Reklama

Jerzy Zelnik obchodzi 75. urodziny

Ramzes XIII w filmie Jerzego Kawalerowicza "Faraon", "Doktor Murek" w serialu telewizyjnym na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, Zygmunt August w serialu "Królowa Bona". Aktor Jerzy Zelnik kończy w poniedziałek, 14 września, 75 lat.

Ramzes XIII w filmie Jerzego Kawalerowicza "Faraon", "Doktor Murek" w serialu telewizyjnym na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, Zygmunt August w serialu "Królowa Bona". Aktor Jerzy Zelnik kończy w poniedziałek, 14 września, 75 lat.
Jerzy Zelnik /Wojciech Stróżyk /Reporter

Jerzy Zelnik urodził się w Krakowie, ale studia na Wydziale Aktorskim tamtejszej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej podjął w Warszawie. Zadebiutował na kinowym ekranie w 1963 roku w filmie "Smarkula".

Już dwa lata potem zagrał rolę, która przyniosła mu sławę i ... pierwsze honorarium: Ramzesa XIII w "Faraonie".

O tytułową rolę ubiegało się 50 kandydatów: ubrani wyłącznie w ręczniki na biodrach mieli wygłosić kilka kwestii Ramzesa XIII, co okazało się niemożliwe do wykonania dla wszystkich poza 18-letnim wówczas debiutantem Jerzym Zelnikiem. On bowiem, jak wspominał reżyser, ze względu na genialną harmonijność budowy ciała, rozebrany i ubrany wyglądał tak samo - i równie dobrze. Kawalerowicz zaryzykował i dał mu rolę - jak się później okazało, był to doskonały wybór, bo młody aktor dojrzewał wraz ze swoim bohaterem.

Reklama

Zelnik zagrał postać Zygmunta Augusta w serialu "Królowa Bona", za którą zdobył nagrodę zespołową I stopnia Przewodniczącego Komitetu ds. Radia i Telewizji za osiągnięcia aktorskie i w dramacie historycznym "Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny" z Anną Dymną.

"Anna Dymna, w rozkwicie swojej wspaniałej urody, ekstrakt kobiecej zmysłowości, i Jerzy Zelnik, niezwykle przystojny, męski, atrakcyjny w scenach miłosnych, a równocześnie królewski, świetnie noszący kostium, zwłaszcza koronę" - pisał we wspomnieniach reżyser "Epitafium...".

W filmie znalazła się klasyczna "scena łóżkowa", która przysporzyła realizatorom sporo kłopotów. "Wymyśliliśmy, że zrobimy to w szerokim łożu, umieszczając kamerę wysoko nad nim, a kochającą się parę nakryjemy wiotkim jedwabiem, tak aby było widać tylko ich kształty, ale przesłonięte delikatną tkaniną" - reżyser Janusz Majewski przedstawił koncepcję sceny.

Największym problemem okazały się jednak... slipki Jerzego Zelnika. W trakcie kręcenia sceny nagle szwenkier Jerzy Garstecki krzyknął do ekipy: "Majtki Jurka prześwitują!". Okazało się, że czerwona bielizna aktora była widoczna pod delikatną tkaniną. "Jurek robi się czerwony jak te nieszczęsne majtki, Anka Dymna chichocze w poduszkę" - odtwarza tamten moment Majewski.

Z pomocą koledze przyszła właśnie Dymna, która wykorzystując moment zamieszania, szybko ściągnęła Zelnikowi bieliznę, oznajmiając triumfalnym okrzykiem pracującej przy filmie garderobianej: "Haniu, kochanie, zabierz majtki pana Zelnika!". "Potem już, bez żadnych problemów, kierując się doświadczeniem i odwiecznym odruchami, których nauczyła ich natura, Anka i Jurek pięknie grają miłosna scenę legendarnej pary kochanków" - podsumował Majewski.

Jerzy Zelnik pojawił się też na ekranie w owianym aurą obyczajowego skandalu filmie Waleriana Borowczyka "Dzieje grzechu". Główną rolę w zagrała Grażyna Długołęcka, wcielając się w rolę Ewy Pobratyńskiej, skazanej na klęskę bohaterki, która zakochuje się w żonatym studencie antropologii (Zelnik) i rusza za nim w niebezpieczną podróż po Europie z początku XX stulecia.

Ważną rolą w filmografii aktora pozostaje tytułowa postać prawnika w serialu "Doktor Murek" na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

Z kolei w telewizyjnej adaptacji opowiadań Jarosława Iwaszkiewicza "Trzy młyny" pojawił się jako homoseksualny koneser sztuki zakochany w młodym chłopcu.

Brał też udział w IV edycji programu "Jak oni śpiewają". Ówczesny dyrektor artystyczny Teatru Nowego w Łodzi, przyznał że przez swoją decyzję był obiektem kuluarowych dowcipów swoich kolegów. "Jestem nie tylko dyrektorem, ale przede wszystkim aktorem, więc nie boję się ocen" - odpowiedział Zelnik w rozmowie "Faktem". "Niektórzy koledzy z rozbawieniem przyjęli wiadomość o moim występie, ale ja traktuję to z przymrużeniem oka" - dodał ze spokojnym uśmiechem.

Zelnik odpadł w 5. odcinku, zajmując 12. miejsce.

Jerzego Zelnika możemy też oglądać na małym ekranie. W telenoweli TVP1 "Klan" wystąpił w roli Krzysztofa Malickiego, pierwszej wielkiej miłości Elżbiety Chojnickiej (Barbara Bursztynowicz). Ponadto zagrał również w serialach: "Teraz albo nigdy!", "Usta Usta" oraz "Rezydencja".

W 2016 roku pojawiły się informacje, że Zelnik był zarejestrowany jako Tajny Współpracownik SB.

"Coś tam w jakiejś wczesnej młodości nabroiłem, ale od tego już się dawno odciąłem. Jak wchodziłem w życie, to widocznie coś niedojrzałego się stało - króciutko, ale jednak. Odpokutuję oficjalnie, bo ja się niczego nie wypieram" - skomentował w rozmowie z RMF FM.

"Jeżeli komuś zaszkodziłem, to na pewno ludzkość się dowie, a ja poproszę o wybaczenie. Byłem być może za mało dojrzały politycznie" - dodał aktor.

W 2017 roku Zelnik otrzymał z rąk ministra kultury Piotra Glińskiego Złoty Medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

"Kiedy nie miał możliwości realizowania własnej wizji w teatrze, w tym dużym teatrze, on człowiek z zadatkami na celebrytę, ba powiedzmy otwarcie - celebryta - zszedł w dół. Już w latach 80. w momencie politycznej próby dla świata artystycznego słyszeliśmy go mówiącego wielkie narodowe strofy od ołtarza" - mówił w laudacji na temat Zelnika dziennikarz Piotr Zaremba.

"W ostatnich latach poszukał twórczych możliwości w inscenizacjach granych po kościołach i w sztukach granych np. w seminariach duchownych, na uczelniach, w pracy z amatorami, także ze studentami. To jest naprawdę wspaniałe, to jest kultura pełną gębą wciągająca do współuczestnictwa masy ludzi. To kultura mająca związek z wrażliwością zwykłego człowieka. Za to wypada Jerzemu Zelnikowi szczególnie podziękować" - uważa Zaremba. 

Jak mówił - Zelnik - ma wyraźne poglądy, nie stroni od zaangażowań poza artystycznych, a przecież dba o to, aby nikogo nie urazić, nie wykluczyć i nie zranić. "Jest w tym rys jego osobistej szlachetności, ale choćby próba dialogu z innymi artystami to także część wielkiego dzieła tworzenia polskiej kultury, zawsze odnosiłem wrażenie i było to o tyle krzepiące, że dla Jerzego polska kultura jest jedna, a dziś często po różnych stronach rozmaitych kontrowersji to poczucie, tracimy" - podkreślił Zaremba.

Zelnik dziękując za wyróżnienie mówił, że jest "bardzo wdzięczny za docenienie". "Zawsze mi się wydaje, mówiąc po chrześcijańsku, że im więcej nagród ma się na ziemi, tym może mniej będzie w niebie, więc z tym trzeba uważać" - zaznaczył aktor.

"Chciałbym, żeby dla mnie podstawową nagrodą była jednak akceptacja moich widzów, mojej rodziny i chyba, powiem może górnolotnie, ale moich rodaków, żeby oni ściskali mi dłoń w sposób taki niekłamany, za coś dziękowali, może z jakimś wzruszeniem. Takie wzruszenie widza jest rzeczywiście czymś, co jest nie do przecenienia i tego sobie życzę, państwu również, żebyście się nie zawiedli, że będę jeszcze parę lat działał i może jakoś wspomagał naszą kulturę, która wydaje się, że wymaga jeszcze większego ożywienia" - podkreślił Zelnik.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Zelnik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy