Kaszubsko godka Janusza Gajosa
Dla Janusza Gajosa rola w "Kamerdynerze", historii splątanych losów Polaków, Kaszubów i Niemców, łączyła się z nauką języka kaszubskiego - wszak gra kaszubskiego patriotę Bazylego Miotke. "Nałożyłem na siebie straszny obowiązek" - odnosi się do zadania, jakim była nauka tego języka aktor.
Akcja filmu Filipa Bajona "Kamerdyner" pokazuje burzliwie wydarzenia pierwszej połowy XX wieku, jakie miały miejsce na Pomorzu. Wydarzenia, których bohaterami byli Polacy, Kaszubi i Niemcy. W tej epickiej historii wątek miłosny przeplata się z narodowościowym.
Postać Bazylego Miotke, granego przez Janusza Gajosa, inspirowana jest osobą Antoniego Abrahama, którego nazywano "królem Kaszubów". Reprezentował on swoją społeczność na konferencji wersalskiej. "Jest to prosty człowiek, o dużej mądrości, gotowy do rozmowy. Jego wielkim pragnieniem jest to, żeby Kaszuby były kawałkiem Polski" - Gajos, w rozmowie z PAP Life, opisuje swojego bohatera. O ile prawdziwy Abraham umarł w 1923 r. z powodu choroby, historia Miotkego sięga do II wojny światowej.
"Po przeczytaniu scenariusza, powiedziałem Filipowi, że nie wyobrażam sobie, żeby 'król Kaszubów; mówił w innym języku niż kaszubski. Zgodził się ze mną w tej kwestii. Kaszubski okazał się być dosyć trudny. Nałożyłem na siebie straszny obowiązek" - wspomina Gajos. Jak zauważa, kaszubski jest swoistą mieszanką niemieckiego i polskiego.
"Kamerdynera" kręcono przez trzy lata. "Pracowało się trudno, bo mieliśmy kilka długich przerw. To zawsze wpływa niekorzystnie. Po pierwsze ludzie się starzeją. Poza tym każdy start od nowa jest takim uruchamianiem akumulatora, który najpierw jęczy i dopiero po jakimś czasie zaskakuje i zaczyna płynnie działać" - ocenia aktor.
"Kamerdyner" w kinach od 21 września.