"Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów: Girl power!
Wydaje się, że era bluszczowatych postaci kobiecych/heroin oczekujących ratunku w wieżach lub wymagających nieustannego sprzątania w kuchniach minęła w kinie bezpowrotnie. Teraz dziewczyny potrafią nieźle dokopać i świetnie się przy tym bawić. Tę obezwładniającą girl power widać też w najnowszej produkcji Marvela "Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów".
Globalny konflikt schodzi na dalszy plan, gdy dwóch równie szlachetnych bohaterów stanie do walki przeciwko siebie. W szeregach wcześniejszych sprzymierzeńców dochodzi do rozłamu. Steve Rogers/Kapitan Ameryka przewodzi nowemu zespołowi, niespodziewanie dla wszystkich Tony Stark/Iron Man stanie w opozycji do dawnego przyjaciela. Ta dychotomia doprowadzi do konfliktu lojalności.
Twórcy ponownie podwyższyli poprzeczkę, dając nam okazję przyjrzenia się dylematom bohaterów z bliska. Scarlett Johansson grająca Nataszę Romanoff wyznała: "Natasza nie może opowiedzieć się po żadnej ze stron. Kapitan jest jej bardzo bliski, stara się więc go przekonać. Ale Tony oznacza mniej problemów". Z kolei Elizabeth Olsen zwraca uwagę na moc, jaka drzemie w Wandzie: "W Wandzie podoba mi się to, że przerażają ją własne moce. Świetnie mi się to gra".
Widać, że bracia Russo zadbali o to, aby nie tylko męska część obsady dobrze bawiła się na planie "Wojny bohaterów". "Świetne w tym filmie jest to, że napięcie cały czas rośnie" - zauważa Johansson, a wg Emily VanCamp - jej bohaterka, Sharon Carter, "nieźle się wyrobiła". "Będzie też trochę nawalanki" - dodaje aktorka z wyraźną ekscytacją. "Nagle przychodzi taka chwila, kiedy myślisz sobie - ekstra - jestem naprawdę w doborowym towarzystwie" - konkluduje Johansson.
"Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów" w kinach od 6 maja.