Reklama

Im sprośniej, tym lepiej

Bycie bogatą i sławną gwiazdą filmową to nie najgorsza chałtura. Przeważająca część tych, którym się to udało, ostentacyjnie cieszy się tym faktem - w dużej mierze dlatego, że, w przeciwieństwie do koronowanych głów albo dziedziców fortun, bo drodze do sławy i bogactwa musieli oni zaliczyć pewną liczbę podłych zleceń.

Jennifer Aniston, na ten przykład, przez dziesięć sezonów grała Rachel w serialu "Przyjaciele" (1999-2004). Rola ta uczyniła ją naprawdę bogatą, nawet w świetle standardów gwiazd filmowych, i sławną według niemal wszystkich kryteriów.

Dziś aktorka regularnie występuje w wiodących produkcjach filmowych. Kiedy spotykamy się w luksusowym hotelu na Manhattanie, żeby porozmawiać o jej najnowszym, a być może też najbardziej niekonwencjonalnym filmie, "Szefowie wrogowie", zauważa, że kiedyś umawiała się w Nowym Jorku na spotkania w mniej imponujących okolicznościach.

Reklama

- Kiedy byłam dużo młodsza, pracowałam w Nowym Jorku jako kurier rowerowy - mówi 42-letnia aktorka. - Ściślej mówiąc, miałam dziewiętnaście lat. Trzeba było mnie widzieć na rowerze!

Aktorka śmieje się serdecznie, poprawiając swoje słynne blond pasma, które niesfornie opadają jej na twarz.

- Brakowało mi koordynacji ruchowej - wyjaśnia. - Byłam wyjątkowo niezdarna. W życiu nie powinnam była dostać pozwolenia na jazdę na rowerze, wyposażonym w te wszystkie przerzutki, czy jak się to nazywa. Swój najgorszy dzień zaliczyłam wtedy, kiedy wjechałam wprost w jakieś szeroko otwarte drzwi. Było jasne, że musiałam znaleźć sobie inny sposób na życie, i to szybko!

Jak się okazuje, plan B wypalił, i to nieźle. Aniston wygląda smukło i stylowo w dopasowanej ołówkowej spódnicy od Calvina Kleina i dopasowanym do niej topie od Toma Forda, który odsłania jej wytrenowane ramiona. Moja rozmówczyni ma szczupłą i dość umięśnioną sylwetkę, a na jej twarzy gości uśmiech właściwy kobiecie, która osiągnęła praktycznie wszystko oprócz Oscara, tego przedmiotu aspiracji aktorek. Jeśli pogłoski są prawdziwe, to do osiągnięć tych należy również zaliczyć całkiem świeży romans z aktorem Justinem Theroux.

Po tym, jak dzięki "Przyjaciołom" zdobyła reputację współczesnej "ulubienicy Ameryki", Aniston przystąpiła do testowania swoich aktorskich zdolności, wykorzystując do tego celu swoją karierę filmową. Przyjmuje zarówno role w zwariowanych komediach, takich jak "Bruce Wszechmogący" (2003), "Sztuka zrywania" (2006) czy "Żona na niby" (2011), jak i w dramatach typu "Życiowe rozterki" (2002), "Wykolejony" (2005) czy "Przyjaciele z kasą" (2006).

Wulgarna wersja Jennifer Aniston?

Rolą w "Szefowie wrogowie" Aniston nadaje swojej filmografii nowy rys, wcielając się w komiczny czarny charakter. To już nie uciskana pracownica z "Życia biurowego" (1999) czy "Życiowych rozterek", ale jedna z postaci "tytułowych": drapieżna dentystka Julia Harris, która bezlitośnie molestuje pracującego w jej gabinecie higienistę (Charlie Day), uciekając się do nawet do szantażu i pogróżek.

Czy kinowa publiczność jest gotowa na, cóż, wulgarną wersję Jennifer Aniston? Ona sama nie wie tego i, jak mówi, tak naprawdę o to nie dba.

- Nie chcę ograniczać się tylko do bezpiecznych ról - deklaruje buntowniczo. - Chciałam zaryzykować. Chciałam zrobić coś, co pozwoliłoby mi pójść w innym kierunku. Wcześniej nigdy nie miałam w ręku scenariusza, który otworzyłby przede mną taką możliwość. Było ryzyko, była zabawa.

- Nie sądzę, żebym istotnie przejmowała się ewentualną negatywną reakcją widzów - dodaje - aczkolwiek przyjmując tę rolę, nie zakładałam, że zareagują oni właśnie w taki sposób. Stwierdziłam po prostu, że ludzie będą się dobrze bawić, oglądając mnie w innym wydaniu. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

Aktorce podobało się również to, że scenariusz odwrócił stereotypy płciowe, przypisując rolę molestującego szefa kobiecie.

Przeczytaj recenzję filmu "Szefowie wrogowie" na stronach INTERIA.PL!

- Zazwyczaj w tego typu rolach oglądamy mężczyzn - mówi. - Dlatego właśnie myślałam o mojej bohaterce jak o facecie. Poza tym trzymałam się tego, co było w scenariuszu. Nie dodawałam nic od siebie, jeśli chodzi o kwestie mojej postaci. Wszystko było na kartkach - a ja byłam rozbawiona i podekscytowana. Im sprośniej, tym lepiej!

W osobnym wywiadzie reżyser Seth Gordon wyznał, że Aniston była pierwszą aktorką, którą wybrał w myślach do roli Julii - właśnie ze względu na kontrast pomiędzy codziennym wizerunkiem aktorki a wulgarnym sposobem bycia jej bohaterki. - Nie mogłem sobie wyobrazić, by ktoś inny, niż Aniston, mógł wypowiadać te sprośne kwestie z elektryzującym i zdumiewającym efektem - powiedział.

Jeśli chodzi o Charliego Daya, to zdradził się on z tym, że był wstrząśnięty koniecznością zagrania tak wielu - tu cytat - "świntuszących scen z Rachel z 'Przyjaciół'". - Byłem onieśmielony. Moja naturalna reakcja na słowa, jakie padały z jej ust, została zarejestrowana w filmie. Moje zadanie polegało na tym, by być zaszokowanym tym, co mówiła. I to rzeczywiście był prawdziwy szok!

- Na planie przez cały czas przepraszałam Charliego za wszystko, co mówiłam, i za wszystko, co działo się podczas kręcenia danego ujęcia - śmieje się Aniston. - Zanim po raz kolejny usiadłam na nim okrakiem, wołałam: "Tak mi przykro! Naprawdę! Wszystko gra?".

Generalnie wszystko grało, przyznaje Day. Z jednym tylko wyjątkiem...

- Ugryzła mnie w ucho - mówi aktor, puszczając oko. - Naprawdę mocno.

No, dobrze, przyznaje Aniston, to akurat jest prawdą. - To było realistyczne ugryzienie w ucho. O to właśnie mi chodziło.

Fani aktorki, którzy wybiorą się do kina, będą musieli przełknąć nie tylko odpychającą naturę granej przez nią postaci. Dla potrzeb roli Aniston rozprawiła się ze swoim znakiem rozpoznawczym, jakim są jej długie blond włosy, i skryła je pod peruką w mysio-brązowym kolorze, w dodatku z równo obciętą grzywką.

- Zależało mi na tym, żeby wyglądać inaczej - tłumaczy. - To ja właśnie upierałam się przy ciemnych włosach. W produkcji, w której grałam wcześniej, moja bohaterka wyglądała w zasadzie jak ja; tak też miało być w kolejnym filmie, w którym miałam wystąpić. Wiedziałam, że ta postać musi się wyróżniać.

Afera włosowa

Nietrudno zgadnąć, że decydenci z Warner Bros. nie byli zachwyceni tym, że największa gwiazda filmu chciała zmienić się niemal nie do rozpoznania.

- To był cudowny etap, który ja nazwałam "aferą włosową" - śmieje się Aniston. - Ludzie z wytwórni nie chcieli, żebym grała w peruce. Usłyszałam, że nikt mnie nie rozpozna. Odpowiedziałam, że widzowie dowiedzą się o moim udziale z napisów.

Aniston broniła peruki jak niepodległości, i ostatecznie wygrała.

- Nie było takiej opcji, żebym wygadywała wszystkie te rzeczy, nie wyglądając jednocześnie nieco inaczej - mówi. - Czułam taką wolność, grając w tej peruce!

Nie była to jednak aż taka wolność, o jakiej plotkowano na forach internetowych. W sieci całymi miesiącami krążyły pogłoski o tym, że Aniston w jednej ze scen zagra topless. Aktorka utrzymuje jednak, że nic podobnego nigdy nie było w planie. Jej sceny z Dayem są sugestywne, ale nagość jest w nich nieobecna.

- Nie mam pojęcia, kto rozpuścił te plotki - mówi - ale to rzeczywiście dobra plotka. Nie ma w niej ani grama prawdy.

Pojawiały się również sugestie, że Aniston przyjmuje role takie, jak ta w "Szefowie wrogowie" czy w "Wykolejonym" rozmyślnie, by zerwać z wizerunkiem "ulubienicy Ameryki". Ona sama jednak temu zaprzecza. Co więcej, cała ta dyskusja najwyraźniej ją frustruje.

- Nie przyjęłam tej roli, by pozbyć się tego przydomka - mówi. - Po pierwsze, to nie wiem nawet, skąd się on wziął. To taka etykietka. Zostajesz zaszufladkowany i nic nie możesz na to poradzić. Zawsze coś będzie się za tobą ciągnęło.

- Jestem aktorką - ciągnie Aniston. - A poza tym, w show-biznesie funkcjonuje tak wiele "ulubienic Ameryki"... Kieruję się tym, by nieustannie stawiać sobie wyzwania, i wychodzić poza schematy, w których ludzie zazwyczaj chętnie mnie oglądają.

Gdyby nie joga...

Kolejny film z jej udziałem, "Wanderlust", wejdzie do kin jeszcze w tym roku. Aniston partneruje w nim Justin Theroux, który ponoć jest jej partnerem także poza ekranem.

Aniston rzecz jasna odmawia odpowiedzi na pytania o życie prywatne - prawdopodobnie dlatego, że usłyszała ich więcej, niż mogła znieść, w 2005 r., kiedy jej ówczesny mąż, Brad Pitt, porzucił ją dla Angeliny Jolie. Fakt ten wyzwolił w prasie brukowej prawdziwe tsunami, które trwa po dzień dzisiejszy.

Z pewnością do wyciszenia medialnej burzy nie przyczyniły się kolejne romanse Aniston z popularnymi aktorami, w tym z Johnem Mayerem i Vince'em Vaughnem, ani to, że pozostający w nieformalnym związku Pitt i Jolie nie unikają bynajmniej blasku fleszy.

Dziś również tabloidy rzucają się na każdy okruch informacji o prywatnym życiu Aniston, a ona sama, ku swojemu zdumieniu, jest śledzona przez paparazzi na każdym kroku.

- Za nic w świecie nie jestem w stanie zrozumieć, jaką radość odnajdują w tym, że uganiają się za mną, kiedy idę ulicą, albo robię zakupy w sklepie spożywczym - mówi.

Aktorka ma własne sposoby na zachowywanie spokoju, nie mówiąc już o jej słynnej, wypielęgnowanej sylwetce.

- To joga - mówi Jennifer Aniston. - Ćwiczę ją cały czas. Gdyby nie joga, mój stan ducha byłby zdecydowanie gorszy.

Cindy Pearlman

"The New York Times"

Tłum. Katarzyna Kasińska

The New York Times
Dowiedz się więcej na temat: Jennifer Aniston
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy