Reklama

Komedia o powrocie Adolfa Hitlera robi furorę w niemieckich kinach

Na początku października do niemieckich kin trafił film "Er ist wieder da" ("On znów tu jest"), będący ekranizacją bestsellerowego opowiadania satyrycznego Timura Vermesa. W historii z przymrużeniem oka mamy okazję przekonać się, jak mogłaby potoczyć się kariera polityczna dyktatora, gdyby rozwijał ją w czasach na wskroś przesiąkniętych nowoczesnością.

Na początku października do niemieckich kin trafił film "Er ist wieder da" ("On znów tu jest"), będący ekranizacją bestsellerowego opowiadania satyrycznego Timura Vermesa. W historii z przymrużeniem oka mamy okazję przekonać się, jak mogłaby potoczyć się kariera polityczna dyktatora, gdyby rozwijał ją w czasach na wskroś przesiąkniętych nowoczesnością.
Kadr z filmu "Er ist wieder da" ("On znów tu jest") /materiały prasowe

W nowym filmie Davida Wnendta Adolf Hitler wraca do Niemiec XXI wieku. Były dyktator (w tej roli Oliver Masucci) musi  przyzwyczaić się do reguł nowego świata, z takimi jego dobrodziejstwami, jak internet, telewizja oraz ustrój demokratyczny. Rzecz w tym, że dawny przywódca III Rzeszy nadal hołduje swej nacjonalistycznej ideologii i za punkt honoru obiera sobie przywrócenie jej we współczesnym świecie.

Jak przystało na człowieka XXI wieku, Hitler zaczyna poszukiwanie rozwiązań swych problemów od przeszukania internetu. Okazuje się, że nawet założenie poczty elektronicznej staje się nie lada wyzwaniem, gdyż domena "Adolf-kropka-Hitler" jest już zajęta! ("Co za bezczelność!").

Reklama

I tak pierwszym wyszukiwanym hasłem staje się "panowanie nad światem" - Führera w osłupienie wprowadza fakt, że obecnie Niemcy nie posiadają żadnych bomb, a poza tym... dlaczego tej sieci nikt nie kontroluje?!

Powrót dyktatora i jego polityczne zapędy zostają jednak odebrane nieco opatrznie. Dalekosiężne plany Hitlera komplikują się, gdy zostaje wkrótce uznany za wyjątkowo utalentowanego imitatora i zyskuje status medialnego celebryty, nowej supergwiazdy. Czy tego rodzaju popularność nie utrudni mu politycznych aspiracji?

"Przez to, że w filmie Davida Wnendta zamazują się granice pomiędzy fikcją a rzeczywistością, pozbawia nas on wymówki, że ma to być tylko film" - czytamy w recenzji zamieszczonej na stronie niemieckiego dziennika "Die Welt", który w pozytywnym aspekcie określił film mianem "absurdalnego żartu".

"Również niemieckie kino może się z niego śmiać" - zauważa "Die Welt", nazywając Hitlera właśnie rodzimym odpowiednikiem Borata. W recenzji filmu daje się zauważyć próba wytłumaczenia, dlaczego postać Führera zyskała wysokie miejsce wśród ikon współczesnej popkultury: "Hitler jest dla współczesnej młodzieży klaunem z filmów, internetu, czy lekcji historii, przed którym przede wszystkim wszyscy ostrzegają".

Data premiery polskiej wersji filmu nie jest jeszcze znana. Trailer w wersji niemieckiej doczekał się w serwisie Youtube już przeszło 2,5 miliona odtworzeń.

Autorka: Katarzyna Pająk

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy