"IO": Polski kandydat do Oscara podbija świat
"IO" Jerzego Skolimowskiego ma już na koncie Nagrodę Jury na festiwalu w Cannes, Europejską Nagrodę Filmową dla najlepszego kompozytora oraz wyróżnienie dla najlepszego reżysera na festiwalu w Valladolid. Teraz polski kandydat do Oscara wyruszył na podbój Ameryki.
"IO" Jerzego Skolimowskiego, to współczesna interpretacja - zaliczanego do klasyki kina francuskiego - filmu "Na los szczęścia, Baltazarze!" Roberta Bressona z 1966 roku. Tytułowym bohaterem filmu jest osiołek, który występuje w cyrku z młodą artystką o pseudonimie Kasandra (w tej roli Sandra Drzymalska). Dziewczyna troskliwie się nim opiekuje, a IO darzy ją bezwarunkową miłością. Niestety, kiedy po demonstracji przeciwników wykorzystywania zwierząt, do cyrku wkraczają komornicy, ta dwójka musi się rozdzielić.
Osiołek trafia do stajni, a później jeszcze kilkakrotnie zmienia właścicieli. Pewnego wieczoru niespodziewanie odwiedza go Kasandra, która - pamiętając o jego urodzinach - przynosi IO ciastko marchewkowe. Po chwili jednak odjeżdża, poganiana przez swojego chłopaka (Tomasz Organek). Zwierzę ciągle za nią tęskni i postanawia ją odszukać. Ucieka z gospodarstwa, gubi się w lesie, a następnie zostaje przygarnięte na chwilę przez grupę kiboli. W dalszej części wędrówki osiołek trafia pod opiekę kierowcy tira (Mateusz Kościukiewicz) i włoskiego księdza (Lorenzo Zurzolo), który zabiera go do posiadłości hrabiny (Isabelle Huppert).
Współscenarzystką i współproducentką filmu jest Ewa Piaskowska. Za zdjęcia odpowiada Michał Dymek (część z nich zrealizowali Michał Englert i Paweł Edelman), za muzykę - Paweł Mykietyn, a za montaż - Agnieszka Glińska.
"Ja tym filmem wiele z siebie wyrzuciłem. W imię prawdy wyrzuciłem ból. Mam nadzieję, że dla widzów też będzie jakąś formą oczyszczenia" - mówił w rozmowie z Interią Jerzy Skolimowski.
"Proekologiczne przesłanie Skolimowski ubiera w metaforę i oryginalną formę, wyznaczaną przez zdjęcia Michała Dymka i muzykę Pawła Mykietyna. Impresyjny charakter filmu sprawia, że w pierwszej kolejności oddziałuje on na poziomie zmysłowym. Sam reżyser przekonywał zresztą, że narracja ma w 'IO' bazować na emocjach w dużo większym stopniu niż w jego dotychczasowych filmach. I rzeczywiście, to intensywne, wciągające doświadczenie, które jednocześnie przypomina, na czym polega siła kinowej projekcji" - pisał o filmie prosto z festiwalu w Cannes, gdzie "IO" miało światową premierę, Kuba Armata.
"Na zrobienie filmu, którego głównym bohaterem jest nie człowiek, a zwierzę, mógł porwać się jedynie twórca odważnie kroczący obraną przez siebie artystyczną drogą" - uzupełniał recenzent.
Na rzeczonej imprezie produkcja uhonorowana została Nagrodą Jury. "Muszę być szczery, czekałem na więcej" - wyznał jakiś czas później Skolimowski, dodając, że liczył na Złotą Palmę. - "Mówiło się, że 'IO' to najciekawszy film. W każdym razie jestem bardzo zadowolony. Nigdy mój film nie sprzedawał się tak dobrze na świecie, będę bardzo zajęty jego promocją".
W sierpniu tytuł znalazł się na liście produkcji, które powalczą o Europejskie Nagrody Filmowe. Pod koniec listopada jedna ze statuetek trafiła w ręce kompozytora muzyki do "IO" Pawła Mykietyna. Nagrody w najważniejszych kategoriach wręczone zostaną 10 grudnia podczas gali, która odbędzie się w Reykjaviku.
Skolimowski może tam triumfować za najlepszą reżyserię. Oprócz polskiego twórcy o statuetkę ubiegają się: Ruben Ostlund ("W trójkącie"), Lukas Dhont ("Blisko"), Marie Kreutzer ("W gorsecie"), Ali Abbasi ("Holy Spider") oraz Alice Diop ("Saint Omer").
"IO" brało również udział w 47. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, ale film został całkowicie pominięty przez jury, co dziennikarze i krytycy uznali za sporą niespodziankę, a nawet sensację. "Nagroda w Gdyni byłaby pięknym hołdem złożonym Skolimowskiemu i jednocześnie docenieniem jednego z jego najlepszych filmów. Czy jednak tak autorskie i hermetyczne spojrzenie, będące na dodatek parafrazą klasycznego kina Roberta Bressona, ma szansę przekonać jury?" - zastanawiał się Łukasz Adamski.
Krótko po zakończeniu imprezy "IO" miało premierę w polskich kinach. Zgodnie z przewidywaniami, skrajnie artystyczny i autorski film Skolimowskiego nie przyciągnął zbyt wielu widzów.
Pomimo dobrych recenzji, obraz szybko zszedł z afisza. W Polsce to zresztą częste zjawisko, że produkcje prezentowane głównie w kinach studyjnych, nie mają szans na podbicie box-office. Zupełnie inaczej jest na przykład we Francji, gdzie w ciągu miesiąca "IO" zarobiło w kinach blisko 850 tys. dolarów. Podczas minionego weekendu film był wyświetlany w aż 286 lokalizacjach.
Teraz polski kandydat do Oscara wyrusza na podbój Ameryki. Jak dotąd pokazywano go jedynie w dwóch kinach w Los Angeles. Trzeba jednak zaznaczyć, że radził sobie w nich jednak bardzo dobrze, w minionym tygodniu osiągnął jedną z najwyższych średnich wpływów na kino - 7,8 tys. dolarów.
W ten weekend liczba kin wyświetlających w USA "IO" powiększy o klika lokalizacji. Gościem wybranych pokazów w Los Angeles oraz okolicach będzie sam Jerzy Skolimowski, co może świadczyć o tym, że kampania oscarowa polskiego kandydata właśnie się rozpoczyna. Według amerykańskich krytyków "IO" ma spore szanse na nominację. Do szerszej dystrybucji obraz ma trafić na początku przyszłego roku.