Jerzy Stuhr prowadził po alkoholu i miał wypadek. Dziś przesłuchanie aktora
Jerzy Stuhr w ubiegłym tygodniu prowadził samochód po alkoholu i zahaczył motocyklistę. Według nieoficjalnych informacji, do których dotarła PAP, aktor ma być przesłuchany w środę w Krakowie.
Do zdarzenia doszło na Alei Mickiewicza w Krakowie. Jerzy Stuhr, jadąc samochodem wraz z żoną, miał zahaczyć swoim autem o ramię motocyklisty. Kierowca jednośladu miał mu potem zajechać drogę.
Jak twierdziła policja, nie doszło do wypadku, a motocyklista nie odniósł żadnych obrażeń. Według funkcjonariuszy, "44-letni motocyklista został trącony w rękę, niegroźnie. Zaraz po kolizji był na kontroli w szpitalu".
Policjanci rutynowo przebadali obu kierujących na obecność alkoholu. W organizmie Stuhra stwierdzono 0,7 promila.
Aktor wracał od znajomych, z którymi, jak tłumaczył, wypił trzy lampki wina.
"Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu. Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika (motocyklisty - red.) i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji" - napisał Stuhr w opublikowanym dzień później oświadczeniu.
Służby zatrzymały aktorowi prawo jazdy, a do sprawy włączyła się Prokuratura Rejonowa Kraków-Krowodrza.
Jak mówił Bartosz Izdebski z krakowskiej komendy wojewódzkiej, kierowca odpowie za jazdę w stanie nietrzeźwości, sprawą zajmie się prokuratura.
Tydzień po wypadku aktor przerwał milczenie i w rozmowie z "Faktem" odniósł się do całej sprawy. Na początku poprosił dziennikarkę, by ta nie wydawała od razu na niego wyroku. "Ale niech pani od razu wyroku na mnie nie wydaje! Ja jestem dobrej myśli, bo nikomu nic nie zrobiłem" - powiedział.
Potwierdził również, że wsiadł za kierownicę po alkoholu. "To prawda. Parę kieliszków wina więcej..." - wyznał. Dlaczego zdecydował się na jazdę samochodem, zamiast poczekać na taksówkę? Okazuje się, że artysta był śpieszył się na kolejne spotkanie. "Tak, nagle okazało się, że dziennikarz, z którym wydawało mi się, że jestem umówiony następnego dnia, czeka na mnie wtedy i tyle" - powiedział "Faktowi".