Reklama

"Inferno": Piekło na ziemi

Po gigantycznym sukcesie dwóch poprzednich części - "Kodu da Vinci" (2006) oraz "Aniołów i demonów" (2009), które na całym świecie zarobiły 1,2 miliarda dolarów, świat czeka z zapartym tchem na "Inferno", trzecią część przygód profesora Roberta Langdona.

Po gigantycznym sukcesie dwóch poprzednich części - "Kodu da Vinci" (2006) oraz "Aniołów i demonów" (2009), które na całym świecie zarobiły 1,2 miliarda dolarów, świat czeka z zapartym tchem na "Inferno", trzecią część przygód profesora Roberta Langdona.
Tom Hanks już po raz trzeci wciela się w Roberta Langdona /materiały prasowe

W "Inferno" ponownie łączą siły reżyser Ron Howard i jeden z najbardziej uznanych aktorów Hollywood - Tom Hanks, który wyznaje: - Dan Brown umiejętnie łączy tajemnicę, intrygę i jak nikt potrafi wciągnąć w nie czytelnika. To samo mają filmy z tej serii, to niemal interaktywne obrazy, w których biorą udział także widzowie.

Tytuł książki (i filmu) Dan Brown zaczerpnął z arcydzieła Dantego, które z łacińskiego tłumaczymy jako "piekło". W filmie profesor Langdon stanie przed największym wyzwaniem w swojej dotychczasowej karierze; sytuacja jest o tyle bardziej skomplikowana, że profesor cierpi na amnezję. Prześladowany przez powracające wizje i bóle głowy, musi dociec, co zdarzyło mu się w przeszłości, czym są wizje i dlaczego stracił pamięć. - Tytułowe "piekło" ma dla Langdona podwójne znaczenie. To stan jego umysłu po tajemniczym zdarzeniu, które wtrąciło go w amnezję, ale to także niewiedza. On nie zna przyczyn, dla których to się stało - opowiada Tom Hanks.

Reklama

- Bez wątpienia na początku filmu Langdon przechodzi piekło, nie wiedząc, gdzie jest, co się z nim stało, to jego prywatne "Inferno" - tłumaczy Dan Brown. - Budzi się w sali szpitalnej, ktoś próbuje go zamordować, a on nie ma pojęcia dlaczego. Musi połączyć mnóstwo faktów, by domyślić się, kto chce go zabić i dlaczego. Pod koniec dnia uświadamia sobie, że chodzi o coś znacznie większego niż jego osobisty dramat, że chodzi o przyszłość planety, przyszłość ludzkości.

Twórcy filmu zapowiadają, że trzecia odsłona serii jest zarazem najbardziej spektakularna wizualnie. Na ekranie zobaczymy wizje piętrzące się w głowie prof. Langdona, zupełnie inne od obrazów znanych z dwóch pierwszych części. Między innymi właśnie wizyjność serii i jej wizualna strona sprawiły, że do projektu przystąpił Ron Howard, autor 23 znakomicie przyjętych filmów. "Anioły i demony" to pierwszy sequel w jego karierze. Drugim jest właśnie "Inferno".

- Są tu postacie, które pokochałem, takie jak Robert Langdon. Ale ja zawsze staram się pójść o krok dalej, zrobić coś innego, coś nowego - przekonuje Howard. - Nie lubię powtarzać samego siebie. Filmy bazujące na powieściach Browna mają w sobie to niezwykłe "coś", za każdym razem są inne. Wymagają ode mnie nowych środków, użycia nowych narzędzi. A do tego Brown za każdym razem sięga po inną tematykę. "Inferno" jest filmem najbardziej różnorodnym stylistycznie. Przy tym filmie powracam do postaci, którą kocham, a zarazem nie powtarzam samego siebie, podążam w nowych kierunkach.

W filmie Langdon musi stawić czoła głęboko symbolicznemu poematowi Dantego. - W halucynacjach Langdona wciąż powraca postać mężczyzny opętanego wizją Dantego. Musi więc pozbierać szczątki wspomnień i złożyć je w całość - tłumaczy Howard. - To Dante pokazał nam, współczesnym, nową wizję piekła - opowiada Brian Grazer, producent - W książce Dante śledzi grzeszników ziemskich, których dotyka ręka sprawiedliwości. To punkt wyjścia, zagadka, którą będzie musiał rozwiązać profesor Langdon. Dante opisał piekło, Boticelli nam je pokazał, ale tylko Robert Langdon, wybitny znawca symboli, może uchronić Ziemię przed piekłem, jakim będzie skażenie jej śmiercionośnym wirusem.

Jednym z powodów wielkiego sukcesu powieści Dana Browna jest genialne przełożenie prawdziwych tajemnic historycznych na pulsujący akcją i napięciem thriller skierowany do współczesnych odbiorców. W "Inferno" autor sięga właśnie po wspomniany poemat Dantego, wielkiego czternastowiecznego włoskiego poety, który opisał podróż duszy do Boga. Dante przeprowadza nas przez dziewięć kręgów piekła, obserwując i pokazując nam ukaranie grzeszników. Głowy przepowiadających przyszłość są tam odwrócone, tak by nie mogły więcej widzieć przyszłości; skorumpowani politycy kąpią się w gorącej smole. Ale największa kara spotyka zdrajców w IX kręgu piekielnym, są wśród nich Gajusz Kasjusz i Brutus, zabójcy Juliusza Cezara, i Judasz Iskariota.

Dla Browna wykorzystanie zapisów Dantego, które elektryzują czytelników od 800 lat, i wplecenie ich w fabułę książki było ogromnym wyzwaniem. Ośmieliło go dopiero wyobrażenie współczesnej wizji piekła, rozważenie tego, jak dziś je postrzegamy. Autor powiązał to z przeludnieniem na Ziemi, którego w ostatnim czasie doświadcza planeta oraz z potencjalnym rozwiązaniem - wirusem, który mógłby "odciążyć" Ziemię z "nadmiaru" ludzkości. W tę wizję "piekła na ziemi" wplótł ideę każącej ręki sprawiedliwości, którą wziął z poematu Dantego. Wirus miałby być karą dla ludzkości za brak umiaru, za przeludnienie. A tą właśnie ideą przesiąknięty jest jeden człowiek. Ktoś, kto chce unicestwić połowę ludzkości, a więc kilka miliardów ludzi.

- Uznałem, że to znakomity pomysł, by jednym z bohaterów powieści uczynić czarny charakter, kogoś, kto znalazł sposób na potrojenie się liczby ludności w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat. Kto znalazł rozwiązanie tego problemu. Okrutne rozwiązanie - mówi Dan Brown. - Czytałem Dantego w dzieciństwie, zarówno w liceum, jak i na studiach, ale musiałem przeczytać to dzieło zupełnie na nowo, by móc spróbować uczynić z czternastowiecznego poematu współczesny thriller.

W postać profesora Harvardu ponownie wciela się dwukrotny laureat Oscara Tom Hanks. Reżyser Ron Howard mówił o tym wielokrotnie, wciąż nie zmienia zdania: - Ta rola pasuje do niego w stu procentach. Jednym z powodów, dla którego publiczność pokochała Toma w roli Langdona jest to, że on tak naprawdę jest Robertem Langdonem w prawdziwym życiu. Obu przez życie prowadzi ciekawość, cierpkie poczucie humoru, obaj także, gdy natrafiają na problem, analizują go, bawią się nim, są nim zafascynowani i nie spoczną, póki go nie rozwiążą. Obaj mają coś z cudownego dziecka, które tak długo będzie szukało rozwiązań, aż je znajdzie. No, a poza tym, pamiętajmy, że to jeden z największych aktorów swego pokolenia.

Tak, jak w przypadku poprzednich odsłon, tak i tym razem, u boku Hanksa zobaczymy międzynarodową obsadę - brytyjską aktorkę, nominowaną do Oscara za kreację w dramacie "Teoria wszystkiego" - Felicity Jones (w roli dr Sienny Brooks), francuską supergwiazdę Omara Sy’a ("Nietykalni", "Samba", "Jurassic World"), indyjską gwiazdę Irrfana Khana ("Slumdog. Milioner z ulicy", "Życie Pi", "Jurassic World"), duńską aktorkę Sidse Babett Knudsen ("Subtelność") oraz amerykańskiego aktora Bena Fostera ("Ocalony", "Warcraft: Początek") - w roli czarnego charakteru Bertranda Zobrista.

Podobnie jak w przypadku dwóch poprzednich książek (i filmów) Dan Brown dotyka tematów bezpośrednio powiązanych z teraźniejszością. - On zawsze stawia pytania - wyjaśnia Tom Hanks. - W "Inferno" to kwestia przeludnienia Ziemi. Czy naprawdę rodzi się zbyt wielu ludzi? Czy da się jakoś rozwiązać problem przeludnienia? Czy dzisiejszy świat stanie się nową wersją zapisów Dantego?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Inferno 2016
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy