Reklama

Jeremy Renner: Superbohater czekający na swoje pięć minut

Jeremy Renner rozpoczął aktorską karierę od roli w głupkowatej komedii, później przez kilka lat próbował swych sił w kinie niezależnym. Mimo wielu sukcesów i ciekawych projektów, nigdy nie stał się jego ikoną. Gdy po dwóch nominacjach do Oscara zaczął występować w popularnych seriach, nie zdominował żadnej z nich, pozostając na drugim planie. 7 stycznia jeden z najbardziej niedocenianych aktorów w Hollywood kończy 45 lat.

Renner urodził się w 1971 roku jako najstarszy z siedmiorga rodzeństwa. Po ukończeniu szkoły średniej studiował technologię komputerową oraz kryminologię. Wtedy też zainteresował się aktorstwem. Debiutował w 1995 roku w komedii "W krzywym zwierciadle: Rozrabiaki w Waszyngtonie". Wcielił się w niej w przywódcę grupy licealistów, która podczas wycieczki do stolicy Stanów Zjednoczonych niszczyła i bezcześciła wszystko, co znalazło się na jej drodze. Chociaż film został zmiażdżony przez krytykę, dziś ma status kultowego.

Reklama


W następnych latach Renner dorabiał małymi rolami i epizodami w serialach telewizyjnych. Przełomem okazała się rola w niezależnym dramacie "Dahmer" (2002). Wcielił się w nim w tytułowego psychopatycznego mordercę skazanego za zabójstwo 17 osób. Rok później dał się poznać szerszej publiczności w sensacyjnym "S.W.A.T. Jednostka specjalna".

W następnych latach zagrał m.in. w dramacie "Neo Ned" (2006), opowiadającym o romansie neonazisty i afroamerykańskiej dziewczyny podającej się za reinkarnację Adolfa Hitlera. Za tę rolę otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora podczas festiwalu w Palm Beach. Wystąpił także w drugoplanowych rolach w "Dalekiej północy" (2005) oraz "Zabójstwie Jessego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda" (2007).

Punktem zwrotnym w jego karierze okazał się dramat wojenny "The Hurt Locker - W pułapce wojny" (2008) w reżyserii Kathryn Bigelow. Wcielił się w nim w uzależnionego od adrenaliny dowódcę stacjonującego w Iraku oddziału saperskiego. Renner wspomina okres zdjęciowy jako koszmar. "Wszyscy mieliśmy okres załamania - ja na pewno. (...) Chciałem wszystkich pozabijać. Nie powtórzyłbym tego za żadne pieniądze" - przyznał. Męczący okres zdjęć opłacił się. Chociaż film przez długi czas nie mógł znaleźć dystrybutora, ostatecznie w 2010 roku otrzymał 6 Oscarów, w tym dla najlepszego filmu. Sam Renner otrzymał nominację za pierwszoplanową rolę męską.

W 2010 roku stworzył kolejną wielką kreację w "Mieście złodziei" Bena Afflecka, w której zagrał nieprzewidywalnego przywódcę grupy przestępczej napadającej na banki. Jego niejednoznaczny bohater kradł każdą scenę, w której się pojawił. Rola ta potwierdziła jego status jednego z najciekawszych nowych aktorów w Hollywood. Otrzymał za nią szereg nominacji do najważniejszych wyróżnień, między innymi Oscara i Złotego Globu.

Po sukcesie artystycznym Renner postanowił związać się z kilkoma popularnymi seriami filmowymi. W 2011 roku wcielił się w postać Williama Brandta w czwartej części "Mission: Impossible" o podtytule "Ghost Protocol". Chociaż sam film zebrał znakomite recenzje, krytycy nie do końca rozumieli, czemu Renner, zamiast kolejnej wielkiej roli, wybrał udział w cyklu, w którym musi pozostawać w cieniu jego gwiazdy - Toma Cruise'a. Renner powtórzył rolę Brandta w 2015 w "Mission: Impossible - Rogue Nation". Najprawdopodobniej wróci do postaci także w planowanej szóstej odsłonie cyklu.

Większość widzów kojarzy Rennera z roli Hawkeye'a z adaptacji komiksów Marvela. Po raz pierwszy wcielił się w tę postać w epizodzie w "Thorze" (2011), by w pełni ujawnić się w "Avengers" (2012). Jego rola nie spotkała się jednak z przychylnym odbiorem. Z szóstki bohaterów miał on najmniej czasu ekranowego. Wielu widzów nie mogło także zrozumieć, jak w jednej drużynie obok Hulka i Iron Mana może być facet, który potrafi jedynie celnie strzelać z łuku. Renner wielokrotnie wyśmiewał tę nielogiczność, zaznaczając jednocześnie, że oczekuje rozwinięcia swej postaci w kolejnych częściach cyklu.

Tak też stało się w "Avengers: Czas Ultrona" z 2015 roku, w którym Hawkeye okazywał się równorzędnym członkiem superbohaterskiej drużyny. Renner mimo to wciąż podchodził do swej postaci z przymrużeniem oka. Na kilka dni przed premierą w programie Jimmy'ego Fallona Renner jako Hawkeye wykonał nawet łzawą przeróbkę piosenki "Thinking Out Loud", w której starał się przekonać samego siebie, że też posiada supermoce.

W 2012 roku Renner miał przejąć od Matta Damona obowiązki protagonisty serii o Jasonie Bournie. Nie miał się wcielać w tytułowego agenta, lecz zupełnie nową postać o imieniu Aaron Cross. Niestety, "Dziedzictwo Bourne'a" nie powtórzyło sukcesu poprzedzającej go trylogii. Chociaż Renner miał pojawić się w kolejnych częściach, wytwórnia Universal postanowiła wrócić do postaci Bourne'a. Zaznaczyli jednak, że Cross być może powróci w przyszłości, w osobnym filmie.

W 2013 roku Renner wystąpił także w nieudanej wariacji bajki o Jasiu i Małgosiu: "Hansel i Gretel: Łowcy czarownic". Łączący elementy kina akcji i horroru film miał być początkiem nowej serii, jednak plany te zmieniono po tym, jak produkcja została zmiażdżona przez widzów i krytykę.

Mimo zaangażowania w liczne serie, Renner znajduje także czas na udział w innych projektach. W 2013 roku wcielił się w postać burmistrza Camden, fortelem wplątanego w aferę korupcyjną w "American Hustle" Davida O. Russella, za co wraz z innymi gwiazdami filmu odebrał nagrodę dla najlepszej obsady od Gildii Aktorów Amerykańskich. Do kina niezależnego wrócił rolą w "Wyroku za prawdę" (2014), w którym wcielił się w dziennikarza ujawniającego stosunki CIA z przemytnikami narkotyków. Mimo dobrych recenzji, film pozostał niezauważony przez publiczność.

Obecnie Renner jest w trakcie zdjęć do "Story of Your Life" Denisa Villeneuve'a, w którym partnerować będzie Amy Adams. Film skupi się na postaci lingwistki, mającej pomóc w kontakcie z przybyłymi na Ziemię kosmitami. Na premierę czeka także superbohaterska megaprodukcja "Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów", w której po raz czwarty wcielił się w postać Hawkeye'a. Jak sam przyznał, nie przypuszcza, by jego bohater miał w przyszłości otrzymać samodzielny film, jak Thor czy Ant-Man. "Nie będę sobie wypruwał flaków, by zrobić własny film... Myślę, że Hawkeye jest postacią uniwersalną, która może pojawiać się w rożnych uniwersach, tak jak w trzecim 'Kapitanie'". 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jeremy Renner
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy