Jan Komasa: Chciałbym wyreżyserować grę
Podczas gdy "Miasto 44" bije kolejne rekordy frekwencyjne na ekranach naszych kin, Jan Komasa nie traci czasu i odkrywa plany przyszłych projektów. "Chciałbym wyreżyserować grę" - mówi twórca jednej z największych krajowych produkcji ostatnich lat. Czyżby po sukcesie "Miasta 44" pojawiła się nadzieja na kolejną, obok "Wiedźmina", hitową grę z metką "made in Poland"?
"Od kilku lat, z coraz większą uwagą, obserwuję przenikanie świata gier i filmów" - mówi reżyser "Miasta 44". "Gry zaczęły mocno posiłkować się filmowymi zagraniami, dramaturgicznymi plotami, wstawkami filmowymi, a nawet - z pomocą technik motion capture - samymi aktorami" - opowiada Komasa.
"Mocno mnie to interesuje, bo zawsze chciałem i wciąż chcę wyreżyserować grę. Pracuję nawet nad tego typu projektem od paru lat" - zdradza reżyser, choć odmawia podawania szczegółów.
"Przygotowując się do realizacji filmu 'Miasto 44' korzystałem z wszelkich możliwych doświadczeń, wliczając w to elektroniczną rozrywkę. W gry z serii 'Call of Duty' i 'Medal of Honor' tłukłem, dopóki nie przeszedłem wszystkiego, co tylko można było przejść. Twórcy tych tytułów dołożyli wszelkich starań, by były one jak najbardziej realistyczne i sprawdzały się zarówno jako rozrywka, jak i symulacja tego, co dzieje się na prawdziwym froncie" - opowiada Komasa.
"Reżyserskie możliwości w grach są nieograniczone" - kontynuuje twórca. - "Wciągają widza znacznie mocniej niż film, bo dają mu poczucie, że to on wybiera. On jest moim aktorem, a ja nim reżyseruję. Znika medium. Tworząc 'Miasto 44' dążyłem do takiego stanu. Chciałem, by widz wszedł w mój film, był jak najbliżej bohatera. Tak jak ja wchodzę w grę komputerową, a ona staje się częścią mnie.
"Służą temu bardzo subiektywne ujęcia POV, w których kamera jest oczami bohatera. Takie zabiegi stosowałem zarówno w 'Sali samobójców', 'Mieście 44', jak i teledyskach, które reżyserowałem. Często też staram się, aby widz patrzył bohaterowi prosto w oczy. Aktorzy spoglądają wtedy prosto w obiektyw, centralnie na widza. Tego unika się w klasyce, gdzie zawsze patrzy się w lewo lub prawo" - dodaje Komasa.
"No i wreszcie - ze względu na wojenny charakter filmu - możliwe stało się użycie kamery przytroczonej do broni, czyli dobrze znanej miłośnikom gier perspektywy first-person perspective. W ten sposób chcieliśmy możliwie jak najbardziej przybliżyć współczesnemu widzowi to, co działo się 70 lat temu" - podsumowuje.
Przebojowe "Miasto 44" w drugi weekend na ekranach pobiło swój własny wynik otwarcia. Jednak wzrost frekwencji w stosunku do premierowego weekendu to nie jedyny sukces filmu Komasy. Od 19 do 28 września film zgromadził imponującą całkowitą widownię na poziomie 635 294 widzów. Tym samym przewyższył finalny wynik głośnej produkcji "Powstanie Warszawskie" (586 000 widzów) oraz megahitu Michaela Baya - "Transformers: Wiek zagłady", który przyciągnął do kin 564 000 widzów. Przy takim tempie wzrostu zainteresowania i oglądalności "Miasto 44" ma szansę już wkrótce stać się najchętniej oglądanym filmem 2014 roku!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!