Reklama

Joanna Kos-Krauze: Sama ze sobą

Reżyserska kariera obchodzącej 50. urodziny Joanny Kos-Krauze jest nierozerwalnie związana z Krzysztofem Krauzem. Bez ich filmów - "Mojego Nikifora" oraz "Placu Zbawiciela" - trudno sobie wyobrazić pierwsze dziesięciolecie XXI wieku. Jaki będzie pierwszy film reżyserki zrealizowany bez zmarłego osiem lat temu męża?

Reżyserska kariera obchodzącej 50. urodziny Joanny Kos-Krauze jest nierozerwalnie związana z Krzysztofem Krauzem. Bez ich filmów - "Mojego Nikifora" oraz "Placu Zbawiciela" - trudno sobie wyobrazić pierwsze dziesięciolecie XXI wieku. Jaki będzie pierwszy film reżyserki zrealizowany bez zmarłego osiem lat temu męża?
Joanna Kos-Krauze /Marek Wisniewski / Puls Biznesu /Agencja FORUM

"Kiedy poznałam Krzysztofa, rozważał rezygnację z zawodu. To było niedługo po tym, jak odebrano mu film 'Amator', którego pierwszą wersję miał już w zasadzie ukończoną. Jego życie emocjonalne i zawodowe ocalił Julek Machulski, który po zobaczeniu "Gier ulicznych" zadzwonił do niego i zaproponował, żeby przyniósł taki projekt, jaki chce. Krzysztof poszedł do niego z notatką na temat 'Długu', a Julek zadecydował: 'robimy'. Od tego filmu rozpoczęła się nasza wspólna droga - nie tylko życiowa, ale też zawodowa"- Joanna Kos-Krauze wspominała w rozmowie z Polską Agencja Prasową.

Reklama

Scenariusz filmu oparty był na kanwie prawdziwych zdarzeń, tj. morderstwa gangstera popełnionego przez młodych ludzi. "Dług" został obsypany nagrodami - na festiwalu filmowym w Gdyni otrzymał Złote Lwy, przyznano mu też dwie Polskie Nagrody Filmowe - Orły; na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Filadelfii w 2000 r. film został zaś nagrodzony za reżyserię.

"Okoliczności powstawania 'Długu' były bardzo trudne, a nasza sytuacja prywatna w owym czasie skomplikowana. Jednak gdy patrzę na to z dzisiejszej perspektywy uważam, że byliśmy wszyscy szczęśliwi - młodzi, zdolni, pełni nadziei. Film odniósł sukces. Chyba nie do końca wykorzystany, bo wbrew pozorom miał bardzo małą widownię w kinach. Został źle poprowadzony dystrybucyjnie, ale przeorał świadomość społeczną, wywołał mnóstwo debat. Przyczynił się do tego, że Artur Bryliński i Sławomir Sikora - będący pierwowzorami bohaterów - zostali ułaskawieni przez prezydentów Bronisława Komorowskiego i Aleksandra Kwaśniewskiego" - wspomina Joanna Kos-Krauze.

Oficjalnie pierwszy film duetu - "Mój Nikifor" - powstał w 2004 r. z niezapomnianą Krystyną Feldman w roli głównej. Kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć Krauzowie wzięli ślub.

"Mój Nikifor" opowiadał historię przyjaźni dwóch malarzy Nikifora i Mariana Włosińskiego. Także ten film został doceniony nie tylko w Polsce, ale i za granicą. W 2005 r. na Międzynarodowym Festiwalu w Karlowych Warach otrzymał nagrodę główną "Kryształowy Globus", Nagrodę "Kryształowy Glob" za reżyserię oraz Wyróżnienie Specjalne "Don Kichot". W tym samym roku doceniono go również na Festiwalu Filmowym w Denver, na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Chicago oraz na Festiwalu Filmowym Panorama Kina Europejskiego w Atenach (nagroda FIPRESCI). 

"Plac Zbawiciela", czyli "Dług" dla kobiet

Najwięcej nagród zebrał jednak "Plac Zbawiciela", którego scenariusz jest oparty na prawdziwych wydarzeniach. Krytycy i publiczność zgodnie uznali "Plac Zbawiciela" za jeden z najlepszych polskich filmów ostatnich lat. Potwierdzeniem jego klasy były nagrody przyznane mu w 2006 r. na festiwalu filmowym w Gdyni: Złote Lwy dla najlepszego filmu, nagroda za pierwszoplanową rolę kobiecą dla Jowity Budnik i za drugoplanową dla Ewy Wencel, a także nagroda za muzykę i nagroda dziennikarzy. Film został nagrodzony także czterema Polskimi Nagrodami Filmowymi - Orłami, a także nagrodami na festiwalach w chińskim Suzhou, w Valladolid, Trieście, Tarnowie, Wrześni i na przeglądzie Camerimage.

Krytycy zgodnie przyznali, że to jeden z najważniejszych polskich filmów tamtych lat. "Opowieść o zupełnie przeciętnej rodzinie jest jednym z najbardziej wstrząsających polskich filmów ostatnich lat" - napisała Joanna Kijanowska w "Dzienniku". "Jest to 'Dług' dla kobiet. 'Dług' Krauze jest dla mnie jednym z najbardziej wiarygodnych filmów, ciągle chwytającym za gardło. Nie wszyscy wiedzą, że pierwotnie 'Dług' miał być zatytułowany właśnie 'Plac Zbawiciela'. (...) 'Plac Zbawiciela' tak mocno wnika w psychikę kobiecą. Wydaje się, że jest to jeden z najbardziej kobiecych filmów, jakie zostały zrobione przez mężczyzn w polskim kinie" - pisał Łukasz Maciejewski.

W 2013 roku na ekrany trafiła "Papusza" - oparta na faktach dramatyczna historia pierwszej romskiej poetki. Krzysztof Krauze walczył już wtedy z rakiem prostaty.

"Mamy szczęście, że mimo choroby męża pracujemy razem. Jeśli więc on jest w słabszej formie, ja mogę coś nadgonić, jeśli jego stan nie pozwala na to, żeby robić zdjęcia, możemy pisać razem lub oddzielnie. Myślę, że ta choroba nie sieje nam tak bardzo dystrakcji zawodowej, ponieważ mamy wolne zawody. Na pewno jednak wiele zweryfikowała. Zmienił się rytm pracy, pewnej gotowości, intelektualnej dostępności. To zdarza się przy wielu chorobach, takie jest życie i nie ma czym się zadręczać. Trzeba po prostu szukać praktycznych rozwiązań" - Kos-Krauze mówiła agencji informacyjnej Newseria Lifestyle.

Joanna Kos-Krauze: Ostatni film dokończyła po śmierci Krzysztofa Krauze

Realizację ostatniego filmu "Ptaki śpiewają w Kigali", poświęconego skutkom ludobójstwa w Rwandzie, Kos-Krauze dokończyła już po śmierci Krzysztofa Krauzego.  

"Nie miałam złudzeń, że uda nam się ten film skończyć razem. Decyzja o jego realizacji była zupełnie świadoma. Czego miałam się bać? Ilekroć o tym mówię, ludzie nie chcą mi wierzyć, ale jeśli już miałam na planie jakieś problemy, to wyłącznie typowe dla produkcji i z polską ekipą. Z Rwandyjczykami żadnych. Oni byli fantastyczni, niesamowicie oddani i wspierający, bo po prostu wiedzieli, o czym robimy film. Nie mówiąc już o tym, że byli wdzięczni, bo daliśmy im pracę" - mówiła Polskiej Agencji Prasowej.

"Realizacja 'Ptaków...' trafiła na trudny okres w moim życiu, ale co miałam zrobić? Przerwać produkcję? Przynieść zwolnienie od psychiatry? Umowy były już dawno podpisane, otrzymałam publiczne pieniądze. Nikt by mi tego nie podarował. Nie było wyjścia. Nie można w życiu zajmować się wyłącznie własnymi emocjami. Każdego dnia trzeba wstać i wydać 200 poleceń, z czego 180 jest nieodwołalnych w sensie artystycznym i finansowym. Jest to działanie na adrenalinie, ale nie wyobrażam sobie, bym mogła postąpić inaczej. Krzysztof wiedział, że dam sobie radę. I ja też byłam o tym przekonana" - dodała.

Joanna Kos-Krauze zapewnia, że związek z Krzysztofem Krauze nauczył ją, że każdy człowiek jest "oddzielnym bytem".

"Spędziliśmy 20 lat na rozmowach, setki godzin na planach filmowych, w montażowniach, pisząc. Mieliśmy wspólną wizję, wspólne wartości, ale podobały nam się różne rzeczy. Zdarzały nam się sprzeczki. Teraz, z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że Krzysztof uświadomił mi, że każdy z nas jest oddzielnym bytem. Oczywiście, znamy wiele przypadków - zwłaszcza wśród starszych osób - że jedno umiera, a drugie odchodzi miesiąc później, bo byli ze sobą tak połączeni, jakby stanowili jeden organizm. Można z kimś przeżyć całe życie, czuć niesamowitą więź, ale i tak w momentach ostatecznych każdy z nas jest sam ze sobą" - podsumowała Kos-Krauze.

Joanna Kos-Krauze nakręci film o skandalu pedofilskim w chórze Polskie Słowiki?

Mimo iż od realizacji "Ptaki śpiewają w Kigali" minęło już pięć lat, Joanna Kos-Krauze wciąż nie wie, co będzie jej kolejnym projektem.

"Jakiś czas temu kupiłam prawa do filmowej adaptacji 'Maestro' Marcina Kąckiego. To reporterska historia o skandalu pedofilskim w chórze Polskie Słowiki. Wciąż próbuję zrealizować ten projekt. Bardzo chciałabym zrobić film o Lucynie Ćwierczakiewiczowej, która zrewolucjonizowała polskie domy. Była nie tylko autorką słynnych książek gospodarczych i kucharskich, ale także prowadziła szkołę gospodarstwa domowego, udzielała porad dotyczących prowadzenia małych przedsiębiorstw i angażowała się w pomoc powstańcom styczniowym" - ujawniła.

Dodała też, że sporym wyzwaniem byłaby ekranizacja reporterskiej książki Mariusza Szczygła "Nie ma". 

"Marzy mi się też film o pamięci, utracie, o tym, jak to się zaciera. Do tej produkcji jest mi obecnie najbliżej. Ostatnio specjalnie sięgnęłam po książkę Mariusza Szczygła "Nie ma" - o braku. Sądzę, że trzeba mieć bardzo dużo odwagi, żeby chodzić ścieżkami utraty, braku, tego, jak to się wszystko zmienia. I robić to w twórczy sposób. Nie zgorzknieć, nie przestraszyć się".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Kos-Krauze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy