Reklama

John Wayne może przestać być patronem kalifornijskiego lotniska

Najsłynniejszy amerykański aktor grający w westernach, John Wayne, jest od 1979 r. patronem lotniska w hrabstwie Orange w Kalifornii. Teraz politycy Partii Demokratycznej chcą usunąć nazwisko gwiazdora z nazwy tego portu, zarzucając mu, żeby był rasistą.

Najsłynniejszy amerykański aktor grający w westernach, John Wayne, jest od 1979 r. patronem lotniska w hrabstwie Orange w Kalifornii. Teraz politycy Partii Demokratycznej chcą usunąć nazwisko gwiazdora z nazwy tego portu, zarzucając mu, żeby był rasistą.
Po ponad czterdziestu latach John Wayne przestanie być patronem kalifornijskiego lotniska? /Mario Tama /Getty Images

Po śmierci Afroamerykanina George'a Floyda oraz protestach przeciw brutalności policji i systemowemu rasizmowi, do których doszło w Stanach Zjednoczonych, z przestrzeni publicznej usuwane są tam symbole, w których dopatrzeć się można rasistowskich konotacji. Znikają pomniki osób, które związane są z kolonializmem, przegłosowano nawet usunięcie symbolu Konfederatów z flagi Missisipi. Czyżby kolejną ofiarą tej rewolucji miał być John Wayne?

Wykonany z brązu pomnik aktorka, który wsławił się rolami w takich filmach jak "Rio Bravo", "Dyliżans" i "Prawdziwe męstwo", od 1982 roku stoi przy wejściu na lotnisku w Santa Ana, w sąsiadującym z Los Angeles hrabstwie Orange. Trzy lata wcześniej lotnisko nazwano imieniem aktora. Stało się to niedługo po śmierci Wayne'a, który zmarł 11 czerwca 1979 roku. Aktor był związany z tą okolicą - mieszkał w Newport Beach.

Reklama

Teraz, na fali walki z przejawami rasizmu, lokalni politycy Partii Demokratycznej zaapelowali, by usunąć nazwisko legendarnego aktora z nazwy lotniska, a także pozbyć się jego pomnika. Przyjęli nawet w tej sprawie rezolucję, która nie ma jednak mocy prawnej. Inicjatorzy tego apelu zarzucają Wayne'owi, że był rasistą, a jako dowód przytaczają wywiad, którego aktor udzielił magazynowi "Playboy" w 1971 roku.

"Nie możemy nagle upaść na kolana i przekazać wszystkiego przywódcom czarnych. Wierzę w supremację białych do czasu aż czarni zostaną wyedukowani na tyle, by byli odpowiedzialni"; "Nie mam wyrzutów sumienia z powodu tego, że pięć czy dziesięć pokoleń temu ci ludzie byli niewolnikami. Teraz nie popieram niewolnictwa"; "Chciałbym, żeby ktoś powiedział mi, gdzie na świecie czarni mają lepiej niż w Ameryce"; "Nasza tak zwana kradzież tego kraju była kwestią przetrwania. Było wielu ludzi, którzy potrzebowali nowej ziemi, a Indianie samolubnie chcieli zatrzymać ją dla siebie" - oto fragmenty wywiadu, które wywołały kontrowersje.

W obronie swojego ojca stanął jego najmłodszy syn, aktor Ethan Wayne. "Jakakolwiek dyskusja o odbieraniu jego imienia lotnisku powinna zawierać pełen obraz życia Johna Wayne'a, a nie być oparta na jednej publikacji sprzed pół wieku" - powiedział.

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: John Wayne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy