Józef Skwark: Tylko jedna rola
Zagrał tylko jedną główną rolę. Przyniosła mu popularność, ale okazała się też jego przekleństwem.
- Przemijanie jest rzeczą naturalną, ale nadal szalenie imponuje mi świadomość, że pozostaję w wyobraźni, czy przeżyciach kolejnych pokoleń widzów - mówi Józef Skwark, niezapomniany Adaś Cisowski z filmu "Szatan z siódmej klasy".
Do roli w filmie jego konkurentami byli m.in. Stefan Friedman i Jerzy Nasierowski. Wybrano jego. Kiedy w listopadzie 1960 roku film wszedł na ekrany, aktor nie mógł opędzić się od wielbicielek. Na ulicy wołano za nim "Adaś", otrzymywał tysiące listów, a w tygodniku "Filipinka" pojawił się nawet model kroju koszulki, który nosił jego bohater.
W poznańskim Teatrze Polskim, gdzie trafił po zakończeniu studiów, musiał wychodzić tylnym wyjściem. Jednak rola Adasia wpłynęła niekorzystnie na rozwój jego kariery.
- Młodzi ludzie chcieli znaleźć w nim swojego bohatera. Trochę mnie to przerosło, nie byłem na to przygotowany. Uciekałem przed nadmiarem popularności, ciężko znosiłem docinki pedagogów. Byłem tak bardzo identyfikowany z tą postacią, że dalsza kariera w filmie została dla mnie zamknięta - mówił Skwark.
Nie dostawał propozycji ról w filmie, więc poświęcił się pracy w teatrze: najpierw jako aktor, później zajął się reżyserią. Zjeździł całą Polskę, W Krakowie został wykładowcą PWST.
- Trudno było wymazać z pamięci widzów obraz bohatera, którego zagrałem, by uwierzyli w inną postać w moim wykonaniu - wyjaśniał.
Świat filmowy przypomniał sobie o nim po prawie 40 latach. Pojawił się w "Klanie" i "Plebanii", ale jak przekonuje, brak zainteresowania ze strony producentów rekompensował mu teatr.
- Poza reżyserią odkryłem talenty pedagogiczne. Największą frajdę dawała mi praca z aktorem. Zwłaszcza wtedy, gdy obsadzałem nieznanego artystę w roli, dzięki której zaczął odkrywać zawodowy potencjał. Do dziś spotykam ludzi, mówiących: "dziękuję, to dzięki panu!" - dodaje emerytowany aktor.
AK