Reklama

Johnny Depp: Jestem szczęściarzem

Publiczność zapewne tłumnie ruszy do kin na "Mroczne cienie". Jest jednak ktoś, kto najprawdopodobniej tego nie zrobi. Nigdy. Ten ktoś z zasady ignoruje wszystkie premiery z udziałem Johnny'ego Deppa. Nie widział ani "Edwarda Nożycorękiego", ani "Eda Wooda", nie wspominając już o wszystkich tych "Piratach z Karaibów".

Tym kimś jest Johnny Depp.

- Staram się za wszelką cenę unikać filmów, w których gram - chichocze 48-letni aktor. - Za to oglądają je moje dzieci. Oczywiście, jest wśród nich kilka takich tytułów, które są dla nich zakazane. Raczej nie zamierzam puścić im "Rozpustnika".

Co zatem trzeba zrobić, żeby namówić Johnny'ego Deppa na seans filmowy z Johnnym Deppem? - Proszę przynieść dwie butelki wina, to pogadamy - odpowiada mój rozmówca, zanosząc się od śmiechu.

Spotykamy się w jednym z hoteli w Los Angeles, gdzie Depp promuje "Mroczne cienie" w stroju idealnie dobranym do okazji: na każdym palcu ma pierścionek ze srebrną czaszką, a dookoła nadgarstków czarne nitki. Włosy, profesjonalnie rozczochrane i sprawiające wrażenie nie umytych, opadają mu na twarz, kończąc się gwałtownie na linii podbródka, na którym widnieje dwudniowy zarost.

Reklama

Gotycka opera mydlana

"Mroczne cienie", film w reżyserii Tima Burtona, z którym Depp współpracuje od lat, to historia zrealizowana na podstawie klasycznego telewizyjnego serialu - swoistej gotyckiej opery mydlanej z Jonathanem Fridem w roli humorzastego wampira Barnabasa Collinsa, po raz pierwszy emitowanej w latach 1966 - 1971. Depp był zbyt mały, by śledzić serial w czasie, gdy miał on swoją premierę - doskonale pamięta jednak, jak kilka lat później, po jego wznowieniu, biegiem wracał ze szkoły do domu, by nie przegapić żadnego odcinka.

- Byłem uzależniony od tego serialu - wspomina. - Nie było łatwo, bo pokazywali go o trzeciej po południu, a właśnie o tej godzinie kończyłem lekcje. Pędziłem do domu, ale i tak zawsze spóźniałem się na początek. Później stacja przesunęła porę emisji właśnie ze względu na listowne prośby dzieciaków takich jak ja.

Nie trzeba chyba mówić, że Depp nie był jedynym fanem tej produkcji.

"Ja również nie myślałem o odrabianiu lekcji po powrocie ze szkoły" - w osobnym wywiadzie opowiadał Tim Burton. "Byłem zajęty oglądaniem tego dziwacznego serialu o wampirze...".

Akcja filmowej wersji "Mrocznych cieni" rozpoczyna się w drugiej połowie XVIII wieku. Mieszkająca w Liverpoolu rodzina Collinsów planuje wyprowadzkę do Nowego Świata. Na pokład statku wraz z całą rodziną wsiada mały Barnabas Collins. Kiedy spotykamy go ponownie po dwudziestu latach, Barnabas (Depp) jest młodym playboyem wiodącym beztroski żywot. Wszystko jednak zmienia się, kiedy poznaje nieśmiertelną czarownicę, Angelique Brouchard (Eva Green), i odrzuca jej zaloty. Urażona w swej dumie Angelique zmienia Barnabasa w wampira, a następnie zabija...

Po mniej więcej dwustu latach, za sprawą niecodziennego zbiegu okoliczności, Collins wraca do świata żywych. Jest rok 1972. Wampir musi nie tylko odnaleźć się w nowej epoce, ale też poradzić sobie z takimi jej przejawami, jak muzyka disco, lampy lava, popularne w latach 70. "pet rocks" [maskotki-kamyczki umieszczone w tekturowym pudełku - przyp.tłum.], kuchenki mikrofalowe czy restauracje McDonald's. Co więcej, musi ułożyć sobie stosunki ze swoją nową rodziną, Elizabeth i Carolyn Stoddard (Michelle Pfeiffer i Chloe Moretz) wywodzącymi się z Collinsów i zajmującymi zabytkową siedzibę rodu. Na domiar złego w jego życiu znów pojawia się Angelique, wciąż tak samo rozjuszona jego zachowaniem przed dwustu laty. Piękna wiedźma jest gotowa zniszczyć całą rodzinę Barnabasa, jeśli jej uczucie nie spotka się z wzajemnością...


- Wszystko zaczęło się od naszych rozmów z Timem - mówi Depp. - Okazało się, że był wielkim miłośnikiem "Mrocznych cieni". To jeden z tych seriali, które tak działają na fanów, że, kiedy się spotkają, natychmiast pogrążają się w dyskusji na jego temat.

Film Burtona nie jest radykalnie rewizjonistyczny w swoim ujęciu tematu, jak to bywa ostatnimi czasy w przypadku nowych adaptacji klasycznych telewizyjnych produkcji.

- Bardzo podobał nam się sposób, w jaki Jonathan Frid kreował tę postać, i jego podejście do roli - wyjaśnia Depp. - Uwielbialiśmy też jego serialowy wizerunek. Nie chcieliśmy za bardzo oddalać się od tej stylistyki. Owszem, wprowadziliśmy parę nowych elementów, ale nie było to nic o zasadniczym znaczeniu.

- W postaci tego wampira, który wstaje z grobu po dwustu latach, jest coś niesamowitego - dodaje. - Wraca do świata żywych, ale jest to świat współczesny, którego nie jest w stanie zrozumieć. To tu właśnie kryje się komizm. To po prostu wyjątkowy bohater.

Specjalista od ekscentryków

Depp specjalizuje się w rolach ekscentryków - jak mający obsesję na punkcie kina niemego Benny w "Benny i Joon" (1994), filmowiec-transwestyta Ed Wood z filmu pod tym samym tytułem, zwariowany kapitan Jack Sparrow w cyklu "Piratów z Karaibów" (2003 - 2011), obłąkany cukiernik w "Charliem i fabryce czekolady" (2005) czy cyrulik o morderczych skłonnościach w musicalu "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street" (2007).


Nie oznacza to jednak, że nie grywał w swojej karierze osobników zupełnie zwyczajnych - wystarczy wspomnieć "Co gryzie Gilberta Grape'a" (1993), "Donniego Brasco" (1997), "Marzyciela" (2004) czy "Turystę" (2010). On sam mówi, że te role lepiej oddają jego prawdziwe "ja".

- Normalność robi na mnie wrażenie - mówi Depp. - Lubię spędzać czas z ludźmi, którzy mocno stąpają po ziemi, a przy tym są inteligentni i zabawni. U innych najbardziej cenię uprzejmość i troskę o ludzi.

Według aktora, jego dzieciństwo, które upłynęło w małym miasteczku na Florydzie, nie wyróżniało się niczym szczególnym. Decyzję o tym, co będzie robił w przyszłości, mały Johnny podjął, oglądając "Czarnoksiężnika z Oz" (1939), który w tamtych czasach był pokazywany w telewizji mniej więcej raz na rok.

- Ten film stał się dla mnie swoistym punktem odniesienia - wspomina aktor. - Przypominał mi, że człowiek nie musi spędzić całego życia w jednym miejscu. Może odejść - i rozpocząć zupełnie nowe życie.

Początkowo młody Depp sądził jednak, że ścieżką, która poprowadzi go ku nowemu życiu, będzie muzyka. W wieku 15 lat porzucił szkołę i przeprowadził się do Los Angeles, gdzie próbował zostać gwiazdą rocka. Grał w kilku zespołach, z których największe sukcesy odnosili The Kids, występujący przed Iggym Popem. Te marzenia spełzły jednak na niczym. Ostatecznie niespełniony muzyk - bez grosza przy duszy, za to ze świeżo poślubioną żoną Lori Allison - zajął się sprzedawaniem długopisów.

To właśnie za sprawą Lori w życiu Deppa nastąpił pierwszy przełom. Allison zapoznała go z młodym aktorem Nicolasem Cage'em, który z kolei pomógł Deppowi dostać się do obsady filmu "Koszmar z ulicy Wiązów" (1984). Rola ta stała się dla niego przepustką do serialu "21 Jump Street" (1987 - 1990), w którym wcielił się w głównego bohatera, detektywa Tommy'ego Hansona, stając się jednocześnie bożyszczem nastolatek. W 1990 r. po raz pierwszy zagrał w Burtona - w "Edwardzie Nożycorękim" - i został gwiazdą.

W końcu został Indianinem

W przyszłym roku zobaczymy aktora w superprodukcji "The Lone Ranger", w której wystąpi jako przemierzający Dziki Zachód Indianin Tonto. Pierwsze fotosy z planu filmu zdradzają, że Depp będzie paradował w makijażu godnym Marilyna Mansona...

- Zainspirował mnie obraz pewnego artysty malującego portrety rdzennych Amerykanów, Kirby'ego Sattlera - wyjaśnia aktor. - Spojrzałem na twarz wojownika i pomyślałem: "To jest to". Czarne pasy schodzą w dół, przecinając oczy. Miałem wrażenie, że mogę niemal dojrzeć poszczególne elementy składające się na człowieka i jego osobowość.

Filmografia Deppa obejmuje zarówno wysokobudżetowe produkcje, jak i kameralne, często nietypowe filmy. On sam twierdzi jednak, że nie dostrzega żadnej różnicy w pracy nad nimi. - Można powiedzieć, że po prostu wchodzę na ring i robię swoje. Każdy film to dla mnie bardzo intymne przeżycie. Nie interesuje mnie produkt końcowy - skupiam się na tworzeniu.

Ostatnio pojawiły się pogłoski o problemach w związku Deppa i jego wieloletniej partnerki, francuskiej aktorki i piosenkarki Vanessy Paradis. W rozmowie ze mną aktor zapewnia, że on i Vanessa wciąż są razem i wiodą spokojne życie z dala od kamer wraz ze swoimi dziećmi: 9-letnim Jackiem i 12-letnią Lily, dzieląc swój czas między Paryż i Los Angeles. - Dużo przebywamy w domu - mówi. - Staram się prowadzić jak najbardziej normalne życie. Proste życie.

To jest możliwe, dodaje, nawet w przypadku gwiazdy filmowej. - Jakoś tak cudownie się złożyło, że paparazzi trochę mi odpuścili. Uspokoili się, jeśli chodzi o moją osobę. Zdarzało im się nawet zachowywać na poziomie...

Aktorstwo, mówi Depp, zajmuje w jego życiu drugie miejsce - daleko za ojcostwem.

- Ojcostwo nadało mojemu życiu sens - wyznaje. - Nawet kiedy moje dzieci były maleńkie, to ja uczyłem się od nich. Teraz są już nieco starsze, co oznacza, że przyszedł czas na wszystkie te poważne rozmowy... Zadają mi pytania, od których kręci mi się w głowie. Ale też są źródłem czystej, prawdziwej radości w moim życiu. Nie powiedziałbym, że doświadczałem takiej radości przed ich narodzeniem.

Jak wyjaśnić ten fenomen?

Fanów talentu Johnny'ego Deppa można znaleźć w każdej grupie wiekowej, co, jak sam mówi, niezmiernie go zadziwia.

- Nie mam pojęcia, dlaczego ludzie mnie lubią. Jestem prawdziwym szczęściarzem, jeśli o to chodzi. Utrzymuję się na tej karuzeli już tyle lat, i wciąż dostaję nowe role. Ludzie wciąż chcą mnie oglądać, co po tylu latach jest dla mnie nie do pojęcia.

- Któregoś dnia spotkałem trzyletniego fana kapitana Jacka Sparrowa. Z kolei pewna 85-letnia pani mieszkająca po sąsiedzku ma obsesję na punkcie Edwarda Nożycorękiego i Eda Wooda. Czy ktoś jest w stanie to wyjaśnić?

Cindy Pearlman

"The New York Times"

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Johnny Depp | Tim Burton | aktor | piraci z karaibów | Vanessa Paradis | film
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy