Reklama

"Katyń" w Londynie

W największej sali kinowej British Film Institute (BFI) odbyła się we wtorek wieczór brytyjska premiera głośnego filmu Andrzeja Wajdy "Katyń". Pokaz zainaugurował prezentację filmowego dorobku reżysera organizowanego w BFI w ramach szóstego dorocznego Festiwalu Filmów Polskich.

W okolicznościowym liście nadesłanym do organizatorów z okazji premiery, Wajda wyraził ubolewanie z powodu tego, iż nie mógł osobiście przybyć do Londynu na premierę, ponieważ wyjazd odradzili mu lekarze. W jego imieniu pokaz wprowadziła ambasador RP w Londynie Barbara Tuge-Erecińska i dyrektor BFI Geoff Andrew.

"Wajda pozostał sobą. W czasach cenzury nie zawsze mógł mówić wprost o tym, co myślał i czuje. W Katyniu, w odróżnieniu od jego wcześniejszych filmów, nie ma ani niedomówień, ani aluzji,

jest za to historyczna prawda ukazana z dwóch stron: ofiar i ich rodzin" - powiedział krytyk filmowy Robert Mitcham.

Reklama

Angielscy widzowie określali film Wajdy przymiotnikiem "powerful" (porażający), "well done" (nienaganny), lub "superbly acted" (doskonały aktorsko).

Według Andrzeja Polniaszka, prezesa Komitetu Pomocy Polakom na Wschodzie i Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich w Londynie, nie jest to film, o którym można powiedzieć, że się podoba, lub nie. "To jest kwestia wczucia się" - podkreśla. Jego zdaniem film będzie miał duże znaczenie w ukazaniu historycznej prawdy młodemu pokoleniu.

Dyrektor Instytutu Kultury Polskiej Paweł Potoroczyn, współorganizator wtorkowej premiery, uważa, iż film ma bardzo czytelną prawdę moralną: "Katyń pokazuje, że prawda jest bezkompromisowa, ponieważ między tymi, którzy znali prawdę o Katyniu, a stali się częścią represyjnego systemu, a tymi, którzy nie chcieli żyć w kłamstwie nie było kompromisu". Sądzi, iż jest to film "przywołujący do porządku".

Znany historyk II wojny światowej Zbigniew Siemaszko uważa, że Wajda trafnie oddał myślenie polskich jeńców wziętych do sowieckiej niewoli po 17 września 1939 r. "Rzeczywiście nie upadali na duchu i byli optymistami, ponieważ byli przeświadczeni, iż będą potrzebni. Wybuchnie nowa wojna i ktoś się o nich upomni".

Siemaszko ma zastrzeżenia do epizodu z rosyjskim oficerem kapitanem Popowem, którego rolę odtwarzał aktor Siergiej Garmasz. Twierdzi, że jest niewłaściwie umieszczony w czasie, ponieważ w 

lutym 1940 r. Rosjanin nie mógłby zostać wysłany na front fiński, ponieważ wojna sowiecko-fińska skończyła się w styczniu 1940 r.

Wskazuje też, iż nie jest prawdą, jakoby żony i rodziny oficerów były wywożone z terenów okupowanych przez ZSRR w lutym 1940 r. W tym czasie zsyłano osadników polskich i leśników. Żony oficerów i podoficerów wywożono w głąb ZSRR w kwietniu 1940 r.

Inni pytani uczestnicy premiery wskazywali, iż Wajda pokazał prawdę taką, jaka jest, unikając dwóch pułapek: propagandy i Hollywoodu.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: film | Katyń
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy