Jak syn górnika został gwiazdą
Robert Więckiewicz nigdy nie ukrywał, że pochodzi z miejsca, gdzie większość ludzi jest skazana na to, by pracować 25 lat pod ziemią. Jednak jego zawsze ciągnęło do wielkiego świata.
Wszystkie jego role były bardzo dobre, ale w dramacie "W ciemności" przekroczył sam siebie. To nasz polski Sean Penn - opowiada o Więckiewiczu reżyserka Agnieszka Holland. A sam Andrzej Wajda, który właśnie pracuje z aktorem na planie filmu "Wałęsa", dorzuca: - Jestem zaszczycony tym, że trafiłem na tego znakomitego artystę.
Żeby stworzyć tak przekonujący portret Wałęsy, trzeba być jak on wybitnym. Ale żeby usłyszeć takie opinie na swój temat z ust twórców światowego formatu, Robert Więckiewicz musiał długo czekać.
Nic nie zapowiadało, ze chłopak z Nowej Rudy stanie się w przyszłości jednym z bardziej pożądanych aktorów w Polsce.
- Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że podobnie jak ojciec będę górnikiem - opowiada w jednym ze swoich nielicznych wywiadów. - Moja rodzina nie należała do zamożnych. Żyliśmy bardzo skromnie i nie wystarczało do końca miesiąca.
Jednak to właśnie rodzice wsparli młodego Więckiewicza, gdy ten jako 22-latek postanowił zdawać egzaminy do szkoły teatralnej. Wbrew wszystkim, którzy powtarzali mu: "Gdzie ty tam?! Tam to dzieci aktorów, znajomych...".
Ale on się uparł. - Też miałem wątpliwości. Zastanawiałem się poza tym, czy z moją gębą mogę być aktorem - wyznał. - Ale zawsze ciągnęło mnie do wielkiego świata.
Studentem był zdolnym, choć - jak wspominają jego znajomi - leniwym. Wszyscy zgodnie przyznają też, że zawsze był duszą towarzystwa, imprezowiczem i kobieciarzem. Do czasu. 11 lat temu poznał Natalię Adaszyńską, teatrologa z wykształcenia.
- Nasze spotkanie zeszło się w czasie z moim dojrzewaniem. Byłem już po trzydziestce i uznałem, że wystarczy tego hulaszczego życia, że chciałbym poznać cos innego. Przyszedł po prostu właściwy moment. Moment wyhamowania. Wcześniej nie byłem na to gotowy - zdradza aktor.
Jego przyjaciel, Borys Szyc, dorzuca, że z czasem Więckiewicz stał się człowiekiem bardzo rodzinnym, domatorem kochającym żonę i syna.
- Kiedyś przeczytałem zdanie, że mężczyzna najlepiej czuje się przy kobiecie, przy której spokojnie może się zdrzemnąć. Podpisuje się pod tym. I dodam, ze jeśli jeszcze można z nią pogadać, to już jest super - śmieje się Więckiewicz.
Po chudym okresie w pracy, aktor doczekał się wreszcie chwili, kiedy może przebierać w propozycjach. Tylko w ostatnich czterech latach na ekrany kin weszło aż 16 filmów z jego udziałem.
W filmie w reżyserii Agnieszki Holland zagrał swoją najlepszą jak dotąd rolę:
Po ostatnich, "Wymyku" i "W ciemności", wziął sobie urlop. - Po rolach Alfreda i Sochy potrzebowałem 10 miesięcy, by się wyzerować i wrócić do Roberta. Nie zrobiłem żadnego filmu. Musiałem sobie dać luz - mówi.
A jak spędzał ten czas? Nadrobił zaległości w książkach i filmach. Mógł też poświęcić się swojemu synowi.
Więckiewicz obecnie nie bywa na imprezach i bankietach. Ceni swój czas i wyjątkowo skutecznie chroni prywatność: - Nie zabiegam o popularność. I tak jestem widoczny w filmach, dlatego prywatnie chcę mieć kawałek swojego miejsca, żebym mógł się spokojnie podrapać po pośladku.
Magda Adamcio
Zobacz pierwszy fragment "Wałęsy" z Robertem Więckiewiczem:
Ciekawi Cię, co jeszcze w najbliższym czasie trafi na ekrany - zobacz nasze zapowiedzi kinowe!
Chcesz obejrzeć film? Nie możesz zdecydować, który wybrać? Pomożemy - poczytaj nasze recenzje!