Jan Jakub Kolski realizuje film o swoim wuju - Żołnierzu Niezłomnym
Rodzinna historia związana z tragiczną śmiercią młodego żołnierza Armii Krajowej i jednocześnie wuja reżysera Wacława Szewczyka będzie treścią nowego filmu Jana Jakuba Kolskiego. Premiera "Ułaskawienia" ma odbyć się pod koniec przyszłego roku.
O pracach związanych z realizacją filmu Kolski opowiedział w czwartek, 28 grudnia, na konferencji prasowej w Łodzi; wśród podmiotów, które wsparły tę produkcję znalazł się Łódzki Fundusz Filmowy.
Napisany przez Kolskiego scenariusz "Ułaskawienia" oparty jest na prawdziwych zdarzeniach. Narratorem opowieści, której ramy czasowe to lata 1946-1974, jest chłopiec - alter ego reżysera, a jej bohaterowie to jego dziadkowie Hanna i Jakub Szewczykowie oraz ich syn Wacław - oficer Armii Krajowej zamordowany w 1946 roku przez tajnego współpracownika Urzędu Bezpieczeństwa.
"Dziadek Jakub Szewczyk był piłsudczykiem - ochotnikiem walczącym w I Pułku Szwoleżerów Józefa Piłsudskiego; brał m.in. udział w legendarnej szarży pod Arcelinem, która zmieniła losy Bitwy Warszawskiej w 1920 roku. Dostał za to Krzyż Walecznych i - co może dziś zadziwiające - sklep z wyszynkiem na łódzkim Grembachu. Babcia była prostą, piękną wiejską kobietą. Ich dzieci odziedziczyły po ojcu skłonność do wojny. Brat mamy, wuj Wacek, w czasie okupacji brał udział w konspiracji AK. Kiedy przyszła nowa Polska, która nie bardzo mu się spodobała, razem z kapitanem Stanisławem Sojczyńskim 'Warszycem' w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego zorganizował Konspiracyjne Wojsko Polskie" - podkreślił Kolski.
W nocy z 13 na 14 lipca 1946 roku konfident UB Stefan Zając z Żarnowicy zastrzelił Szewczyka - wówczas 26-letniego dowódcę oddziału, występującego pod pseudonimem "Odrowąż". W odtworzeniu i dotarciu do dokumentacji tego zdarzenia dopomógł reżyserowi dr Jerzy Bednarek z łódzkiego IPN.
"UB wykopywało wuja z grobu trzykrotnie i za każdym razem dziadkowie musieli być świadkami sprawdzania, czy 'wróg ludu' rzeczywiście nie żyje. Potem moja biedna, krucha, delikatna i dzielna babcia jako przestępca przeciwpaństwowy trafiła do katowni UB w Piotrkowie. Jako dziecko dorastające z dziadkami w Popielawach słyszałem ich rozmowy po tych wszystkich dramatycznych wydarzeniach. Szczególnie jedno zdanie utkwiło mi w pamięci: 'Chciałabym pochować syna wysoko, w spokojnej ziemi'" - powiedział Kolski.
Jak wyjaśnił, w filmie dwoje starszych ludzi - w ich role wcielają się Grażyna Błęcka-Kolska i Jan Jankowski - wiezie przez całą Polskę trumnę swojego syna, bo "mają dość wykopywania go z grobu". "Moi dziadkowie nigdy w taką podróż nie wyruszyli, w rzeczywistości dziadek zalutował trumnę, zalał betonem i pochował na cmentarzu w Łaznowie niedaleko Tomaszowa Mazowieckiego" - dodał.
Zdaniem Kolskiego, w obrazie tym mniej będzie baśniowości i magicznego realizmu, charakteryzującego wiele jego wcześniejszych prac. W scenariuszu konsultowanym przez IPN znalazły się natomiast całe frazy zdań wypowiadanych przez dziadków, zapamiętane w dzieciństwie przez reżysera. "Ale to nie jest film opowiadany ponuro, moi bohaterowie odzyskują równowagę" - podkreślił.
Podczas przygotowywania dokumentacji do filmu Kolski natrafił na niezwykłe znalezisko. W lasach w okolicy Tomaszowa, na podstawie mapy sporządzonej po lekturze dokumentów w IPN odnalazł starą leśniczówkę, w której zastrzelono jego wuja. Z jednej z belek wyciągnął pocisk z serii, która zabiła Wacława Szewczyka - obecnie nosi go przy sobie jak talizman.
Kolski podkreślił też, że tematyka filmu to jego indywidualny wybór. "To film o moim wuju, o moich dziadkach. Przez 30 lat mojej twórczości miałem w nosie mody i zamówienia społeczne. Nie wiem, jak to się będzie rymować z czasem historycznym. Scenariusz napisałem cztery lata temu, gdy 'mody' na Wyklętych jeszcze nie było" - zaznaczył. Premiera "Ułaskawienia" jest planowana na jesień przyszłego roku.