Jack Black: Ulubiony żartowniś Hollywood kończy 50 lat
Komik o twarzy demonicznego cherubina, jak określił Jacka Blacka "The Guardian", kończy w środę, 28 sierpnia, 50 lat. Przyznaje, że lubi grać postaci, które wzbudzają sympatię. "Gdybym nie był aktorem, chciałbym robić gry i zabawki - wprawiać ludzi w dobry nastrój" - przyznał.
Jego pierwszym aktorskim zadaniem był udział w reklamie. Wspomina, że często modlił się o to, żeby występować w telewizji, uważał, że to rozwiązałoby wszystkie jego szkolne problemy i dzięki temu zyskałby uznanie wśród rówieśników. Niestety, częściej popadał w tarapaty, z czasem musiał się również zmierzyć z uzależnieniem od narkotyków.
"W moich dzikich, młodych latach zdecydowanie wybierałem ryzykowne drogi i mam szczęście, że wciąż żyję, jeśli mam być szczery" - przyznał w jednym z wywiadów. W rozmowie opublikowanej na łamach "New Yorkera" wyznał, że jednym z przełomowych momentów okazała się wizyta u szkolnego psychologa. "Chciałem się komuś wygadać. Powiedziałem, że czuję się winny, że okradam moją matkę, żeby kupić kokainę, zacząłem płakać. To było tak wyzwalające i przyjemne uczucie" - wspominał Black.
Przełomem w jego karierze stała się postać Barry'ego, sarkastycznego pracownika sklepu muzycznego prowadzonego przez Johna Cusacka, w dobrze przyjętej przez krytyków ekranizacji powieści Nicka Hornby'ego "Przeboje i podboje" w reżyserii Stephena Frearsa. Ta rola przyniosła mu nominacje do nagród American Comedy Award oraz Blockbuster Entertainment Award w kategorii dla najlepszego aktora drugoplanowego.
Był dwa razy nominowany do nagrody Złotego Globu w filmach Richarda Linklatera: za rolę Deweya Finna, piosenkarza i gitarzysty hard rockowego, który zostaje wyrzucony z zespołu No Vacancy przez współczłonków za arogancję i zbyt częste oraz nagłe wybryki na scenie, w komedii "Szkoła rocka", oraz jako lokalny zabójca Bernhardt "Bernie" Tiede II w komediodramacie "Bernie".
Ostatnie dwa filmy z jego udziałem to "Jumanji: Przygoda w dżungli" i "Król polki". Choć jak sam przyznaje zdarzyło mu się grać w wielkobudżetowych produkcjach, woli te mniejsze produkcje. "Nie lubię pracować na planie filmowym z tym dużym, rozdętym budżetem, gdy ty tylko siedzisz w przyczepie przez cały dzień" - przyznał w rozmowie z "The Guardian".
Przez lata zajmował miejsce etatowych, uroczych przegranych. Cóż, przez lata jego życie było niemal gotowym scenariuszem jednej z takich komedii. W wywiadzie dla "The Sun" Black zdradził, że zajęło mu 15 lat, zanim zaprosił na randkę Tanyę Haden, swoją obecną żonę.
"Spotkaliśmy się w szkole - i zmarnowałem 15 lat, czekając na swoją szansę. Była wszystkim, czego mogłem sobie życzyć. Utalentowana, piękna. Była częścią zespołu o nazwie The Haden Triplets. Najpierw pracowaliśmy razem nad filmem studenckim, ale nie umawialiśmy się. Często widywałem ją i jej siostrę w klubach. Stałem w cieniu i mamrotałem pod nosem komplementy i odsuwałem się. Widywałem ją co kilka lat".
Długo nie myślał o ojcostwie, bo sam siebie określał dużym dzieckiem; dorosłym, który nigdy nie chciał dorosnąć. Dziś ma dwóch synów - Samuela i Thomasa.
Po latach spełnił również swoje marzenie o muzycznej karierze, Tenacious D. "Spotkałem Kyle'a Grassa, mojego partnera z Tenacious D., gdy miałem jakieś 18 lat. Dawał mi lekcje gry na gitarze w zamian za cheeseburgera. Paliliśmy dużo trawki, graliśmy na gitarze i fantazjowaliśmy o zostaniu gwiazdami rocka. W końcu spełniliśmy nasze fantazje" - wspomina.