Reklama

John Travolta kończy 60 lat

Słynący z kultowych ról aktor, tancerz, piosenkarz i... licencjonowany pilot. John Travolta kończy 60 lat chociaż, jak sam przyznaje, nie jest tym szczególnie zachwycony.

"Wiesz, wiele osób przyszło na przesłuchanie, ale żadnej z nich granie nie sprawia tyle radości, co tobie. To zaraźliwe - dlatego cię zatrudniamy" - usłyszał na samym początku kariery. I trzeba przyznać, że radość tę widać we wszystkich jego rolach, zarówno obsypanych nagrodami, jak i mniej docenianych przez krytykę.

John Joseph Travolta urodził się 18 lutego 1954 roku w Englewood, New Jersey, jako najmłodszy z sześciorga dzieci sprzedawcy opon i nauczycielki, a zarazem niespełnionej aktorki. To właśnie matka zaraziła małego Johna pasją do sceny. W rezultacie jako siedemnastolatek porzucił szkołę i przeniósł się do Nowego Jorku, a potem, po epizodzie na Broadwayu, do Los Angeles.

Reklama

Pierwszą popularność przyniósł mu serial "Welcome back, Kotter" w 1795 roku. Na wielkim ekranie pojawił się rok później, w horrorze "Carrie" Briana de Palmy. Był to też czas sukcesów muzycznych - w lipcu 1976 jego singiel "Let Her In" pojawił się na liście "Billboardu". Punktem zwrotnym okazał się jednak rok 1977 i rola Tony'ego Manero w "Gorączce sobotniej nocy", która przyniosła mu nominację do Oscara. Choć nie otrzymał nagrody, przeszedł do historii jako najmłodszy (miał wtedy zaledwie 24 lata) nominowany w swojej kategorii. Niemalże z dnia na dzień stał się gwiazdą, a także międzynarodowym symbolem seksu. Po latach przyzna, że "sukces uczynił okres między 25. a 35. rokiem życia bardzo trudnym".


Koniec lat 70. to także kultowy musical "Grease", w którym Travolta, u boku Olivii Newton-John, wcielił się w postać Danny'ego Zuko. Film odniósł gigantyczny sukces - bardziej kasowe w tamtym okresie były jedynie "Szczęki" i "Gwiezdne wojny", after-party po premierze odbyło się w legendarnym Studio 54, a zamykający musical utwór "You're The One That I Want" był hitem przez wiele kolejnych lat.


W latach 80. kariera Travolty nieco straciła impet. "Miejski kowboj" z 1980 roku został jeszcze ciepło przyjęty przez krytykę, jednak kolejne produkcje, jak chociażby "W swoim rodzaju", "Pozostać żywym" czy "Być doskonałym" okazały się klapami finansowymi i przyniosły aktorowi nominacje do Złotych Malin. W tym samym czasie odrzucił propozycje ról w "Amerykańskim żigolaku" oraz "Oficerze i dżentelmenie", które odniosły znaczny sukces (w obydwu filmach wystąpił ostatecznie Richard Gere). Co ciekawe, podobnym brakiem "nosa" aktor wykazał się jeszcze wiele razy. Najbardziej spektakularne przykłady to "Rambo: pierwsza krew" (rolę przyjął Sylvester Stallone), "Zielona mila" (w roli głównej Tom Hanks) czy "Footloose" z Kevinem Baconem.

Brak ważnych filmów nie oznaczał braku ważnych wydarzeń - na balu w Białym Domu w 1985 roku miał miejsce słynny taniec Travolty z Księżną Dianą, której suknia z tamtego wieczoru została ochrzczona jego nazwiskiem. "Miała w sobie coś uroczego i dziewczęcego" - wspomina aktor - "czułem się jakbym przeniósł ją na chwilę z powrotem do czasów dzieciństwa, w których pewnie oglądała "Grease" - i przez chwilę to ja byłem jej księciem na białym koniu".

Na przełomie lat 80. i 90. udało mu się powrócić na prostą filmem "I kto to mówi", który okazał się największym sukcesem od czasów "Grease" i doczekał się dwóch sequeli. Prawdziwy przełom nastąpił jednak w roku 1994 dzięki kultowemu, obsypanemu nagrodami (w tym Oscarem i canneńską Złotą Palmą) "Pulp Fiction" Quentina Tarantino i roli gangstera Vincenta Vegi. Słynny twist z Umą Thurman (niewielu wie, że jest to dokładna kopia tańca z "Ośmiu i pół" Felliniego) dogonił, a w niektórych kręgach nawet przegonił taniec z "Gorączki sobotniej nocy", zaś Travolta znów awansował do pierwszej ligi Hollywood.


Tam już czekał na niego deszcz propozycji takich jak "Dorwać małego", "Bez twarzy" czy "Barwy kompanii", za które otrzymał nominację do Złotego Globu.

Pierwsza dekada XXI wieku przyniosła kolejny przestój w karierze. W 2000 roku wystąpił w "Bitwie o Ziemię" obwołanej jednym z najgorszych filmów wszech czasów, oraz "Terenie prywatnym", który przyniósł mu kolejną nominację do Złotej Maliny. Wyjątek wśród średnich tytułów stanowiła rola Edny Turnblad w remake'u "Lakieru do włosów", ciepło przyjętym zarówno przez publiczność, jak i krytyków (Travolta po raz kolejny nominowany był do Złotego Globu).


Dla aktora był to też ciężki okres w życiu osobistym. W 2009 roku, w wieku 16 lat zmarł jego najstarszy z trojga dzieci syn - Jett. "Nie wiem co bym zrobił bez wsparcia scjentologów" - mówi Travolta, który jest z nimi związany od 1975 roku - "Nie wiem, czy dałbym radę przez to przejść. Po śmierci Jetta byli ze mną przez cały czas, nawet w podróży, kiedy musiałem się na chwilę wyrwać. Tak było przez dobre dwa lata, zanim zdecydowałem się na kilkudniowe przerwy, żeby zobaczyć, jak poradzę sobie sam". W 2012 wybuchł skandal po tym, jak aktor został oskarżony o molestowanie seksualne masażystów. Wtedy też pojawiła się fala spekulacji dotyczących jego orientacji seksualnej, dementowanych między innymi przez żonę aktora - Kelly Preston oraz Kirstie Alley, z którą grał w "I kto to mówi".

Mimo licznych przeciwności sam Travolta określa się jako optymistę. Wbrew obawom, po śmierci syna udało mu się powrócić do aktorstwa, głównie do ról twardzieli. Deklaruje, że nie zamierza zrywać z tym wizerunkiem, a jego marzeniem jest obecnie rola czarnego charakteru w serii o Bondzie. "To byłoby wspaniałe. Co prawda następny film idzie w nieco innym kierunku, ale rozmawiałem już z Barbrą Broccoli [producentką serii], jest zachwycona tym pomysłem" - mówi aktor.

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: John Travolta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama