Występem w filmie "Jak pies z kotem" Olgierd Łukaszewicz triumfalnie wraca na kinowy ekran. Za wstrząsającą kreację Andrzeja Kondratiuka w autobiograficznym obrazie Janusza Kondratiuka otrzymał niedawno nagrodę dla najlepszego aktora drugoplanowego na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Najnowszy film Janusza Kondratiuka, autora niezapomnianych "Dziewczyn do wzięcia", to słodko-gorzki obraz relacji rodzinnych, dla którego inspiracją jest prawdziwa historia. Pełna ironicznego humoru wizja nieszablonowej rodziny, z jej konfliktami i rywalizacją, niepozbawiona momentów wzruszenia i autentycznej bliskości. Gdy starszy z braci Andrzej, nagle zachoruje, młodszy pomimo różnic i muru nieporozumień jaki przez lata wyrósł między nimi, podejmie się opieki nad potrzebującym pomocy bratem.
Ekranowe alter ego reżysera - Janusza Kodnratiuka - zagrał Robert Więckiewicz. Rola Andrzeja Kondratiuka przypadła w udziale właśnie Łukaszewiczowi.
Niejednoznaczność swych bohaterów idealnie oddają aktorzy. Więckiewicz osiąga mistrzostwo świata, gdy od czasu do czasu pozwala swej postaci na odrobinę czułości wobec innych postaci. Równie dobry jest Łukaszewicz, przez całość swojego czasu ekranowego przykuty do łóżka lub wózka - Jakub Izdebski pisał w recenzji dla Interii.
Kreację Łukaszewicza doceniło jury Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, przyznając aktorowi nagrodę za najlepszy drugi plan.
Występ w "Jak pies z kotem" to powrót Łukaszewicza do kinowych występów. Co prawda w 2017 roku oglądaliśmy go w epizodycznej roli komendanta AK w "Wyklętym" Konrada Łęckiego, we wcześniejszych o dwa lata "Paniach Dulskich" Filipa Bajona zagrał zaś Felicjana Dulskiego, ostatnią poważną rolę w kinowej produkcji zagrał jednak niemal 10 lat temu w "Generale Nilu". "W minionych latach nie było ciekawych propozycji, których nie przyjąłem. Wobec tego wypełniam życie własnymi pomysłami. Swój wizerunek zawdzięczam kinu lat 70. Kiedy Ryszard Bugajski zaproponował mi rolę Fieldorfa, byłem szczęśliwy. Wygłodniały" - tłumaczył w rozmowie z "Galą".
Bardziej skoncentrowany był na serialowych występach: w 2015 roku Łukaszewicz dołączył do obsady serialu "Na dobre i na złe". Pojawiał się też gościnnie w innych telewizyjnych produkcjach: "M jak miłość" oraz "Ojcu Mateuszu".
W latach 2002-2005 i od roku 2011 do teraz pełni funkcję prezesa Związku Artystów Scen Polskich. Został odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz złotym medalem Gloria Artis.
Na kinowym ekranie Łukaszewicz debiutował w 1967 roku rolą w filmie "Dancing w kwaterze Hitlera". Łukaszewicz wcielił się w postać dwudziestokilkuletniego Władka, wracającego do miejsca, w którym przed dwoma laty przeżył swą pierwszą wielką miłość.
Pierwszą ważną rolą Łukaszewicza była jednak kreacja Gabriela Basisty w "Soli ziemi czarnej" (1969) Kazimierze Kutza - poetyckiej balladzie ludowej osnutej wokół dramatycznych wydarzeń II Powstania Śląskiego z sierpnia 1920 roku. Za występ w tym filmie Łukaszewicz uhonorowany został Nagrodą im Zbyszka Cybulskiego, do współpracy z Kutzem powrócił w kolejnym filmie "śląskiego tryptyku" - "Perle w koronie" (1972).
Pamiętną rolę zagrał też Łukaszewicz w kameralnym dramacie - "Brzezinie" Andrzeja Wajdy (1970), wcielając się w chorego na gruźlicę Stanisława, który wie, że niebawem umrze, a jednak pragnie do końca cieszyć się pełnią życia. "Całą swą rolę buduje na kontrastach: gorączkowej, przedśmiertnej ruchliwości, zestawianej ze stanami apatii; spazmatycznej zmysłowości i radości zagłuszanej oznakami zbliżającej się katastrofy" - pisał krytyk Konrad Eberhardt.
Łukaszewicz uświetniał swoim uczestnictwem produkcje takich twórców kina, jak: Walerian Borowczyk, u którego wystąpił w "Dziejach grzechu". Z Januszem Majewskim współpracował przy "Lekcjach martwego języka" (1979) oraz przebojowej komedii koszarowej "C.K. Dezerterzy" (1985). W "Gorączce" (na zdjęciu, 1980) zagrał z kolei u Agnieszki Holland. Wreszcie zaangażował go także Ryszard Bugajski do swego legendarnego "Przesłuchania" (1982). Łukaszewicz grał również u samego Siergieja Bondarczuka, kiedy ten kręcił wielkiego "Borysa Godunowa" (1986).
Łukaszewicz wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że aktor czerpie głównie z własnej osobowości. "Osobowości, która nie jest przecież wymyślona. Tacy jesteśmy, jak bywamy obsadzani. Tutaj nie ma specjalnych niespodzianek, bo trzeba naprawdę nie lada talentu, żeby odskoczyć bardzo daleko od siebie, od prywatnego wizerunku, który jest również wizerunkiem aktorskim. Tak, byłem i jestem podobny do wielu bohaterów, których grałem, ale przecież także wiele razy zagrałem przeciwko sobie - taki był Franzel, syn Hansa Heinricha w 'Magnacie' Bajona, Marek Leon w 'Gorączce' Agnieszki Holland, czy Jan Kolasa w 'Sowizdrzale Świętokrzyskim' Kluby" - mówił w rozmowie z Łukaszem Maciejewskim.
Do najbardziej lubianych przez publiczność ról filmowych Łukaszewicza należy Albert z komedii Juliusza Machulskiego "Seksmisja" (1983). W 2008 roku, podczas gali Złotych Kaczek "Seksmisja" został uznana za komedię stulecia. Julek Machulski napisał Albercika dla mnie. Opowiedział mi o tym pomyśle. To niezwykła radość dla aktora, gdy młody reżyser pisze, jak później się okazało, dosyć satyrycznie. To jest taki dowcip na mój temat - zobaczył we mnie takiego idealizującego harcerza i sparodiował, a ja z chęcią to podchwyciłem - Łukaszewicz mówił podczas uroczystości 25-lecia "Seksmisji".
Mimo ogromnego sukcesu filmu, Olgierd Łukaszewicz dalej częściej wcielał się w postacie o zabarwieniu zdecydowanie dramatycznym, aniżeli komediowym. Współpracował między innymi z Krzysztofem Kieślowskim - "Krótki film o zabijaniu" (1987), Filipem Bajonem - "Magnat" (na zdjęciu, 1986), Barbarą Sass - "Pokuszenie" (1995) czy Janem Jakubem Kolskim - "Jańcio Wodnik" (1993) i "Daleko od ona" (2000).
Z czasem kino przynosiło mu coraz więc odsłon lżejszego formatu. Grał w "Bajlandzie" (2000) Henryka Dederki, "Wiedźminie" (2001) Marka Brodzkiego, "Karierze Nikosia Dyzmy" (2002) Jacka Bromskiego, a także "Królu Ubu" (2003) Piotr Szulkina.