Reklama

"Kociarze": Czyli list miłosny do wielbicieli kotów

"Kociarze" to list miłosny do wielbicieli kotów. Połączyłam w tym filmie dwa tematy, które kocham - powiedziała Mye Hoang w wywiadzie dla The Vietnamese. Jej dokument o mężczyznach, których życie odmienili czworonożni przyjaciele, można oglądac na ekranach polskich kin.

"Kociarze" to list miłosny do wielbicieli kotów. Połączyłam w tym filmie dwa tematy, które kocham - powiedziała Mye Hoang w wywiadzie dla The Vietnamese. Jej dokument o mężczyznach, których życie odmienili czworonożni przyjaciele, można oglądac na ekranach polskich kin.
Kadr z filmu "Kociarze" /materiały prasowe

"Kociarze": "Każdy człowiek kochający koty to mój przyjaciel"

"Każdy człowiek kochający koty to mój przyjaciel - nic więcej nie trzeba" - twierdził Mark Twain. Mye Hoang w "Kociarzach" podpisuje się pod jego słowami.

Amerykańska reżyserka pochodzenia wietnamskiego zebrała opowieści dziewięciu mężczyzn, których życie odmieniły koty. Zaczyna od aktora Nathana Kehna, który pewnego dnia został właścicielem Korniszonka, a z czasem do jego futrzanej rodziny dołączyły Rudzia, Annie i Księżniczka. Dzięki filmikom ze zwierzętami w rolach głównych, publikowanymi w internecie, Kehn szybko stał się influencerem.

Reklama

Popularność w sieci zdobyła też należąca do nauczyciela Petera Maresa Klawa, która lubi stawać na dwóch łapkach. Ale przecież nie wszystkie koty chcą grzać się w świetle reflektorów. Są również takie jak Płomyk, stały mieszkaniec remizy strażackiej, znaleziony za budynkiem przez strażaka Jordana Lide'a, przygarnięty przez bezdomnego Gruzina Davida Giovanniego Szczęściarz, który zainspirował swojego właściciela do znalezienia pracy, albo Tora, dzięki której kierowca tira David Durst zainteresował się fotografią i modą. Co kot, to historia. I tak kaskader Ryan Robertson zawdzięcza swojemu Siemsonowi związek z wymarzoną kobietą, a inżynier Jeff Judkins dzięki Zulowi przestał się wstydzić, że kocha koty.

"Kociarze": Mężczyźni coraz częściej piszą o swoich kotach

Takiego dokumentu nie mógł zrobić nikt inny niż kociara. Mye Hoang niemal od zawsze miała w domu zwierzęta. W momentach spadku nastroju przegląda na Instagramie zabawne zdjęcia kotów. Jednak jej największą pasją jest kino. Uwielbia oglądać filmy na wielkim ekranie. Gdy zrealizowała fabułę "Viette", postanowiła, że poświęci się wyłącznie produkcji. Wtedy wpadł jej do głowy pomysł na film o kotach. Był zbyt kuszący, by z niego zrezygnować.

"Zaobserwowałam pewien trend. A mianowicie, coraz więcej mężczyzn w mediach społecznościowych zaczęło z dumą pisać o swoich kotach. Uznałam, że mogłabym zrobić o tym film. Nie wiedziałam, co z tego wyjdzie. Miałam doświadczenie z fabułami, a nie z dokumentami, które zazwyczaj w trakcie pracy stają się czymś innym, niż początkowo zakładaliśmy. A później nadszedł 2020 rok. Wszyscy wiemy, co się wówczas wydarzyło. W pandemii realizacja filmu stała się ogromnym wyzwaniem. Nie wiedziałam, ile potrwają zdjęcia. Postanowiłam po prostu spróbować. Lubię spędzać czas z ludźmi, tymi prawdziwymi. Niekoniecznie z zawodowymi aktorami, producentami, bo oni przynoszą do stołu ogromne ego" - wspomniała w podkaście Factual America.

"Kociarze" - podkreśliła Hoang - to jej "list miłosny do wielbicieli kotów". "Połączyłam w tym filmie dwa tematy, które kocham - mężczyzn i koty. Opowiedziałam o ich wzajemnych relacjach, które mnie - postronnej obserwatorce - z pewnych względów zapewniają tyle radości. Jednak mój dokument można traktować również jako eksplorację kwestii współczesnej męskości. Nie wiem, jak to wygląda u was, ale w Ameryce istnieje wiele przesądów dotyczących mężczyzn, którzy mają koty. Bywają postrzegani jako niemęscy. Zainspirował mnie także mój mąż. Kiedy się poznaliśmy, on w ogóle nie był miłośnikiem kotów. Aż do momentu, gdy kot go odnalazł. Wystarczyło kilka dni i kompletnie zafiksował się na jego punkcie. Reszta jest już historią" - dodała w tym samym wywiadzie.

"Kociarze": Większość bohaterów znaleziono na Instagramie

Większość bohaterów Hoang znalazła na Instagramie. Obserwowała ich profile już od dłuższego czasu. Pozostałych wybrała w czasie przygotowań do realizacji filmu. Za jeden z celów obrała sobie obalenie mitu, że wszystkie koty są takie same.

"Koty są trudne do sfilmowania, więc rzadziej pokazuje się je w filmach. Wydaje mi się, że ludzie nie wiedzą, jakie zalety ma ich posiadanie. Mój dokument udowadnia, że jest ich wiele. Teraz może nawet więcej niż kiedykolwiek. Ze względu na to, co dzieje się na świecie, opieka nad zwierzęciem - zwłaszcza kotem - wpływa korzystnie na zdrowie psychiczne i prawdopodobnie również fizyczne. Tak jest chociażby w wypadku strażaków i każdego, kto pracuje na pierwszej linii. Mam nadzieję, że udało mi się uchwycić to w filmie. Chciałam pokazać także, że koty mają różne osobowości. Każdy z nich ma małą duszę" - podsumowała twórczyni na łamach "Pop Entertainment".

"Kociarzy" można oglądać w kinach od piątku. Autorem zdjęć jest Rob E. Bennett. Za muzykę odpowiada Micah Dahl Anderson, a za montaż - Mye Hoang. Dystrybutorem obrazu jest Velvet Spoon.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Kociarze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy