Kate Winslet: Kompleksy na punkcie figury
Choć tysiące ludzi na całym świecie uważa ją za ideał piękna, ona sama w przeszłości była daleka od takiego postrzegania samej siebie. Miała kompleksy na punkcie swojego wyglądu, który - jej zdaniem - odbiegał od standardów obowiązujących w Hollywood. W najnowszym wywiadzie Kate Winslet wyznała, że na planie filmu "Contagion - Epidemia strachu" obsesyjnie kontrolowała to, jak prezentuje się jej sylwetka. Gwiazda zapewniła, że dopiero teraz czuje się komfortowo w swojej skórze.
Kate Winslet należy do grona najbardziej cenionych aktorek w Hollywood. Laureatka Oscara za rolę w filmie "Lektor" stworzyła na przestrzeni lat szereg pamiętnych kreacji aktorskich, które przypadły do gustu zarówno widzom, jak i krytykom. Winslet podziwiana jest nie tylko za swój talent, ale i urodę.
Okazuje się tymczasem, że to właśnie wygląd był dla gwiazdy przed laty źródłem kompleksów i zaniżonej samooceny. Goszcząc w podcaście "WTF with Marc Maron", aktorka wyznała, że w przeszłości nie lubiła swojej "krągłej" figury, która jej zdaniem nie pasowała do obowiązujących wówczas w "Fabryce Snów" kanonów piękna.
Wspominając swój występ w filmie "Contagion - Epidemia strachu", Winslet zdradziła, że na planie obsesyjnie wręcz kontrolowała to, jak prezentuje się jej sylwetka.
"Była tam scena, w której wrzucono mnie do worka na zwłoki. Niemal w każdym ujęciu otwierałam jedno oko i pytałam: 'Czy mój tyłek nie wygląda w tym na zbyt duży?'. Głupie, typowo próżne bzdury. Ludzie mówili o mnie, że wyglądam inaczej, bo byłam nieco większa. W latach 90. Hollywood było zdominowane przez bardzo smukłe kobiety, co moim zdaniem nie było do końca zrównoważone" - wyznała aktorka.
Winslet z radością obserwuje dokonujące się obecnie zmiany w kontekście postrzegania kobiet, mających wygląd nieprzystający do wyśrubowanych hollywoodzkich norm. Jak zapewniła, jej dawne obawy dotyczące własnej figury odeszły w zapomnienie - dziś w pełni akceptuje to, jak wygląda.
"Mając 45 lat, czuję się bardzo dumna z siebie i swojego ciała" - zaznaczyła w rozmowie z "Daily Mail". Owa zmiana podejścia pozwoliła aktorce czerpać radość z nagich scen, które nakręciła na potrzeby swojego nowego filmu, biograficznego melodramatu "Amonit". "Byłam zaskoczona, jak dobrze się z tym czułam. Jestem starsza, moje ciało ma blizny, rozstępy. To zupełnie inne ciało niż to, które miałam 20 lat temu" - wyznała Winslet.
W filmie "Amonit" gwiazda "Titanica" zagrała słynną paleontolożkę Mary Anning. Na ekranie partneruje jej Saoirse Ronan. Między pochodzącymi z dwóch różnych światów bohaterkami z czasem rodzi się społecznie nieakceptowane uczucie. Jak zaznaczyła Winslet, w kontekście odbioru ukazywanej na ekranie intymności wciąż obowiązują podwójne standardy - miłosne sceny z udziałem osób tej samej płci są według niej postrzegane w sposób stereotypowy.
"Dlaczego za każdym razem mówi się o nich 'sceny lesbijskie' lub 'sceny gejowskie'? Dlaczego nie można ich nazwać po prostu scenami miłosnymi? Przecież o wątku z 'Titanica' nie powiedzielibyśmy 'heteroseksualny romans'! Wierzę, że trzeba pokazywać w filmach więcej miłosnych relacji między osobami LGBT" - podkreśliła gwiazda.