Reklama

Kirk Douglas: Pasja życia

Pytany o sekret długowieczności, zaskakuje szczerością: - Dorastałem w nędzy. Umiem rezygnować i czekać. A do szczęścia nie potrzebuję zbyt wiele - mówi. 9 grudnia idol amerykańskiego kina, wielki Kirk Douglas, kończy sto lat. Pytany, co dalej, odpowiada: - Jak to, co? Wielka przygoda, zwana życiem.

Pytany o sekret długowieczności, zaskakuje szczerością: - Dorastałem w nędzy. Umiem rezygnować i czekać. A do szczęścia nie potrzebuję zbyt wiele - mówi. 9 grudnia idol amerykańskiego kina, wielki Kirk Douglas, kończy sto lat. Pytany, co dalej, odpowiada: - Jak to, co? Wielka przygoda, zwana życiem.
Ten moment, gdy śpiewanie "100 lat" na urodzinach przestaje być aktualne... /Getty Images

Nie raz w przypływie szczerości powtarzał, że wierność, wstrzemięźliwość i religijność nie należą do jego mocnych stron. Do czasu. Papierosy rzucił jako 34-latek, choć palił trzy paczki dziennie. Wystarczyło mu spojrzeć na cierpienie trawionego przez duszności ojca Herszela, by podjąć mężną decyzję o zerwaniu z nałogiem.

Romanse poszły zaś w niepamięć, gdy poznał swą drugą żonę. Jako młody, przystojny aktor lubił uwodzić koleżanki. Był rok 1954, filigranowa Niemka, Anna Buydens, kompletnie zawróciła mu w głowie - to wtedy oglądanie się za spódniczkami dobiegło końca. Pobrali się, zapatrzeni w siebie jak gołąbeczki. W 2004 roku para odnowiła śluby małżeńskie, ciesząc się, że dane im było spędzić ze sobą tyle lat.

Reklama

Co z ostatnią przemianą? Sprawa wydaje się poważniejsza... Po wypadku helikopterowym (1991) i udarze mózgu (1996) Kirk przemyślał swój stosunek do wiary. Ten znakomity aktor, niezły pisarz, dowcipny, obdarzony luzem i dystansem do siebie człowiek nigdy nie twierdził, że jest ateistą. Jako syn bogobojnych europejskich Żydów w wieku 13 lat miał bar micwę.

Po tym jak otarł się o śmierć, postanowił ją odnowić, wchodząc w głębszą, dojrzalszą relację z Bogiem. Pisał o tym w kolejnych książkach, rad z ponownego odkrycia Stwórcy - z nim, jak mówił, życie jest lepsze. Myślicie, że stał się świętym? Otóż nie. - Mam wady, jakżeby inaczej! Burt Lancaster, z którym zagrałem w siedmiu filmach, powtarzał, że jestem trudny. Zgadza się, jestem. Mam jednak zbyt wiele lat, by to zmieniać. Zaakceptujcie mnie takim, jakim jestem albo spadajcie - podkreślał.

Prasa plotkarska wytykała mu (niesprawiedliwie) skłonność do flirtu. - Jak ja bym chciał poznać Angelinę Jolie. Oczywiście, gdyby zgodziła się na to żona - żartował, drażniąc media. Zamiast Angeliny poznał inną ślicznotkę - wybrankę Michaela, Catherine Zeta-Jones. Do dzisiaj ją uwielbia, twierdząc, że to wymarzona synowa. Ona zaś umieszcza na Instagramie sielskie zdjęcia z Kirkiem, Michaelem i synami, którzy są oczkiem w głowie dobiegającego setki dziadka.

Jakim cudem dożył tak sędziwego wieku? Wyjaśnił to w ciepło przyjętej autobiografii "Syn śmieciarza" (1988). Twierdził, że wszystkiemu winne są nie tyle geny, co ubóstwo, w którym dorastał. Issur Danielowicz Demski przyszedł na świat w 1916 roku w miasteczku Amsterdam, w stanie Nowy Jork. Jego rodzice przywędrowali do USA z wioski znajdującej się na terenie dzisiejszej Białorusi. Tata Herszel, który w Europie cieszył się poważaniem, w USA musiał pracować jako śmieciarz.

Issur-Kirk, pisząc, że żyli na krawędzi ubóstwa, nie przesadzał. - Rodzice uchodzili za analfabetów. Nie znali ani słowa po angielsku. To dlatego, próbując zaskarbić sobie szacunek otoczenia, nauczyłem się języka - mówi. Wziął się za siebie z podziwu godnym uporem. Uprawiał wrestling, biegał, rzucał się na książki, a po cichu śnił o aktorstwie. I choć trudno w to uwierzyć, silna wola oraz potęga marzeń okazały się kluczem do sukcesu.

Kinomani zwrócili na niego uwagę szybko, tuż po premierze filmu "Dziwna miłość Marty Ivers" (1946). Debiutował późno, jako trzydziestolatek. Zapamiętać warto kreacje w "Championie", "Pięknym i złym", "Pasji życia", "Spartakusie", "Ostatnim kowboju" czy "Układzie".

Gdy w 2004 roku ogłosił, że przechodzi na emeryturę, miał w dorobku 90 ról kinowych. - Pytacie, czy zamierzam wrócić na srebrny ekran? Otóż nie! Jestem starcem o sercu młodzieniaszka. Na "bezrobociu" nie będę się nudził. Napędza mnie nieposkromiona ciekawość życia, ludzi, polityki. Wierzę, że każdy dzień jest darem. Weźcie sobie tę maksymę do serca, wtedy i wam będzie łatwiej - powiedział.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Tele Tydzień
Dowiedz się więcej na temat: Kirk Douglas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy