Jennifer Coolidge: Dojrzała kobieta, która jest pożądana? "Dużo zyskałam"
Popularność serialu "Biały Lotos" i brawurowy występ na gali wręczenia Złotych Globów uczyniły z Jennifer Coolidge niekwestionowaną gwiazdą mediów społecznościowych. 61-letnia aktorka nie jest jednak anonimową postacią w świecie show-biznesu - najlepiej pamiętają ją fani serii "American Pie", w której wcieliła się w budzącą pożądanie "matkę Stiflera".
Aktorka zyskała popularność dzięki udziałowi w kultowej serii o nastolatkach "American Pie". Choć jej rola nie była pierwszoplanowa, to jednak jako "matka Stiflera" bez wątpienia przeszła do historii kina popularnego i zyskała sporą popularność.
Aktorkę mogliśmy też oglądać w drugoplanowej roli manicurzystki Paulette Bonafonté Parcelle w dwóch filmach serii "Legalna blondynka".
W kolejnych latach pojawiała się gościnnie w szeregu telewizyjnych produkcji: w finałowych sezonie serialu "Przyjaciele" zagrała Amandę, z kolei w "Seksie w wielkim mieście" przypadła jej w udziale rola siostry Jima (Dominic Fumusa) - Roxanne. Coolidge starała się też o rolę Lynette Scavo w "Gotowych na wszystko", jednak ostatecznie w serialu zagrała Felicity Huffman.
Ostatnio aktorka udzieliła wywiadu branżowemu amerykańskiemu magazynowi "Variety", w którym przyznała, że grając w "American Pie" sporo zyskała nie tylko jako aktorka, ale przede wszystkim jako kobieta.
"Dużo zyskałam, grając dojrzałą kobietę, która jest pożądana. Mam na myśli również sferę seksualną. Z udziału w tym filmie wynikło dla mnie naprawdę wiele korzyści" - powiedziała aktorka.
"Przyznam, że gdyby nie ta rola, to z pewnością nie miałabym 200 mężczyzn, z którymi się przespałam" - dodała z rozbrajającą szczerością.
Jennifer Collidge długo nie otrzymywała ciekawych zawodowych propozycji, grając zazwyczaj epizodyczne role, jak w oscarowej "Obiecującej. Młodej. Kobiecie".
W 2021 roku nastąpił przełom w jej karierze - zagrała w serialu HBO "Biały Lotos". Produkcja została w tym roku obsypana nominacjami do nagród Emmy. Na liście nominowanych znalazła się również Jennifer Coolidge, która zagrała Tanyę McQuoid, bogatą, rozchwianą psychicznie kobietę, która nie może się otrząsnąć po śmierci matki.
Twórca serialu Mike White w rozmowie z "TVLine" bardzo chwalił sobie współpracę z Coolidge. "To jedna z najbardziej zabawnych osób, jakie znam. Jest też bardzo miłą osobą. Nie udało nam się współpracować wcześniej przy innych projektach, więc to, że w końcu się to udało, jest prawdopodobnie najbardziej satysfakcjonującym elementem tego wszystkiego" - mówił twórca serialu.
Warto wspomnieć, że niewiele brakowało, a w obsadzie serialu HBO "Biały Lotos" zabrakłoby Jennifer Coolidge. Aktorka wyznała, że była skłonna porzucić rolę w produkcji z powodu nadprogramowych kilogramów.
Podczas pandemii aktorka bardzo przytyła. "Objadałam się do upadłego. Bywały dni, kiedy potrafiłam zjeść pięć albo sześć wegańskich pizz" - zdradziła w rozmowie z serwisem Page Six, dodając, że przesiadywanie w domu mocno odbiło się na jej sylwetce i dobrym samopoczuciu.
Gwiazda wyznała, że przytyła ponad 18 kilogramów. "Uważałam, że jestem za gruba do tej roli. Nie chciałam stawać przed kamerą z powodu mojej sylwetki" - przyznała.
Na szczęście od tego pomysłu odwiodła ją jej serdeczna przyjaciółka. "Jennifer, to wszystko, co masz. Takie okazje nie zdarzają się codziennie" - usłyszała aktorka. Dzięki temu to właśnie ona pojawia się w serialu jako Tanyi McQuoid.
"Każdy z nas potrzebuje takiego przyjaciela. Z czasem sama doszłam do wniosku, że zawsze miałam pełniejsze kształty, dodatkowe kilogramy nie powinny spędzać mi snu z powiek. To wszystko jest w naszej głowie. Cieszę się, że miałam obok siebie przyjaciółkę, która odwiodła mnie od popełnienia błędu. Gdybym obejrzała serial 'Biały Lotos' i zdała sobie sprawę, że mogłam w nim nie zagrać, chyba skoczyłabym z mostu" - dodała.
Serial HBO "Biały Lotos" podąża za grupą gości hotelowych, którzy w tym samym tygodniu spędzają wakacje w ekskluzywnym kurorcie, relaksując się i wypoczywając wśród rajskich krajobrazów. Kiedy jednak mijają kolejne dni okazuje się, że nie tylko turyści czy zawsze uśmiechnięci pracownicy hotelu, ale także to na pozór idylliczne miejsce ma swoje mroczne strony.
Za swoją kreację Coolidge otrzymała kilka dni temu Złoty Glob.
Aktorka stała się niekwestionowaną sensacją tegorocznego rozdania tych prestiżowych nagród. Coolidge skradła serca widzów swoim pełnym pasji przemówieniem, które od kilku dni jest cytowane przez media na całym świecie. Gwiazda na scenie pojawiła się dwukrotnie. Najpierw ogłosiła zwycięzcę w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy w serialu dramatycznym, komediowym lub musicalu telewizyjnym. Coolidge rozbawiła wówczas widownię żartując, że kompletnie nie nadaje się do tej roli. "Bałam się, że potknę się idąc do mikrofonu, a przecież nie mogłam założyć crocsów do sukni Dolce & Gabbana. Włosi chyba by oszaleli" - stwierdziła z rozbrajającą szczerością. Wyczytując zaś nazwisko laureata, pomyliła nagrody, wypowiadając słynne zdanie: "Oscar wędruje do...".