Idris Elba wyznał, że w Wielkiej Brytanii nie miał szans na karierę
Gwiazdor serialu "Luther" w najnowszym wywiadzie skrytykował branżę filmową swojej rodzinnej Anglii i ujawnił, że dopiero w USA doceniono jego talent. Elba zasugerował, że ze względu na panujący na wyspach snobizm, nie był w stanie rozwijać swojej kariery. "Tymczasem w Stanach Zjednoczonych możliwości są nieograniczone. Nie musisz grać w adaptacjach Szekspira, żeby być świetnym aktorem" - podkreślił laureat Złotego Globu.
Idris Elba to bez wątpienia jeden z najbardziej wyrazistych gwiazdorów Hollywood. 50-letni Brytyjczyk zasłynął rolami w takich produkcjach, jak "Prawo ulicy", "Avengers: Wojna bez granic", "The Office", "Mroczna wieża" czy "Legion samobójców: The Suicide Squad", zdobywając za nie duże uznanie widzów i krytyków. Największą popularność przyniósł mu wszelako występ w serialu "Luther", za który uhonorowano go statuetką SAG Award oraz pierwszym - i, jak na razie, jedynym w karierze - Złotym Globem. Pięciokrotnie nominowany do nagrody Emmy aktor swego czasu znalazł się nawet na krótkiej liście faworytów w wyścigu o rolę Jamesa Bonda, zanim sam wycofał się z tej rywalizacji.
Choć wcielenie się w Agenta 007, a nawet samo bycie branym pod uwagę przez producentów kultowej filmowej serii uznawane jest za jeden z największych zaszczytów, jakich może dostąpić brytyjski aktor, swój sukces w branży Elba przypisuje przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych. W rozmowie z magazynem "Esquire" gwiazdor przyznał, że dopiero tam mógł w pełni rozwinąć skrzydła. "Ameryka dała mi techniczne zrozumienie mojego rzemiosła. Wiele się tu nauczyłem. Amerykańscy aktorzy zawsze byli świetni. Dzieła Szekspira funkcjonują w świecie cudów, poezji, baśni i elokwencji. W USA natomiast, na przykład w sztukach Arthura Millera, możesz dostać rolę faceta z Pensylwanii lub z Nowego Jorku - po prostu faceta, człowieka. Tutaj aktorzy zawsze mieli związek z prawdziwym życiem" - zaznaczył.
Elba zasugerował też, że rozwój kariery utrudniał mu panujący na Wyspach snobizm. Brytyjskie środowisko artystyczne określił mianem "dusznego i ograniczającego". Jego zdaniem szekspirowscy aktorzy znajdują się tam na uprzywilejowanej pozycji, od lat ciesząc się znacznie większym szacunkiem niż nawet najbardziej utytułowane gwiazdy kina i telewizji. "W Anglii występowałem w programie dla dzieci i telenoweli. Nie robiąc Szekspira lub innych wybitnych rzeczy, które są poza moim kulturowym światem, nie mogłem awansować jako aktor. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych możliwości są nieograniczone. Nie musisz grać w adaptacjach Szekspira, żeby być świetnym aktorem. Myślę, że to bardzo uwalniające" - dodał Elba.