Już wiadomo, kto zagra superbohaterkę. To gwiazda kultowego serialu
Wiemy, kto będzie nową Supergirl w budowanym przez Jamesa Gunna i Petera Safrana Uniwersum DC. W kuzynkę Supermana wcieli się znana z "Rodu smoka" Milly Alcock.
Po miesiącach plotek i spekulacji zakończono poszukiwania nowej Supergirl, w którą w ostatnim czasie wcielały się Melissa Benoist ("Supergirl") oraz Sasha Calle ("Flash").
Bohaterka ma zostać zaprezentowana fanom po raz pierwszy już w produkcji "Superman Legacy", której premiera zapowiadana jest na czerwiec przyszłego roku. Następnie dostanie własne widowisko zatytułowane "Supergirl: Woman of Tomorrow". Oba filmy mają być częścią pierwszej fazy budowanego przez Jamesa Gunna i Petera Safrana nowego Uniwersum DC.
"Woman of Tomorrow" ma bazować na niedawnej serii komisów Toma Kinga i Bilquis Evely, w którym postać Supergirl została zreinterpretowana.
"Zobaczymy znaczące różnice dzielące Supermana, wysłanego na Ziemię i dorastającego w kochającej rodzinie, oraz Supergirl, wychowaną w spartańskich warunkach, obserwującą, jak jej najdrożsi giną w koszmarnych okolicznościach. To będzie hardkorowa Supergirl. Jeszcze takiej nie widzieliście" - zapowiadał film jakiś czas temu James Gunn
Jeszcze niedawno w wyścigu o rolę krewniaczki Supermana pozostawały dwie aktorki. Jedną z nich była Meg Donnelly, która użyczała głosu postaci Supergirl w kilku filmach animowanych, m.in. w "Legionie superbohaterów" (2023).
Nową Supergirl została jednak Milly Alcock. Dla 23-letniej Australijki to druga w krótkiej karierze ikoniczna postać, w jaką się wcieli. Ogólnoświatową sławę zyskała za sprawą zagrania nastoletniej Rhaenyry Targaryen w nagrodzonym Złotym Globem w kategorii najlepszy serial dramatyczny "Rodzie smoka". Wystąpiła również w takich produkcjach, jak: "The Gloaming", "Upright" i "Rachunek sumienia".
W udzielonym jakiś czas temu wywiadzie dla "Nylon" Milly Alcock wyznała, że już sam angaż do prequela "Gry o tron" był dla niej prawdziwym zaskoczeniem. Gdy została zaproszona na plan długo wyczekiwanej produkcji HBO, jej życie wywróciło się do góry nogami. Dla niej, zwykłej Australijki, która mieszkała na strychu w domu rodziców, pracowała na zmywaku, a od czasu do czasu grywała w rodzimych produkcjach telewizyjnych, rozmach, z jakim kręcono "Ród smoka" był szokiem.
"Przez pierwsze dwa, trzy miesiące ciągle myślałam, że zostanę wyrzucona z planu. Do tej pory pracowałam jedynie dla australijskiej telewizji, w której budżety na produkcje są znacznie mniejsze. Byłam w szoku, obserwując, jak wygląda taka produkcja. To było nowe doświadczenie, ekscytujące, onieśmielające, ale też przerażające" - wspomina 22-letnia aktorka.
We wspomnianym wywiadzie zapewniała również, że do udziału w kolejnej wysokobudżetowej produkcji wcale jej się nie spieszy, ponieważ chce teraz grywać w kameralnych i niezależnych projektach.
"W tej chwili nic się nie dzieje. Doświadczam wstępnej fazy paniki, w której w mojej głowie wciąż pojawia się myśl: 'Już nigdy nie pójdę do pracy, coś takiego już nigdy się nie powtórzy'. Chyba wszyscy wolni strzelcy znają to uczucie. Nie wiem, co będę robiła, naprawdę nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że trafi się coś zabawnego, ekscytującego, ale wiem, że chcę zrobić coś zupełnie innego, niż 'Ród smoka', ostatecznie nie chcę wchodzić w kolejną wielką franczyzę lub dużą serię. Chcę zrobić coś bardzo intymnego, osobistego" - zapewniała.
Nic z tego. Aktorka znów będzie musiała mierzyć się z gigantyczną franczyzą, tyle że zamiast wytwornych sukni tym razem będzie zakładać kostium superbohaterki.