Reklama

Jest znany z trudnego charakteru. Reżyser nie chciał z nim pracować. "Skończony buc"

Chris Columbus przeszedł do historii jako reżyser "Kevina samego w domu". Jednak zanim zrealizował kultowy film o ośmiolatku broniącym swojego domu przed włamywaczami, mógł stanąć za kamerą innego bożonarodzeniowego klasyka. Mowa o "W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju". Reżyser zrezygnował jednak z projektu chwilę po rozpoczęciu zdjęć. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: Chevy Chase.

W rozmowie z "Empire" Columbus zdradził, że projekt wydał mu się interesujący. Zrealizował nawet kilka ujęć plenerowych, które znalazły się w gotowym filmie. Gdy poznał Chase'a, jego zainteresowanie szybko zniknęło. Zaraz zrezygnował z reżyserowania świątecznej odsłony serii "W krzywym zwierciadle".

"John Hughes [scenarzysta serii 'W krzywym zwierciadle'] i ja mieliśmy tego samego agenta, który przesłał mi scenariusz 'Witaj, Święty Mikołaju'" - wspominał. "Wydał mi się bardzo zabawny. [...] I wtedy poznałem Chevy'ego Chase'a. Bez niespodzianek, bo wszyscy słyszeli tę historię już milion razy — okazał się skończonym bucem. Chociaż naprawdę potrzebowałem tej roboty, uznałem, że lepiej będzie się wycofać".

Reklama

Chris Columbus zrealizował inny projekt zamiast "Witaj, Święty Mikołaju"

"Dwa tygodnie później dostałem od Johna Hughesa dwa nowe scenariusze. Jeden nosił tytuł 'Reach the Rock' i w ogóle mi nie odpowiadał. A drugim był 'Kevin sam w domu'" - zakończył Columbus.

"W krzywym zwierciadle: Witaj, Święty Mikołaju" zarobiło 73 miliony dolarów. Tymczasem "Kevin sam w domu" okazał się ogromnym hitem, który zgromadził 476 milionów dolarów. Columbus stanął później za kamerą sequela "Kevin sam w Nowym Jorku", który również był przebojem kasowym.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chris Columbus | Kevin sam w domu | Chevy Chase
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama