Reklama

Jest się z czego cieszyć

- Aktorstwo to niepewny fach. Ryzyko że się nie będzie miało pracy jest ogromne! Przeżyłem to po "Vabanku", gdy przez kilka lat prawie nie grałem - wyznaje Krzysztof Kiersznowski.

Znają go wszyscy. Kojarzą głównie z filmami: "Vabank" i "Kilerem". A przecież ma na koncie wiele ról o bardzo różnym charakterze. Może to wiele osób zdziwi, ale zadebiutował u Andrzeja Wajdy w słynnym "Człowieku z marmuru". Miał tam drobną rólkę robotnika gratulującego Mateuszowi Birkutowi murarskiego rekordu. Nawet nie został wymieniony w czołówce! Potem jednak szło mu znacznie lepiej. Na dobre też zagościł w serialach.

Minęło 35 lat, odkąd skończył pan szkołę aktorską. Może czas na podsumowanie?

Krzysztof Kiersznowski: - Jest dobrze, mam z czego żyć (śmiech). Choćby dlatego, że dzięki wyjątkowo szczęśliwym zbiegom okoliczności i życzliwym ludziom dostawałem przeważnie jakieś niewielkie role, dzięki czemu nie zbankrutowałem....

Reklama

Aktor drugiego planu to szczyt marzeń?

- Wie pan, ja nie lubię narzekać, skarżyć się, użalać nad sobą, że nie gram głównych ról. Bilans zysków i strat jest dla mnie satysfakcjonujący. Wydaje mi się, że mam sympatię statystycznego widza, niekiedy udaje mi się uniknąć płacenia mandatów za złe parkowanie, bo strażniczka miejska zna moją twarz z 'Barw szczęścia' (śmiech). Zdobyłem prestiżowe nagrody za 'Statystów' i 'Cześć Tereska'. Słowem - jest się z czego cieszyć, zamiast zgrzytać zębami.

A może pamiętają pana z innych ról?

- Domyślam się, że chodzi o 'Kilera', tak?

Nie da się ukryć.

- Powiem panu szczerze, że nadal dziwię się, że do tej pory ludzie kojarzą mnie z gangsterem 'Wąskim'. Tym bardziej, że w pierwszej części filmu miałem jedynie... pięć dni zdjęciowych!

To wystarczy, by czuć radość z wykonywanego zawodu?

- Oczywiście! Aktorstwo jest bardzo niepewnym fachem i ryzyko, iż nie będzie się miało pracy jest ogromne. Przeżyłem taki czas po nakręceniu 'Vabanku', kiedy przez kilka lat prawie nic nie grałem. Zająłem się wychowywaniem dzieci, a moja małżonka zarabianiem pieniędzy.

Rozbrat z aktorstwem nie przeszkadzał panu, nie powodował frustracji?

- Nie porzuciłem go do końca. Na początku lat 90. ubiegłego wieku wyemigrowałem z żoną do Irlandii. Zacząłem pracę jako reżyser-wolontariusz w jednym z teatrów w Dublinie. Z młodymi aktorami wyreżyserowałem 'Tramwaj zwany pożądaniem'. Sztuka, pierwsza od piętnastu lat adaptacja Tennessee Wililiamsa w tym kraju, miała niezłe, by nie powiedzieć bardzo dobre recenzje. A ja zjadłem zęby pracując nad tym dramatem (śmiech).

Zawsze się pan tak angażuje?

- Nie widzę powodów, by robić coś na pół gwizdka, miarkować robotę, przekładać spinacze z lewej do prawej (śmiech).

W życiu uczuciowym również idzie pan na całość?

- Jeśli chodzi o moją prywatność nie jestem zbyt skłonny do zwierzeń (śmiech). Staram się ją chronić i pielęgnować, co w dzisiejszych czasach nie jest łatwe, wymaga pewnych poświęceń. W obecnych realiach trzeba jednak zachować jakąś cząstkę wyłącznie dla siebie, a na pewno dla najbliższych.

Nie żałuje pan, że został aktorem?

- Nie, przecież do szkoły aktorskiej nikt mnie na siłę nie zaciągnął, pistoletu do skroni nie przyłożył! (śmiech). Poza tym dorastałem w domu, w którym ciągle mówiło się o aktorach, filmie, teatrze. Wprawdzie jako dziecko chodziło mi po głowie, że może zostanę lekarzem albo weterynarzem, ale te plany zweryfikowało samo życie.

Czuje się pan szczęściarzem?

- Zależy, z której strony patrzeć, ale generalnie tak, jak najbardziej! Znam wielu kolegów, którzy zdobyli prestiżowe nagrody, są świetni w swoim fachu, ale jakoś nikt ich nie chce widzieć w serialach czy fabułach. Inni grają w prowincjonalnych teatrach za naprawdę małe pieniądze, a przecież muszą utrzymać rodzinę, mają dzieci, różne zobowiązania. Trudno mi sobie wyobrazić, jak wiążą koniec z końcem...

Artur Krasicki

Ciekawi Cię, co w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!

Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!

Telemax
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Kiersznowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy