Jan Wieczorkowski z tatuażem na twarzy i szyi. Dziś już się takich nie robi
Jan Wieczorkowski wciela się w czarny charakter w komedii gangsterskiej "Wieczór kawalerski". Aktor zdradza, czy zaprosiłby na film swojego nastoletniego syna.
Już wkrótce do kin trafi "Wieczór kawalerski". To komedia i film gangsterski w jednym. Całość utrzymana jest w konwencji pastiszu.
"Historia, którą opowiadamy, to mieszanka humoru z "Kac Vegas" z przewrotnością legendarnego "Pulp Fiction". Zacznie się miło i niewinnie. Ale do czasu. Główni bohaterowie, którzy spotkają się na wieczorze kawalerskim, nagle wpadną w sidła groźnych gangsterów. Od tej chwili życie każdego bohatera zawiśnie na włosku" - zapewnia Szymon Gonera, reżyser i autor scenariusza.
W szefa gangsterów wciela się Jan Wieczorkowski. "W "Wieczorze kawalerskim" ma miejsce wiele bardzo śmiesznych, ale i drastycznych scen. Tych ostatnich sprawcą jest mój bohater, czyli Wolf" - mówi aktor.
To najbardziej charakterystyczna postać w "Wieczorze kawalerskim". Nie tylko ze względu na profesję, którą się para, ale przede wszystkim ze względu na szokujący wygląd!
"Mój bohater ma nie tylko wyjątkowe nazwisko, ale i oryginalny element w wyglądzie, który zdecydowanie wyróżnia go z tłumu. Ma wytatuowanego wilka na twarzy i szyi. Zdecydował się na ten tatuaż jeszcze w latach 90. Wówczas był żołnierzem mafii i chodził w dresie. Dziś ma na sobie najdroższe garnitury. Jest nie tylko dobrze ubrany, ale elokwentny i wykształcony" - wyjaśnia Jan Wieczorkowski.
Ten wzór wykonano na modłę lat 90. Dziś takich tatuaży już się nie robi.
"Nie chciałbym wchodzić w szczegóły charakteryzacji, ale z pewnością ten wzór zrobi na widzach wrażenie, bo nie da się go nie zauważyć. Dodajmy do tego, że Wolf jest też wielkim amatorem broni. Ma w domu prawdziwy arsenał. To wszystko sprawia, że trzeba się go bać i czuć przed nim respekt" - ujawnia aktor.
Jest jeszcze jedna ważna rzecz, którą o Wolfie trzeba wiedzieć.
Bohater, w którego wciela się Jan Wieczorkowski, ma też drugą wielką namiętność. Jest dozgonnym wielbicielem X Muzy.
"Ma fioła na tym punkcie. Dzięki temu widz też będzie miał okazję zobaczyć mnóstwo nawiązań, skojarzeń i cytatów filmowych. Jeśli ktoś kocha kino, to doskonale się w tej konwencji odnajdzie i będzie miał z tego tytułu sporo zabawy" - dodaje Wieczorkowski.
Dla aktora rola Wolfa w "Wieczorze kawalerskim" to przede wszystkim ogromne wyzwanie. Dlaczego?
"Ci, którzy śledzą moją dotychczasową karierę pewnie zauważyli, że do tej pory nie dane mi było zagrać kogoś naprawdę złego. Uważam, że to wina mojej dość subtelnej urody (śmiech). A tu taka niespodzianka. Może jednak mam w sobie jakiś mrok, który zauważył Szymon Gonera i dlatego obsadził mnie w roli Wolfa?" - pyta ze śmiechem Wieczorkowski.
Bohater, w którego wciela się Jan Wieczorkowski jest zły, ale ma w sobie sporo finezji i pasował do ich koncepcji czarnej komedii/ filmu gangsterskiego. Aktor ma nadzieję, że jego nową filmową kreację doceni jego... 15-letni syn.
- Chciałbym, żeby obejrzał "Wieczór kawalerski". Zależy mi bardzo, żeby mój syn także interesował się filmami i chodził do kina. A "Wieczór kawalerski" jest dla niego. To produkcja, którą mogą obejrzeć nie tylko nastolatkowie, ale również osoby po sześćdziesiątce. Mój ojciec ma 78 lat i jestem przekonany, że wybierze się na ten film i będzie się na nim dobrze bawił - podsumowuje artysta.
Mario (Mateusz Banasiuk) i Świadek (Rafał Zawierucha) postanawiają zorganizować epicki wieczór kawalerski dla swojego przyjaciela. Idea jest prosta. "Co się stanie w Vegas, zostaje w Vegas". Do dyspozycji ma być wszystko, co normalnie rozbiłoby każde narzeczeństwo, i to w ilościach bez limitu. Kobiety warte grzechu (Joanna Opozda, Magdalena Perlińska), używki o mocy tsunami i inne atrakcje wyjęte żywcem z Hollywood. Jednak, gdy na imprezę wbija gangster z obstawą, perfekcyjnie zaplanowany wieczór zamienia się w jazdę po bandzie. Trzej przyjaciele będą musieli kierować się nie tylko zamiłowaniem do zakazanych substancji, ale też instynktem przetrwania. Istnieje bowiem realna obawa, że do wesela się nie zagoi...