Reklama

Kontrowersjny film w Niemczech

Od czwartku w niemieckich kinach będzie można obejrzeć film. pt. "Kompleks Baader-Meinhof", przedstawiający historię przywódców lewackiej terrorystycznej Frakcji Czerwonej Armii (RAF).

Już na kilka tygodni przed premierą obraz wywołał w Niemczech gorącą dyskusję, zbierając zarówno pochwały, jak i krytyczne oceny.

Reżyserem filmu jest Uli Edel, a producentem - Bernd Eichinger (znany także z filmów "Upadek" czy Imię Róży"). Scenariusz oparto na bestsellerowej książce byłego redaktora naczelnego tygodnika "Der Spiegel" Stefana Austa.

Akcja rozpoczyna się od protestów studenckich w 1967 roku w Berlinie, w trakcie których od policyjnych kul zginął student Benno Ohnesorg. Wydarzenia te dały początek radykalizacji części ruchu studenckiego i powstania w 1970 roku Frakcji Czerwonej Armii, której celem było zwalczenie "imperialistycznego i kapitalistycznego systemu" Niemiec.

Reklama

W latach 70. RAF rozpętała w Niemczech krwawą kampanię terroru. W przeprowadzonych przez organizację zamachach zginęły 34 osoby. Śmierć poniosło także 27 terrorystów. RAF rozwiązała się w 1998 roku.

Reżyser Uli Edel twierdzi, że przywiązywał wielką wagę do tego, by przedstawiona w filmie o RAF historia w możliwie jak największym stopniu odpowiadała faktom. Sceny kręcono w oryginalnych pomieszczeniach, wykorzystano oryginalne zdjęcia oraz raporty policyjne.

Także kryterium doboru aktorów było możliwie duże podobieństwo do postaci, które mieli zagrać. W rolę jednego z przywódców i założycieli RAF Andreasa Baadera wcielił się Moritz Bleibtreu,

Martina Gedeck zagrała Ulrike Meinhof, a Johanna Wokalek - Gudrun Ensslin.

Obraz wchodzi do kin opatrzony komentarzem: "szczególnie wartościowy". A centrala promocji niemieckiego filmu German Films zdecydowała, że "Kompleks Baader-Meinhof" będzie niemieckim kandydatem do przyznawanej przez Amerykańską Akademię Filmową nagrody Oscara w kategorii "Najlepszy film nieanglojęzyczny".

Nie brakuje jednak krytycznych głosów na temat produkcji. Na łamach środowego wydania gazety "Passauer Neue Presse" córka Ulrike Meinhof, publicystka Bettina Roehl oceniła, że film jest "całkowitą gloryfikacją bohaterów". "To monumentalne dzieło, które powstało po to, by uczynić z Baadera i Meinhof ikony na wiele lat oraz postawić im pomnik" - powiedziała.

Zdaniem Roehl w filmie brakuje też historycznego kontekstu. "Ofiary i ich krewni, a przede wszystkim całe społeczeństwo występują tu tylko w roli statystów" - oceniła.

Także zdaniem szefa niemieckiego wywiadu BND Ernsta Uhrlaua twórcom filmu nie udało się zdemaskować mitu RAF i pokazać młodszemu pokoleniu prawdziwego oblicza organizacji terrorystycznej. "Członkowie RAF zostali przedstawieni delikatniej niż ja ich pamiętam. To nie jest tamta rzeczywistość" - ocenił Uhrlau w rozmowie z internetowym portalem gazety "Berliner

Morgenpost".

Z kolei syn zamordowanego przez RAF prokuratora generalnego Siegfrieda Bubacka uważa, że "Kompleks Baader-Meinhof", poświęcony tylko jednej stronie - sprawcom - przedstawia jedynie częściowo problem terroryzmu. Może być jednak punktem wyjścia do lepszego zrozumienia wydarzeń lat 60. i 70. w Niemczech - ocenia Buback w tygodniku "Focus".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: KOMPLEKS | KOMPLEKS | obraz | RAF | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy