Jan Komasa przygotowany na medialną burzę
Dla jednego z najzdolniejszych reżyserów młodego pokolenia nie ma tematów tabu. Jan Komasa wziął się za mit naszej największej narodowej tragedii i... czeka na medialną wrzawę.
Pochodzi z artystycznej rodziny. Ojciec Wiesław Komasa, aktor wykładający w warszawskiej Akademii Teatralnej zaszczepił w nim miłość do filmu. Matka reżysera, Gina, była wokalistką "Spirituals and Gospel Singers", a jego brat Szymon jest śpiewakiem operowym.
32-letni Jan sam szybko założył rodzinę - trzynaście lat temu został ojcem Mai. Jednak domowe obowiązki nie powstrzymały go przed urzeczywistnieniem marzeń o karierze filmowca.
W 2011 roku poruszył opinię publiczną głośnym debiutem "Sala samobójców". Zaprosił wtedy do współpracy swojego ojca. - Stres był tak ogromny, że na planie zwracałem się do niego panie Wiesławie - wspomina ze śmiechem.
Obsypany deszczem nagród, nie osiadł na laurach. Od 2006 roku wraz z producentem Michałem Kwiecińskim próbował zrealizować film "Miasto 44", a dzięki sukcesowi "Sali..." łatwiej było im pozyskać sponsorów.
Niezłomne dążenie do realizacji filmu o Powstaniu Warszawskim będzie miało swój finał 19 września w kinach, przy okazji obchodów 70. rocznicy. - Są duże emocje wokół tej produkcji, wiem, że wiele osób jest nastawionych bardzo wojowniczo. Przygotowuję się na burzę, ale jestem w dobrym wieku, żeby to przetrzymać - deklaruje.
Komasa doskonale odnajduje się w powstańczej rzeczywistości. Według jego pomysłu zrealizowano "Powstanie Warszawskie", pierwszy na świecie projekt, który wykorzystał kroniki filmowe z sierpnia 1944 roku i po cyfrowej rekonstrukcji oraz koloryzacji, stworzył z nich fabułę.
Współpracowali z biegłym sądowym, który odczytuje słowa z ruchu warg. Dzięki temu od 9 maja możemy oglądać w kinach historię braci, którzy filmowali codzienne życie podczas powstania.
NHL