o miłość. Dla służącej jest to zasadnicza zmiana - nagle zostaje królową, zaczyna w to wierzyć i już nie chce pozbyć się sukni" - dodaje aktorka.
"A ja kocham szczerze i do głębi jestem księciem, zakochanym w księżniczce Dianie. Bawimy się konwencjami - jest tu i groteska, i commedia dell arte, i kawałek realizmu. Żonglerka różnego typu stylem aktorskim i teatralnym" - tłumaczy Piotr Adamczyk, czyli sceniczny książę Roberto.
Scenografia przedstawienia wzorowana jest na latach 50. XX wieku. Karuzela i fontanna - to rekwizyty rodem z filmów mistrza Federico Felliniego. O tym, jakie było źródło tego pomysłu, wyjaśnił reżyser Jan Englert.
"Pierwszy pomysł był taki - Fellini zrobił Amarcord o miłości do filmu, ja zrobię sztukę o miłości do teatru. Razem ze scenografem planowaliśmy wejście w plan Felliniego, dopóki nie zobaczyłem tego okropnego filmu, który korzysta z tego samego pomysłu. Zrezygnowałem, ale ślad lat 50-tych został. Jego design idealnie trafia w przaśność i plebejskość tekstu Rymkiewicza".
Na uroczystą premierę do Teatru Narodowego przybyli m.in. Maja Komorowska, Jerzy Schejbal, Anna Czartoryska, Halina Kunicka, Janusz Morgenstern, Sambor Czarnota, Marta Dąbrowska, oraz Anna Seniuk, która podzieliła się swymi refleksjami na temat obejrzanego przedstawienia.
"Muszę przyznać, że tekst Rymkiewicza ukochałam już wiele lat temu, kiedy robiłam go ze studentami jako dyplom. Do tej pory mam go w głowie, kocham i uwielbiam. Jest tak teatralny i rozkoszny, że obcowanie z nim to sama przyjemność. W przedstawieniu było wszystko co trzeba - śmiech, wzruszenie, rozmyślanie nad życiem i jego sensem. A do tego dobra zabawa i przednia muzyka. Finał niczym w San Remo".
Aktorka obserwując na scenie swego syna Grzegorza Małeckiego, który - podobnie jak jego koledzy - oklaskiwany był w trakcie spektaklu, powiedziała skromnie: "Wstydu nie ma".