Kolberger: Oswajał cierpienia innych
W wieku 60 lat zmarł Krzysztof Kolberger. Od wielu lat zmagał się z chorobą nowotworową. - 21 lat na naszych oczach walczył z chorobą. Nigdy nie widziałam kogoś, kto by tak chorował, jak on - przyznaje Anna Dymna
- Krzysztofa Kolbergera bardzo dobrze znałam, bo przez 10 lat jeździliśmy po całym świecie grając "Pana Tadeusza". Przemierzyliśmy wszystkie kontynenty. Zawsze czułam się przy nim tak, jakbym weszła w bezpieczne miejsce, gdzie jest świeże powietrze i słońce - powiedziała aktorka.
- Dziś zdałam sobie sprawę, że w tych brutalnych, często niestety chamskich czasach Krzysiu był prawdziwym arystokratą ducha. On zawsze był czymś zajęty, zawsze był czymś zafascynowany, on lubił piękne rzeczy. Miał w sobie taką niezwykłą łagodność. Nigdy nie pozwalał sobie, żeby się na kogoś zdenerwować. Nigdy nikogo nie zbył, nigdy nikogo nie potraktował źle - dodała Dymna.
Krzysztof Kolberger od lat zmagał się z chorobą nowotworową. Dwukrotnie był operowany.
- On wyglądał jak człowiek, który dzięki chorobie udał się w jakąś niezwykłą podróż. Cały czas był uśmiechnięty, życzliwy. Nikogo nie epatował swoją chorobą, nie męczył. Ani słowa skargi. On był taki, że kiedy mówi się o człowieku, to ja lubię myśleć o Krzyśku. On był takim człowiekiem godnym, człowiekiem z klasą, który ma marzenia, jest pracowity. To cechy, które tak rzadko kumulują się w jednym ciele - zwróciła uwagę Dymna.
- Dopiero kiedy zaczął chorować, zaczął pełnić niezwykłą funkcję, jaką rzadko udaje się człowiekowi pełnić. Przez to, że miał taką postawę wobec swojej choroby, wobec cierpienia, przez to, że jeszcze się tym podzielił. Nie epatował, nie straszył, on po prostu mówił, żył i pracował - zauważyła aktorka.
Anna Dymna wspomina swoje telewizyjne spotkanie z Kolbergerem i Kamilem Durczokiem.
- Był razem z Kamilem Durczokiem w moim programie "Spotkajmy się". Opowiadał tak, że ja się przestałam bać, mimo że nie jestem przecież chora. Krzysiek oswajał swoje cierpienie, chorobę dla innych ludzi. Ilu ludzi dzięki niemu się uśmiechnęło cierpiąc, tego ja nie wiem, ale na pewno są ich tysiące - powiedziała, dodając, że na zawsze pozostaną w nas jego "uśmiech i siła"
- Tacy ludzie robią więcej niż lekarstwa, cudotwórcy i lekarze. Dlatego że jest to przestrzeń, w której najbardziej potrzeba nam uśmiechu i siły, a Krzysiek potrafił to tak po prostu. Zdumiewający człowiek. Zostawił po sobie w ludziach tyle nadziei, uśmiechu - zauważyła Dymna.
- Był fantastycznym aktorem. Dobrze, że miał taką możliwość, że mógł publicznie występować i miał szansę, żeby piękno, które miał w sobie, przekazywać i je przekazywał. Miał wielu fanów i wielbicieli, niezmiennie, mimo choroby. Dziś musiał się poddać, ale myślę, że on i tak zrobił tę śmierć w konia i tę chorobę. Przez tyle lat mu się to udawało. Uważam, że jest wygranym - zakończyła aktorka.