Kara za drastyczną kreskówkę
Spółka Polskie Media, właściciel telewizji TV4, musi zapłacić 10 tysięcy złotych za nadanie przed południem kreskówki "Przygody Freya w Kosmosie". Sąd gospodarczy w Warszawie - jak poinformowała rzeczniczka przewodniczącego rady Joanna Stempień - odrzucił we wtorek, 22 października, skargę stacji na karę Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. To już trzecia przegrana TV4 z KRRiT przed sądem.
"Przygody Freya w Kosmosie" TV4 wyemitowała 21 sierpnia 2000 roku o godz. 11.00. Przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Juliusz Braun uznał, że nadawca naruszył przepisy ustawy o radiofonii i telewizji oraz rozporządzenie Rady o warunkach rozpowszechniania audycji mogących zagrażać rozwojowi psychicznemu dzieci i młodzieży.
"Analiza filmu wykazała, że zawiera on wiele scen drastycznych i ukazujących przemoc, które mogą mieć negatywny wpływ na psychiczny i uczuciowy rozwój dzieci i młodzieży. Film ukazuje odrealniony świat, pełen zjawisk destrukcji i przemocy" - brzmiało uzasadnienie decyzji o ukaraniu stacji.
W kreskówce pojawił się m.in. narkoman, który chcąc wydobyć fiolkę, prosi "nie opuszczaj mnie w potrzebie". Wśród innych bohaterów filmu znaleźli się: handlarz organami ludzkimi oraz rzeźnik handlujący mięsem ludzkim i przyprawami podniecającymi. Z przygód tytułowego Freya w "Galaktyce Strachu" widz może dowiedzieć się np., że aby panować trzeba zabić poprzednika.
Film został oznaczony kategorią "za zgodą rodziców". Według przewodniczącego Rady, świadczyło to jednak tylko o tym, że nadawca zdawał sobie sprawę z negatywnego oddziaływania treści
zawartych w filmie.
Analiza Rady oparta była m.in. o opinię psychologa i pedagoga prof. Jadwigi Izdebskiej, która wskazywała na destruktywny wpływ filmu na dzieci. Szkodliwa, jej zdaniem, była nie tylko treść
filmu, ale też jego strona plastyczna. Profesor zwracała m.in. uwagę, że film był wyemitowany w czasie wakacji, kiedy dzieci często zasiadają przed telewizorami bez kontroli rodziców.
Sąd po obejrzeniu kreskówki podzielił wszystkie argumenty prof. Izdebskiej. Z jego wyrokiem nie zgadza się TV4. Wiceprezes stacji Mariusz Walkiewicz przyznaje, że kreskówka zagraża dzieciom w wieku przedszkolnym, ale, jak twierdzi, nie do nich była ona adresowana.
"To nie była kreskówka dla dzieci. Nie przyjmuję założenia przewodniczącego KRRiT, że do godz. 16 to tylko dla dzieci, a po 16 nie dla dzieci. Ramówkę buduje się różnie. To był film skierowany do młodzieży" - powiedział.
Wtorkowy wyrok to już trzecia niekorzystna dla TV4 decyzja sądu w sporze z KRRiT. Wcześniej sąd nakazał zapłacić stacji 95,9 tysięcy złotych za nadanie w czasie chronionym filmu "Daleko od domu", a także 100 tysięcy złotych za "Tropikalną Gorączkę", również pokazaną w czasie chronionym. Za ten drugi film ukarany był też Canal+. W przypadku tej telewizji jednak sąd uznał, że Rada nie miała racji. Rozbieżne wyroki w sprawie tego samego filmu wywołały pytania o kryteria stosowania kar.
Zdaniem Walkiewicza błędne jest założenie Rady, że telewizja jest od wychowywania dzieci. "Ponadto każdy program informacyjny jest nie dla dzieci, a mimo to są np. wiadomości o godz. 12.00, w których informujemy o wydarzeniach w Izraelu czy o wojnach w Ruandzie i nikt się nie zastanawia, czy one zagrażają rozwojowi psychicznemu dzieci i młodzieży" - argumentuje.
Walkiewicz obawia się dalszych kar, ale - jak mówi - nie zamierza "popaść w paranoję, żeby nic nie puszczać w telewizji".