Reklama

"Klecha": Statyści bez wypłat, PISF odpowiada producentowi

Chociaż zdjęcia do "Klechy" Jacka Gwizdały zakończyły się w październiku 2018 roku, niektóre z osób pracujących przy filmie wciąż nie otrzymały zapłaty za swoją pracę. Producent Andrzej Stachecki zapowiedział, że wszystko zostanie uregulowane po wpłynięciu kolejnych rat dofinansowania od Telewizji Polskiej i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. W odpowiedzi jego słowa PISF wystosował oświadczenie.

Chociaż zdjęcia do "Klechy" Jacka Gwizdały zakończyły się w październiku 2018 roku, niektóre z osób pracujących przy filmie wciąż nie otrzymały zapłaty za swoją pracę. Producent Andrzej Stachecki zapowiedział, że wszystko zostanie uregulowane po wpłynięciu kolejnych rat dofinansowania od Telewizji Polskiej i Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. W odpowiedzi jego słowa PISF wystosował oświadczenie.
Mirosław Baka na planie filmu "Klecha" /Niemiec /AKPA

O problemie statystów napisał dziennik "Echo dnia" z 18 marca 2019 roku. Tam też zostaje przytoczona wypowiedź Stacheckiego. Wedle niej producent liczy, że po wpłynięciu kolejnych rat dofinansowania pieniądze będzie można przesłać na przełomie marca i kwietnia.

W oświadczeniu dostępnym na stronie PISF jego przedstawiciele informują, że "wszystkie możliwe obecnie raty z tytułu umowy o dofinansowanie filmu "Klecha" zostały wypłacone". Wedle umowy podpisanej z instytucją, ostatnia rata (wynosząca 10% dofinansowania, czyli 200 tysięcy złotych) może być wypłacona dopiero po rozliczeniu filmu w raporcie końcowym.

Reklama

Autorzy oświadczenia przypominają także, że w październiku 2018 roku "Klecha" otrzymał dodatkowy milion złotych dofinansowania od dyrektora PISF Radosława Śmigulskiego. I w tym wypadku ostatnie 10% zostanie wypłacone po złożeniu i zatwierdzeniu raportu końcowego.

W końcowym akapicie przedstawiciele PISF stwierdzają, że Instytut "nie zalega z wypłatą rat na rzecz producenta filmu". Brak możliwości przyznania ostatnich rat wynika z niedopełnienia formalności przez producentów "Klechy".

Film Gwizdały jest oparty na historii księdza Romana Kotlarza. Opowiada historię niezwykle brutalnych działań powstałej w 1973 roku tzw. "Grupy D" - ściśle tajnego oddziału specjalnego do walki z Kościołem w IV Departamencie MSW. Szefem spec oddziału zostaje pozbawiony skrupułów, cynicznie manipulujący ludźmi "Mistrzo" (Piotr Fronczewski). Pobicia, uprowadzenia, podpalenia i prowokacje, to sztandarowe metody pracy tajnej grupy, której jednym z ważniejszych zadań jest zastraszanie i próba pozyskania do współpracy niezłomnego księdza Romana (Mirosław Baka), proboszcza z podradomskiego Pelagowa, ze szczególną perfidią prześladowanego przez komunistyczne służby już od czasów studiów w Seminarium Duchownym w Krakowie w latach 50. Nękany nocnymi telefonami z pogróżkami i szantażowany ksiądz Roman nie ustaje jednak w działaniach wspierających strajkujących robotników z Radomia, co wywołuje furię "Mistrza" i popycha go do podjęcia coraz drastyczniejszych kroków. Nieudana próba zamachu na życie kapłana tylko zwiększa jego determinację w walce o prawa pokrzywdzonych.

W filmie oprócz Baki i Fronczewskiego wystąpili także Artur Żmijewski, Danuta Stenka, Janusz Chabior, Marcin Bosak, Robert Gonera i Lech Dyblik.

Film Gwizdały miał wejść do polskich kin 8 marca 2019 roku. Nowa data premiery nie jest póki co znana.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Klecha | PISF
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy