Reklama

Karolina Rosińska: Aktorka jednej roli?

Wiodła beztroskie życie w Hollywood. Ale wtedy nie dbała o karierę. W końcu zrozumiała, że życiu trzeba nadać sens.

Dzięki roli w "Uprowadzeniu Agaty" Marka Piwowskiego okrzyknięto ją jedną z najbardziej obiecujących młodych aktorek lat 90. Film oparty na faktach z życia jednego z bardziej znanych wówczas polityków wywołał skandal obyczajowy i polityczny.

19-letniej wtedy Karolinie Rosińskiej miał otworzyć drogę do wielkiej filmowej kariery. Po premierze w 1993 roku zagrała jeszcze kilka ról. Ta najbardziej znana to Noemi w "Poranku kojota" Olafa Lubaszenki, komedii wciąż chętnie nadawanej w różnych telewizjach. Ten film dla niej znaczył wiele. Wydawało się, że aktorkę i reżysera będzie łączyć coś więcej niż przyjaźń.

Reklama

Ich drogi jednak się rozeszły. Aktorka w poszukiwaniu szczęścia wyjechała do Los Angeles.

- Jestem wolnym duchem, ciągle poszukującym swego miejsca na ziemi. Przez wiele lat myślałam, że moim domem stanie się Los Angeles. W słonecznej Kalifornii czułam się znakomicie, miałam marzenia, że uda mi się pracować jako aktorka. Ale marzeniom trzeba pomagać. A ja... nie miałam aż takiej determinacji, by chodzić na castingi, zabiegać o role. Zresztą taka jestem do dziś - przyznaje się Rosińska.

Przez wiele lat była pewna, że za wielką wodą znalazła swój raj na ziemi. Wyszła za mąż za amerykańskiego malarza i producenta filmowego. Beztrosko żyła sobie w sąsiedztwie Hollywood...

- Było mi dobrze, o nic nie musiałam się martwić. Ale też szybko zrozumiałam, że nie na tym polega życie... Trzeba mu nadać sens, kierunek. Zaczęłam studiować literaturę porównawczą na uniwersytecie w Los Angeles - wspomina.

Gdy kończyła studia, wiedziała już, że jej małżeństwo jest pomyłką, a rozstanie - tylko kwestią czasu. O byłym już mężu-artyście mówi dziś z wielką sympatią w głosie. - To mój przyjaciel. Pozostajemy do dziś w kontakcie. Mamy do siebie wielkie zaufanie i wiemy, że zawsze będziemy mogli na siebie liczyć - wzrusza się aktorka.

Po szybkim rozwodzie nie przestawała szukać miłości. Będąc na wakacjach u rodziców w Łodzi, wybrała się na przyjęcie do przyjaciół. Tam poznała nieśmiałego chłopaka, który był w nią wpatrzony jak w obraz. Gdy wróciła do USA, zasypywał ją pełnymi tęsknoty i czułych słów e-mailami. Pisał tak pięknie, wydawał się taki romantyczny...Myślała, że tacy mężczyźni już nie istnieją. Spotkali się raz, drugi... W końcu postanowili, że się pobiorą.

Drugi mąż namówił ją na powrót do Polski. Z dziećmi Vivienne (5 l.) i Melchiorem (4 l.) zamieszkali w Szczecinie, bo on miał tam pracę. Ona marzyła o tym, by wrócić do filmu. Ich drogi, ich pragnienia zaczęły się rozmijać coraz bardziej... Dziś 39-letnia Karolina Rosińska jest w trakcie sprawy rozwodowej. Ale o latach spędzonych z drugim mężem opowiada bez żalu.

- To była miłość jednostronna. Ale piękne jest, że dzięki niej mam dwoje cudownych dzieci. W Polsce bardzo szybko się zaaklimatyzowały i świetnie odnalazły.

Gdy dzieci są w przedszkolu, pani Karolina siada do tłumaczeń. Ma certyfikat British Council i tłumaczy m.in. scenariusze. Pracuje też jako nauczycielka języka angielskiego. Zagrała w reklamie.

Jednak najbardziej chciałaby wrócić do filmu. Ale jeszcze bardziej szuka prawdziwej i szczerej miłości. Uczucia, które pozwoliłoby jej kochać bez granic i robić szalone rzeczy w życiu. Zupełnie jak Agata, którą dziewiętnaście lat temu tak świetnie zagrała w filmie...

Iza Wojdak


Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: życia | Karolina Rosińska | Sens | role
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy