Reklama

Jon Hamm: Facet z przeszłością

Ostatnie lata były trudne w życiu Jona Hamma - zakończył pracę nad serialem "Mad Men", który przyniósł mu sławę, przeszedł odwyk i rozstał się z długoletnią partnerką. Jego młodość też nie była usłana różami, choćby z tego powodu, że przedwcześnie stracił rodziców.

Ostatnie lata były trudne w życiu Jona Hamma - zakończył pracę nad serialem "Mad Men", który przyniósł mu sławę, przeszedł odwyk i rozstał się z długoletnią partnerką. Jego młodość też nie była usłana różami, choćby z tego powodu, że przedwcześnie stracił rodziców.
Najlepiej znamy go z "Mad Men", ale Jon Hamm nie jest aktorem jednej roli /CHRIS DELMAS /AFP

Jon Hamm był idealnym kandydatem do zagrania Dona Drappera, dyrektora kreatywnego agencji reklamowej, którego przeszłość w serialu "Mad Men" widzowie mieli poznawać stopniowo. I Jon, i Don są tajemniczy i poranieni wewnętrznie.

Rodzice Jona rozstali się, kiedy miał tylko dwa lata. Mieszkał z matką aż do 10 roku życia, kiedy pokonała ją choroba nowotworowa. "Odeszła bardzo wcześnie, jako 36-letnia kobieta. To był rak jelita, z przerzutami na wątrobę i do żołądka. Złośliwy, śmiertelny" - przyznał Hamm w rozmowie z dziennikarzem magazynu "Esquire".

Reklama

Później zamieszkał u ojca. Ten nie potrafił pomóc synowi wyjść z traumy po stracie matki, gdyż sam nie doszedł do równowagi po śmierci pierwszej i drugiej żony (Dan Hamm, nim ożenił się z matką Jona, był wdowcem). Ojcowi z synem nie było dane spędzić wielu lat razem. Hamm senior zmarł z powodu powikłań na tle cukrzycowym, gdy Jon był na studiach.

Oto inne ponure wydarzenie z przeszłości aktora. W 2015 r. wypłynęły szczegóły na temat zdarzeń sprzed dwóch dekad na uniwersytecie w Austin, gdzie studiował Hamm. Jak podają media, gdy był na drugim roku, razem z kilkoma kolegami ze stowarzyszenia Sigma Nu zorganizowali otrzęsiny dla nowych studentów. Mieli podpalić spodnie jednego ze studentów i naruszyć jego nietykalność cielesną.

"Sprawa nie była przedstawiona w sposób zgodny z faktami. Pewne kwestie zostały wyolbrzymione dla dodania efektu. Ciężko mi dzisiaj do tego wracać, nie chcę tym sobie więcej zaprzątać głowy. To było idiotyczne zdarzenie. Zostałem uniewinniony, nie postawiono mi żadnych zarzutów. Głupi był ze mnie dzieciak, a to była głupia sprawa" - komentował Hamm.

Po zakończeniu trwającej wiele lat pracy nad "Mad Menem", Hamm próbuje udowodnić, że nie jest aktorem jednej roli. Niedawno wystąpił w thrillerze "Bejrut", wcielając się w byłego dyplomatę, który wraca na Bliski Wschód, by pomóc przyjacielowi. W przyszłym roku pojawi się jako Archanioł Gabriel w filmie "Good Omens". A obecnie na ekranach polskich kin grana jest produkcja "Źle się dzieje w El Royale", w której wciela się w jedną z głównych ról.


PAP
Dowiedz się więcej na temat: Jon Hamm
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy