Jak Bradley Cooper zaprzyjaźnił się z Guillermo del Toro?
Reżyser oscarowego "Kształtu wody" wreszcie ukończył swój najnowszy projekt - thriller psychologiczny "Nightmare Alley". Jedną z głównych ról zagrał w nim Bradley Cooper. Obaj panowie w najnowszym wywiadzie opowiedzieli o tym, jak wyjątkowym doświadczeniem było kręcenie filmu w dobie pandemii i jak owo doświadczenie ich do siebie zbliżyło. "Wkroczyliśmy razem w te dziwne, mroczne czasy. Zmieniło to sposób, w jaki patrzę na świat" - przyznał Guillermo del Toro.
"Nightmare Alley" to najnowszy film Guillermo del Toro, reżysera takich produkcji, jak "Labirynt Fauna", "Crimson Peak. Wzgórze krwi" czy "Kształt wody", za który zdobył dwa Oscary.
Nakręcony na podstawie powieści Williama Lindsaya Greshama thriller psychologiczny opowiada historię Stana Carlisle’a, pracownika obwoźnego wesołego miasteczka, który ma niezwykły talent do manipulowania ludźmi.
W tej roli zobaczymy Bradleya Coopera, któremu na ekranie partnerować będzie wcielająca się w przebiegłą psychiatrę Cate Blanchett. W obsadzie znaleźli się także m.in. Rooney Mara, Willem Dafoe, Paul Anderson, Holt McCallany, Toni Collette i Richard Jenkins.
Z uwagi na obostrzenia, wprowadzone na skutek pandemii, realizacja filmu została mocno utrudniona. O wyczerpującej pracy nad obrazem, która okazała się być wyjątkowym doświadczeniem, obaj panowie opowiedzieli w podcaście "Tribeca Talks".
"W marcu 2020 roku naradziliśmy się i doszliśmy do wniosku, że musimy zamknąć produkcję. Mimo że wstrzymanie prac na planie nie było wówczas jeszcze obowiązkowe, baliśmy się, że jeżeli tego nie zrobimy, ktoś zachoruje. Nikt się tego nie spodziewał. Wszyscy poszli na lunch i wrócili do pracy pół roku później" - wspomina del Toro.
"Najpierw nakręciliśmy drugą połowę filmu. Nie chcieliśmy robić tego w ten sposób. Po drodze napotkaliśmy na szereg problemów - ze scenografią, dostępnością aktorów. Jedną z przyczyn tych problemów byłem ja. Musiałem przeprowadzić się do Nowego Jorku, dlatego powiedziałem Guillermo, że nie mogę teraz tego robić, muszę się osiedlić, zaaklimatyzować. Ten film był wielkim wyzwaniem. Choć historia jest prosta, wymagała ogromnej koncentracji i skupienia. Na początku nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak wiele nas to będzie kosztować" - dodaje Cooper.
Kręcenie produkcji w mrocznych czasach pandemii bardzo zbliżyło do siebie meksykańskiego filmowca i gwiazdora "American Hustle".
"Zdjęcia powstawały przez dwa i pół roku. To było wyjątkowe doświadczenie - przetrwać pandemię, zrobić sześciomiesięczną przerwę i wrócić na plan. Nie tylko staliśmy się przyjaciółmi na całe życie, ale też dzieliliśmy wyjątkowe artystyczne doświadczenie" - podkreśla Cooper.
Kiedy panowie po raz pierwszy spotkali się w domu del Toro, żaden z nich nie spodziewał się, że tworzenie filmu w tych wyjątkowych okolicznościach odciśnie tak wyraźne piętno na ich podejściu do pracy i życia.
"Omawialiśmy scenariusz, a rozmowa bardzo szybko zaczęła odzwierciedlać nasze myśli o życiu i świecie. Wkroczyliśmy razem w te dziwne, mroczne czasy. Zmieniło to sposób, w jaki patrzę na świat" - wyznał del Toro.